Autor: Thomas Pikettye
-
Tłumaczenie: Arthur Goldhammer (na angielski)
Tytuł oryginału:
Seria/cykl wydawniczy:
Wydawnictwo: Éditions du Seuil / Harvard University Press
Data wydania: 2013 / 2014
ISBN 978-0674430006 -
Wydanie: papierowe, e-book
Oprawa: miękka, twarda
Liczba stron: 976 / 696
Le Capital au XXIe siècle to fenomen. Oryginalnie książkę tę wydano w roku 2013. Wówczas jej autor, francuski ekonomista, Thomas Piketty chyba nie mógł się spodziewać sukcesu jaki osiągnie jej angielskie tłumaczenie. W maju 2014 roku Capital in the Twenty-First Century znalazł się na liście bestsellerów The New York Timesa. Dlaczego to dziwi? Ano dlatego, że książka nie traktuje o dziejach jakiejś skandalizującej gwiazdy. Nie jest też następnym Harrym Potterem czy kolejnym tomem sagi Pieśn Lodu i Ognia. Kapitał w XXI wieku to siedmiusetstronnicowa książka ekonomiczna. Co więcej, wcale nie mamy tu do czynienia z popularnonaukowym wykładem w stylu Jak nauczyć ekonomii twojego psa. Książka ta upstrzona jest specjalistycznymi wykresami i wzorami. Co prawda, ani jedne, ani drugie nie sprawiają jakichś większych trudności w ich zrozumieniu, ale przecież utarło się, że każdy wzór w książce zmniejsza jej sprzedaż o połowę. Wszyscy, którzy nie zgadzali się z tą tezą, mieli rację.
Co ciekawe, mimo że książka jeszcze nie ukazała się po polsku, również w naszych rodzimych gazetach lub czasopismach, a także portalach internetowych i blogach ekonomicznych była już ona szeroko komentowana. Jedni ją kochają, inni nienawidzą. Dyskusja osiągnęła niesamowity poziom emocjonalny. Różnego rodzaju liberałowie i piewcy nieomylności niewidzialnej ręki rynku szybko lekceważąco nazwali ją Biblią keynesistów czy nawet neomarksistów. Ci zaś wymachując opasłym tomiszczem (tudzież czytnikami z wersją elektroniczną) ogłosili triumf swojej doktryny i wieścili rychły upadek neoliberalizmu. Dyskusja ta osiągnęła taką temperaturę, że dowody przedstawione przez Pikketyego nie miały już najmniejszego znaczenia. W Polsce szczególną popularność zyskało rzucanie Marksem na lewo i prawolewo, co uważane jest powszechnie za szach mat (bo przecież marksizm=komunizm), mimo że na zachodzie w naukach społecznych marksizm traktuje się poważnie. Stawiane przez Pikettyego tezy odrzuca się bowiem nie poprzez ich analizę – a znaleziono szereg popełnionych przez francuskiego ekonomistę błędów – ale przez to, po której stronie ekonomicznej barykady się stoi. Czyż trzeba lepszego dowodu na to, że ekonomia to nie nauka lecz ideologia lub wręcz religia?
Dobrze, ale napisałem dużo na temat reakcji na Kapitał…, a niewiele o samej książce. Cóż to za bluźniercze/prawdziwe (niepotrzebne skreślić) tezy postawił Piketty? Najważniejsza z nich to stwierdzenie, że wolny rynek nie likwiduje nierówności, ale je pogłębia. Jak temu zaradzić? Poprzez dodatkowe opodatkowanie bogatych. Trudno o propozycję, która byłaby w stanie doprowadzić neoliberałów bardziej do białej gorączki. Wystarczy przypomnieć sobie propozycję prezydenta F. Hollande’a, który chciał opodatkować najbogatszych Francuzów według stawki 75%. Tak wysokie podatki budzą dziś śmiech. Mało kto pamięta, że w ojczyźnie neoliberalizmu – Stanach Zjednoczonych – na krótko od 1945 roku wprowadzono dla najbogatszych stawkę 94%, a jeszcze w latach 70-tych najwyższa stawka wynosiła 70%. Dziś jednak z wysokimi podatkami jest jeden, zasadniczy problem – łatwo można przenieść swoje rozliczenia do podatkowych rajów. Dlatego Piketty proponuje wprowadzenie światowego żandarma, rodzaj rządu światowego, który utrudniłby, jeśli nie uniemożliwił, takie praktyki. W zamyśle ma to uniemożliwić nadmierne gromadzenie się kapitału, który nie powoduje powstawania większej ilości miejsc pracy, tylko… bogacenie się bogatych. Piketty zastanawia się – chociaż nie jest to główny wątek jego książki – co powinno się cenić bardziej: kapitał czy pracę? Odpowiedź dla każdego neomarksisty jest chyba jasna. Autor Kapitału… wyraźnie wskazuje, że czasy gwałtownego bogacenia się społeczeństw zachodnich mamy już za sobą. Coraz większe znaczenie ma bowiem, podobnie jak przed I wojną światową, majątek dziedziczny. „Amerykański sen” o tym, że każdy może być bogaty, a do osiągnięcia tego celu wystarczy ciężko pracować, coraz bardziej się rozwiewa. Bogacić się będą już głównie bogaci. A stopy rocznego wzrostu PKB będą oszałamiać tylko w krajach, które gonić będą gospodarczą czołówkę. Nie jest to perspektywa zbyt optymistyczna, nawet jeśli przedstawi się ją ze zdrową dawką humoru.
Kapitał… to książka kontrowersyjna. Jeszcze nie ukazała się w polskim tłumaczeniu, a już wywołała burzę w naszej rodzimej prasie i blogosferze. Mało kto w naszym kraju już ją przeczytał, ale wielu ma już wyrobione zdanie. Dla jednych Piketty to geniusz, dla innych idiota. A podział przebiega dokładnie po linii wiary w tę czy tamtą doktrynę ekonomiczną. Bez wątpienia analizy francuskiego autora nie są pozbawione błędów. Pozostaje jedynie pytanie, czy ostatecznie błędy te obalają stawianą przez niego tezę. Odpowiedzi na nie wciąż chyba jednak brak.
Wydawnictwo: Éditions du Seuil, Harvard University Press
Format: e-book, papierowe
Pingback: Karta prekariatu - Mądre Książki