Autor: Joe Tasker
-
Tłumaczenie: Maciej Głogoczowski
Konsultacja naukowa: –
Tytuł oryginału: Savage arena
Seria/cykl wydawniczy: Z trójkątem
Wydawnictwo: Ati
Data wydania: 1995
ISBN: 1899397132
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 293
„Chodzenie w góry jest dla wielu niezrozumiałe, a chodzący nie potrafią im tego wytłumaczyć, bo jest to trudne. Tylko tym, których coś ciągnie w podobny sposób, nie trzeba tego wyjaśniać”. Wbrew tym słowom Tasker w swojej książce wyjaśnia i to w sposób wyjątkowy, na czym polega magia gór. Ten znakomity alpinista ciekawie i inspirująco opowiada o przygotowaniach i wyprawach na różne szczyty, o swoich towarzyszach, przyjaciołach i o emocjach, jakie towarzyszą wspinaniu. Tasker był znakomitym psychologiem, który każdą osobę potrafił opisać w sposób tak plastyczny, że podczas czytania jego książek odnosi się wrażenie, że P. Boardmana, D. Renshawa czy D. Scotta poznało się samemu.Wspinam się i góry różnych wysokości są dla mnie miejscem szczególnym, wyjątkowym. Lubię w nich być, lubię do nich wracać choćby myślą. Wydawałoby się zatem, że każdą górską książkę połknę z zachwytem, zaciekawieniem i będę ją wychwalał i polecał. No dobrze, przy moim krytycznym czytaniu nie każdą, ale na pewno większość. Ja jednak, jak już kiedyś pisałem mam wielki problem, bo uważam, że większość górskich książek w ogóle nie powinna się ukazać drukiem. Część może i można przeczytać, ale nigdy się do nich nie wróci (czy warto je zatem polecać?). Nieliczne są dobre, a wybitnych zapewne tylko kilka. Dziś też zalew książek górskich, kiedy każdy wspinacz próbuje coś napisać, albo przynajmniej udzielić „wywiadu rzeki”, żeby trochę na swojej pasji zarobić i znów móc pojechać w góry, powoduje że jakość tej literatury jest marna.
W Dzikiej arenie Tasker opisuje między innymi dwie nieudane próby zdobycia K2. Pierwsza w 1978 roku skończyła się tragiczną śmiercią Nicka Escourta, po której członkowie wyprawy, kierowanej przez Chrisa Boningtona, postanowili zaprzestać dalszej akcji górskiej. Druga wyprawa – odbyta w dwa lata później – niemal nie zakończyła się równie tragicznie. Po straszliwych biwakach w odległości 450 metrów od szczytu, Tasker i jego dwaj towarzysze przeżyli tragiczny trzydniowy powrót do bazy. Powrót, który na ich psychice pozostawił trwałe piętno, a ich organizmy doprowadził na skraj wyczerpania.z opisu wydawnictwa
Najtrudniej jest otwarcie wyrazić swoje zdanie w odniesieniu do książek uchodzących za dobre, czy doskonałe, szczególnie kiedy ma się odmienną opinię. Po Góry takie kamienne Kolbuszewskiego i Broad Peak. Niebo i piekło Dobrocha i Wilczyńskiego zmierzę się na tych łamach z „klasyką” górskiej literatury: Dzika arena Taskera. Książka w oryginale ukazała się w roku 1982 i jest jedną z dwóch napisanych przez tego autora (obok o rok wcześniejszej Everest the cruel way). Zabawnie czyta się recenzje tej książki, z których właściwie nic nie wynika. To znaczy wynika, bo są one apoteozą autora (czyli Joe Taskera) i mają chyba potencjalnego czytelnika onieśmielić. Owszem Joe był upartym, konsekwentnym wspinaczem, człowiekiem, który podporządkował życie wspinaniu (o czym sam bez ogródek pisze), ale czy to czyni go automatycznie wybitnym autorem? Dodatkowo przy wyrażeniu krytycznej opinii onieśmiela trochę świadomość, że już dwa lata po śmierci Taskera (zaginął w wieku 34 lat, w roku 1982 wraz z Peterem Boardmanem na północno-wschodniej grani Mount Everest) ufundowano nagrodę za najlepszą książkę górską roku: Boardman Tasker Prize for Mountain Literature. Można to odebrać jak sugestię, że książki tych wspinaczy były wybitne. Nie zważając jednak na te wszystkie przeszkody wyrażę tu swoje wątpliwości.
