Autor: Szymon Drobniak
-
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2021-11-17
ISBN: 9788381913256 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 224
Trzydzieści trzy ofiary śmiertelne, ponad dwa i pół tysiąca spalonych domów, ponad miliard martwych i trzy miliardy poszkodowanych zwierząt. Ponad osiemnaście milionów hektarów buszu i obszarów rolniczych strawionych przez ogień. Straty oszacowano na co najmniej sto miliardów dolarów. Liczby budzą przerażenie, a przecież to, co nadejdzie – a nadejdzie na pewno – będzie jeszcze bardziej dramatyczne.
Tak wygląda katastrofa klimatyczna. Szymon Drobniak na własne oczy obserwował tragiczne skutki „czarnego lata” w Australii. Jako naukowiec widzi to, czego laicy jeszcze nie dostrzegają. Jako poeta z wielką wrażliwością opowiada o tym, jak ginie świat, który znamy. I ostrzega, że gwałtowne przemiany po tragicznym sezonie pożarów, które dotknęły ludzi i wyjątkowy świat australijskiej fauny i flory, wkrótce będą codziennością w wielu miejscach na świecie.
od wydawcy
To nie jest łatwa lektura, choć jednocześnie – za sprawą autora – jest lekturą przyjemną. Szymon Drobniak, biolog ewolucyjny z Wydziału Biologii UJ, w swoim reportażu, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Czarne, opowiada o swojej podróży do Australii. Świat płonie, a my zdajemy się tego nie dostrzegać.
Zmiany klimatyczne nam spowszedniały. Kryzys klimatyczny – odmieniany przez wszystkie przypadki – wcale nie robi na nas wrażenia. W końcu u nas, w Polsce, sytuacja na pierwszy rzut oka jest okay. Wszystko jest okay, jak w tym memie.
Tylko że nic nie jest okay i Australia jest tego dobrym dowodem, o czym w swojej książce pisze dr hab. Szymon Drobniak – biolog ewolucyjny, projektant graficzny i poeta. I wcale nie chodzi o to, że Australia jest problemem. Bynajmniej.
Drobniak w swoim reportażu opisuje Australię z przełomu 2019 i 2020 roku. To właśnie wtedy na australijskim kontynencie miały miejsce jedne z największych pożarów, które strawiły 103 tysiące kilometrów kwadratowych buszu, a w wyniku tej klęski żywiołowej życie straciły 34 osoby. Tyle że to coś więcej niż tylko opowieść o ogniu trawiącym przez sześć miesięcy kontynent – to opowieść o tym, że kryzys klimatyczny nie zaczął się wczoraj i na pewno – jeśli nic się nie zmieni – nie zakończy się jutro.
„Wreszcie latem 2022 roku przyszedł rachunek. Dziewięć ziejących pustką, martwych zer. I trójka. Trzy miliardy zwierząt: okaleczonych, spłoszonych, wypędzonych, skazanych na powolną śmierć lub żałosną wegetację daleko od miejsc optymalnie spełniających ich życiowe wymagania” – pisze polski naukowiec powołując się na badania prof. Chrisa Dickmana z Uniwersytetu w Sydney po opublikowaniu szacunków strat związanych z pożarami australijskiego buszu. Liczba niewyobrażalna. A przecież samymi liczbami nie da się opisać zjawiska, które przez kilkanaście tygodni było na ustach całego świata. Do dzisiaj pamiętam citylighty na przystankach krakowskiej komunikacji miejskiej krzyczące o tym, że Australia płonie. Tyle że bliższe prawdy jest stwierdzenie, że to świat płonie, choć bardzo chcemy tego nie widzieć. Pewnie tak jest wygodniej.
„A jeśli ciągłe powtarzanie tych liczb, tych haniebnych miliardów, sprawia, że stają się trochę bardziej znośne, to pomyślmy, że to tylko czubek góry lodowej. Australijski rząd ogłosił, że około czterystu siedemdziesięciu gatunków roślin oraz sto dziewięćdziesiąt jeden gatunków bezkręgowców zostało wciągniętych na listy gatunków zagrożonych wyginięciem – pośrednio lub bezpośrednio w efekcie szalejących pożarów. Hasło „bezkręgowce” od razu powinno uruchamiać ostrzegawczy alarm w głowie każdego, kto czyta o tych trzech miliardach, skala apokalipsy w świecie owadów jest bowiem niewypowiadalna. Mówimy tutaj prawdopodobnie o bilionach, setkach bilionów zabitych owadów, pajęczaków, skorupiaków. Zwierząt, które często są fundamentem zdrowego, dobrze funkcjonującego leśnego ekosystemu, dostarczając całą masę „usług”: od tak prozaicznych, jak zapylanie roślin, do tak wyrafinowanych, jak sterowanie krążeniem pierwiastków w środowisku naturalnym. Jest wielką tajemnicą, jak bardzo hekatomba owadów może wpłynąć na funkcjonowanie lasu” – analizuje Szymon Drobniak.
Ale znowu: oprócz nomen omen suchych liczb, reportaż Szymona to także opowieść bardzo osobista. Opowieść naukowca, który naprawdę rozumie to, co dzieje się z Ziemią. O kryzysie klimatycznym słyszymy już od kilku dobrych lat – naukowcy ostrzegali i informowali o tym, że jest źle już lata temu; przestrzegali dziesiątki lat temu, że bez dużej korekty sytuacja będzie – delikatnie mówiąc – zła. I te przewidywania się sprawdziły, nauka się sprawdziła.
I chyba więcej zdradzać nie trzeba. Bo też Czarne lato nie jest li tylko suchym zestawieniem danych liczbowych i faktów. To również świetny warsztat autora: nie tylko badacza, ale, co wręcz czuć, również poety – osoby bardzo wrażliwej na otaczającą nas rzeczywistość. Takich ludzi nauki potrzebujemy.