Autor: Paul Connerton
-
Tłumaczenie: Marcin Napiórkowski
Tytuł oryginału: How Societies Remember
Wydawnictwo: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego
Data wydania: 2012
ISBN 978-83-235-0879-3
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 204
Publikacja znanego brytyjskiego socjologa Paula Connertona została napisana w bardzo przejrzysty sposób, jest krótka lecz niezwykle bogata w treści. Porusza wiele zagadnień oraz odwołuje się do co najmniej kilkunastu nurtów w badaniach nad pamięcią. Studia nad pamięcią kulturową jawią się w świetle rozważań Connertona jako przedsięwzięcie „nieparadygmatyczne” i „transdyscyplinarne”, bazujące na socjologii, historii, psychologii, krytyce literackiej, antropologii, naukach politycznych i wielu innych dyscyplinach.
informacja wydawcy
Pierwsze wydanie książki Paula Connertona miało miejsce w 1989 r. Do momentu ukazania się polskiej edycji wznowiono ją aż 17 razy. Jest to iście imponujący wynik, będący lepszym wyrazem uznania dla pracy wykonanej przez autora niż jakakolwiek pochlebna recenzja. Zapewne wpłynęła na to niewielka objętość książki i przejrzystość jej treści, czyniąca z Jak społeczeństwa pamiętają optymalny podręcznik, czy choćby wprowadzenie do tematu konstruowania pamięci społecznej. Nie jest to jednak proste streszczenie dotychczas prowadzonych badań, ale oryginalny wkład do dyskursu poświęconemu temu zagadnieniu.
Polskie wydanie ukazało się w ramach serii Communicare, mającej w założeniu przybliżyć czytelnikowi osiągnięcia światowej nauki w zakresie badań nad oralnością, piśmiennością i transmisją pamięci. Nie ulega wątpliwości, że – obok dzieł Waltera J. Onga, Jacka Goody’ego i Jana Assmanna – praca Connertona należy do grona podstawowych z punktu widzenia upowszechniania wiedzy na ten temat.
Na wstępie autor przyjął założenie o istnieniu takiego zjawiska jak „pamięć społeczna”, zajmując tym samym wyraźne stanowisko w toczącym się od wielu lat sporze. Obszernie uargumentował swój punkt widzenia, sygnalizując że istotą jego wywodów będą właśnie źródła jej powstawania i przekształcania. Zarówno tu, jak i w pozostałych partiach opracowania przedstawił na ich poparcie przykłady zaczerpnięte z historii (głównie nowożytnej), aby dać czytelnikowi plastyczny obraz podstaw zaprezentowanych twierdzeń.
Zdaniem Connertona pamięć społeczna jest konstruowana i utrwalana poprzez obrzędy upamiętniania i praktyki cielesne. Wiążą się z nimi m.in. takie zjawiska, jak używanie pisma, rytuały, gesty, święta/obchody i tworzenie miejsc pamięci. Zwrócił uwagę na fakt, że obrazy przeszłości często legitymizują aktualny porządek, a grupa dominująca zawsze wykorzystuje przeszłość w sposób bezpośredni i aktywny do legitymizowania osiągniętej władzy (kłania się w tym miejscu Pierre Bourdieu i teoria przemocy symbolicznej). Aby uniknąć pułapki bezrefleksyjnego reprodukowania wizji rządzących, autor uwzględnił historię oralną oraz odmienne metody tworzenia historii: grup podporządkowanych i przez grupy podporządkowane. Zasygnalizował ponadto ryzyko wiążące się z pojmowaniem historii wyłącznie za pomocą dzisiejszych kategorii mających źródło w cywilizacji zachodniej, gdyż wielość porządków społeczno-kulturowych wyklucza ich uniwersalną przydatność, o czym pisali zresztą wcześniej m.in. wspomniany już Goody czy Eric R. Wolf.
Jedną z kluczowych kwestii było ustalenie relacji między pamięcią indywidualną a zbiorową, po czym skorelowanie jej z dwoma wyodrębnionymi przez Connertona typami: pamięcią poznawczą i pamięcią jako nawykiem. Operowanie nimi bardzo ułatwia usystematyzowanie poruszanych zjawisk, ale także okazuje się przydatne podczas analizy otaczającej nas rzeczywistości obfitującej, nawet jeśli tego nie dostrzegamy, w „walkę o pamięć” (a ściślej mówiąc: jej określoną wizję).
Niezwykle interesująco wypadły wywody na temat mimowolnego odtwarzania przez młode pokolenie pamięci nie swoich rodziców, lecz dziadków. Autor wiązał to z kwestią aktualizacji dawnych problemów za sprawą procesu wychowania, w którym co jakiś czas z różnych powodów wzrasta rola dziadków. Wydaje mi się jednak, że należałoby uwzględnić jeszcze jeden czynnik: dzieciom wydaje się, że koleje losu ich rodziców pozostają im dobrze znane, zaś utożsamianie się z dziadkami pozwala rzekomo na sięgnięcie do głębszych korzeni i poznanie czasów, kiedy pewne wartości znaczyły więcej niż dziś. Prawidłowość takiej wizji ma w tym miejscu drugorzędne znaczenie wobec istoty samego procesu kreującego bohaterów odległego pokolenia.
Connerton zasygnalizował zjawisko ciągłego aktualizowania historii poprzez tłumaczenie przeszłych zjawisk aktualnymi kategoriami poznawczymi, co w pewnym uproszczeniu można ująć jako zmienność pamięci społecznej w czasie. Sięgnął też po koncepcję „tradycji wynalezionej”, przypisując jej nieco szersze znaczenie niż Eric Hobsbawm, tj. wykraczające poza tworzenie koncepcji narodu. Większość ludzi ma niestety skłonność do pojmowania dziejów jako na wskroś statycznych, tymczasem każdy badacz od nowa rekonstruuje je w swojej głowie, przedstawiając na koniec własną wizję. Osoby o prostym umyśle oburzają się w takich wypadkach na przedstawicieli nauki zarzucając im manipulację (zapewne za obce pieniądze), bo przecież w szkole uczono inaczej…
Jak społeczeństwa pamiętają doskonale spełnia swoją rolę, prezentując naprawdę sporą liczbę wątków w sposób maksymalnie przejrzysty i zrozumiały. Umiejętność pisania w ten sposób o niełatwej przecież tematyce zasługuje na szczególne podkreślenie, choć Connertona doceniono już z tego powodu na całym świecie i jego pozycji wciąż nie udało się nikomu zagrozić. Pewnie można było bardziej rozbudować pewne tematy, podać więcej przykładów czy uwzględnić kolejne nurty. Naprawdę rzadko trafiają się bowiem książki kompletne. W swojej kategorii praca Connertona może jednak stanowić wzór i znacząco ułatwić proces przyswajania wiedzy studentom historii, socjologii, antropologii kulturowej czy kulturoznawstwa.