Zacznę od radykalnego stwierdzenia, że co prawda przeczytałem Dziką arenę, ale nie mam już ochoty wrócić do tej książki – dla mnie nie ma w niej takich wartości, żeby było warto. Teraz pora na cieniowanie i wygładzanie tej wstępnej opinii. Wiem, że każdy czego innego po książce oczekuje, a już szczególnie jest tak w naszym środowisku (alpinistycznym). Można zatem, a nawet należy na górskie książki spojrzeć nie z góry, ale z boku i dostrzec wiele warstw, z których są zbudowane.
Warstwa pierwsza: literacka – mierna. Tłumaczenie jest dobre, ale tekst absolutnie nie zachwyca, ani językowo, ani stylistycznie, ani kontekstualnie. W najlepszym razie jest poprawny (Tasker był nauczycielem, nie dziwi więc, że zdał egzamin z pracy pisemnej).
Warstwa druga: kronikarsko-faktograficzna. Tu nie ma potrzeby dyskusji. Autor daje książką kronikę wypraw, dziennik ekspedycji, a nawet obraz poszczególnych godzin zdobywania, czy prób zdobywania szczytów. W efekcie może to być tekst źródłowy dla historyków, czy dokumentalistów wspinania. Nie ma tu przekłamań czy pomyłek.
Warstwa trzecia: wspinaczkowo-techniczna. To jest dzielenie się doświadczeniem, opisywanie dokładnego przebiegu drogi, warunków pogodowych, stanu fizycznego ludzi, możliwości i zagrożeń. Można tu wyłuskać mnóstwo szczegółów dotyczących trasy dojścia, linii wspinaczki, technicznych trudności, popełnionych i potencjalnych błędów. To jest niewątpliwa wartość tej książki, problem w tym, że wartość wyłącznie dla tych, którzy się wspinają, którzy chcą powtórzyć drogi Taskera, szukają inspiracji dla własnych projektów, chcą się czegoś nauczyć. Czytelnik postronny prześlizgnie się zapewne nad tymi fragmentami może nawet nie widząc pewnych zawartych w nich informacji, albo w każdym razie nie przywiązując do nich wagi. Ponieważ fragmenty to obszerne więc i ślizgania będzie dużo.
Warstwa czwarta: psychologiczna-przeżyć autora. Ta jest chyba najciekawsza. Tasker jest uczciwy i szczery w swojej książce. Pisze o uzależnieniu od wspinania, o niemożności przerwania, o decyzji życia z dnia na dzień, czy raczej od wyprawy do wyprawy, o zgodzie na biedowanie w imię wspinania, o nieliczeniu się z innymi, o pogoni za nieuchwytnym, o złudzie rozwijania się i dojrzewania, o oszukiwaniu siebie i innych. Pisze też o smrodzie, o biegunkach, o fekaliach, o świadomym wyniszczaniu swojego ciała, o gnijących odmrożeniach, jednym słowem o samookaleczaniu się. Nikt nie chce tak? Nikt nie idzie w zaparte zginąć? Kiedy tak jest Tasker to pisze wprost, ale niekiedy… Może tu tkwi prawdziwa wartość jego książki. Pokazuje mozół, brud, niemal upodlenie wspinaczką. To nie jest cukierkowy obraz herosów alpinizmu/himalaizmu i bardzo dobrze. Każdy po przeczytaniu na pewno dokona sam oceny tych wszystkich wyznań, nie będę więc kontynuował.
Warstwa piąta: socjologiczna. Trochę w tle dane nam jest momentami dostrzec innych ludzi (mam na myśli nie-wspinaczy). Jak są traktowani przez bohaterów książki, jakie podejmują decyzje życiowe, jaki mają stosunek do gór i „ludzi gór”. Ten świat „poza” też jest wart dostrzeżenia na kartach książki (na przykład fragmenciki o rodzicach Taskera).
Warstwa szósta: antropologiczna i historyczna. Niewątpliwie książka jest też dokumentem o historii alpinizmu i himalaizmu. Nie jest to dokument najlepszy, ale w pisaniu o rozwoju tego sportu (pasji) można go wykorzystać. Bardzo ciekawe są też zdania o spotkaniu kultur, jak Szerpowie czy tzw. oficerowie łącznikowi traktowali Joe (właśnie! Joe). Tego typu uwagi mają już dziś niewątpliwie wartość historyczną. Ponadto pokazują jak nawiązuje się nić przyjaźni. Dla mnie bohaterami są tu miejscowi.
Czy zatem jest jakaś wartość uniwersalna tej książki? Jest, ale trzeba ją wyłuskać samemu. Może się to nie udać.