Baner z okładką książki Jutro przypłynie królowa

Jutro przypłynie królowa

Autor: Maciej Wasielewski

  • Wydawnictwo: Czarne
    Data wydania: 2013
    ISBN: 978-83-7536-503-0
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: twarda
    Liczba stron: 168
Pitcairn to skrawek lądu na Oceanie Spokojnym leżący piętnaście tysięcy kilometrów na południowy wschód od Londynu. W 1790 roku do brzegów wyspy przybił brytyjski okręt Bounty. Buntownicy zeszli na ląd.
Obecnie żyje tam kilkadziesiąt osób. Sześć razy do roku w pobliże wyspy podpływa statek, czasem zawija jacht, a mieszkańcy z tajemniczych powodów niechętnie patrzą na obcych.
Angielski dziennikarz został deportowany, zanim zdążył zejść z pokładu. To samo spotkało francuskiego autora książek podróżniczych. Pewna reporterka usłyszała: „Powiesimy cię, jeśli o nas źle napiszesz”. Korespondentka australijskiego „The Independent” była zastraszana. Na forum internetowym zamieszczono post: „Kathy Marks powinna być zastrzelona”.
Maciej Wasielewski dostał się na wyspę, podając się za antropologa badającego żeglarskie sagi. To, co odkrył, okazało się jeszcze bardziej skomplikowane, niż przeczuwał… z opisu wydawnictwa

Le bon sauvage. Kiedy w wieku XVIII raczkująca nowożytna nauka europejska zaczynała wykazywać inklinacje antropologiczne (a w zasadzie etnograficzne) jej twórcy często ulegali w swoich opisach podróży i prezentowanych tezach konceptowi, który pojawił się jeszcze w wieku XVI. Mit ten znany jako „szlachetny dzikus” przetrwał do naszych czasów mniej już może w dyskursie naukowym, ale z pewnością głęboko w laickim, żeby nie rzec hippisowskim, czy newage’owskim widzeniu innych kultur, szczególnie tych jawiących się jako szczególnie „pierwotne i bliskie przyrody” – amerykańskich, czy polinezyjskich (zob. choćby poemat A. Pope’a – Wiersz o człowieku, 1733). Co prawda późniejsze dyskusje i nurty w nauce (np. L. Hobbes, E. of Shaftesbury, J.-J. Rouseau, Ch. Dickens) podmyły tez obraz i dały asumpt do trzeźwiejszego spojrzenia na „innego”, ale mit nie zniknął.

Szczególnie dobrze ma się w ofercie biur podróży i świadomości popularnego odbiorcy. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce „Polinezja” i spojrzeć na zdjęcia – raj na Ziemi. I dostajemy teraz (rok 2013) do rąk książkę mówiąc krótko porażającą. Choć jest reportażem, sytuuje się ona gdzieś na pograniczu antropologii, psychologii i socjologii. Traktuje o Wyspach Pitcairn. Polinezja to garść ziaren piasku rozsypana po bezkresie Pacyfiku. Malutkie spłachetki lądu zamieszkane przez nieliczne populacje. Wydawałoby się im mniejsze i bardziej oddalone od cywilizacji tym bliższe natury i szczęśliwsze. Jak się okazuje nic bardziej błędnego.

Pitcairn należy formalnie do Wspólnoty Brytyjskiej (British Commonwealth) i najbardziej znana jest jako miejsce lądowania marynarzy-buntowników z Bounty. Był to też jeden z ostatnich przystanków dla ludności kolonizującej Rapa Nui. Dziś gospodarka Wyspy zależy w zasadniczej części od wsparcia z Londyńskiego budżetu. Ten wulkaniczny skrawek lądu (44 km2) jest zupełnie poza wszelkimi szlakami morskimi, nie ma portu, miejsca na lotnisko jest niewiele, a odległość do najbliższego sąsiada – Mangareva to ponad 300 km. Aby dostać się na Wyspę trzeba też dostać specjalne pozwolenie przywódców lokalnej społeczności. Czy taka izolacja jest gwarancją szczęśliwości?

Książka krok po kroku rozwiewa taką supozycję. Pokazuje jak zmniejszająca się populacja, zupełny brak perspektyw dla jednostki oraz z jednej zagrożenia ze strony przypadkowo zawijających tu statków (albo ich załóg), a z drugiej poczucie absolutnej autonomii doprowadziło do pojawienia się zachowań i zjawisk społecznych, które trudno nawet nazwać. Oczywiście potępienie, oburzenie, krzyk o sprawiedliwość i karę są pierwszymi, które cisną się na usta i w ocenie (nie tylko nam, brytyjscy sędziowie mieli tak samo). Z biegiem kart okazuje się jednak, że zbrodnia wielokrotnych, społecznie niemal usankcjonowanych gwałtów na nieletnich (nawet sześciolatkach) nie jest tak prosta do wydawałoby się właściwego ukarania. Opada przed nami zasłona i ukazujący się splot zależności, milczenia, układów, ofiar i oprawców, przyczyn i skutków powoduje, że zastygamy w stuporze, absolutnie nie wiedząc, co zrobić, jak zareagować.

Widzę już niezgodę i wściekłość czytelnika tego omówienia, na moje ostrożne zdania. Chce szanowny Czytelnik wiedzieć dlaczego – proszę sięgnąć po tę książkę. Sięgnąć i przeczytać, a czytając nie zapominać o swoim obrazie „rajskiego Pacyfiku”, o tym jak żyjemy my i dlaczego, a jak oni, wreszcie o tym czy u nas jest wszystko „bez winy” i dopiero wtedy zdecydować, czy „wziąć do ręki kamień”.

Autor porusza wiele wątków, mniej czy bardziej oczywistych (czasem moim zdaniem niepotrzebnych), ale w ogólnym rozrachunku osiąga cel ważny i poważny: wybija nas z niewiedzy i będącego jej konsekwencją fałszywego samozadowolenia. Inaczej będziemy po tej lekturze spoglądać na słodkie zdjęcia wysp Pacyfiku, a może po głębszym zastanowieniu i na siebie samych.

Kategorie wiekowe:
Wydawnictwo:
Format:
Wartość merytoryczna
Atrakcyjność treści
Poziom edytorski
OVERALL
Pitcairn to tylko pozornie mała wyspa zagubiona na wielkim oceanie. W książce Wasielewskiego Pitcairn to metafora całego świata, piekła, które my, ludzie, tworzymy sobie nawzajem.

Author

archeolog latynoamerykanista, geolog, alpinista

2 comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content