Autor: Amir Aczel
- Tłumaczenie: Bogumił Bieniok i Ewa L. Łokas
Tytuł oryginalny: Finding Zero: A Mathematician’s Odyssey to Uncover the Origins of Numbers
Seria/cykl wydawniczy: –
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017
ISBN 978-83-8097-043-4
- Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 232
Gdy pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku wysłano mnie do pierwszej klasy w prywatnej szkole Hebrew Reali School w Izraelu, zadano mi pytanie, które stawia się tam wszystkim uczniom rozpoczynającym naukę. Moja nauczycielka, panna Nira, młoda, piękna kobieta, która dużo się uśmiechała i nosiła długie, kolorowe sukienki, pytała po kolei każdego sześciolatka, czego chciałby się dowiedzieć w tej szkole.– Jak zarobić dużo pieniędzy – odparło jedno dziecko.
– Co sprawia, że drzewa i zwierzęta rosną – odpowiedziało inne.
Gdy przyszła kolej na mnie, powiedziałem szczerze, czego chciałbym się dowiedzieć:
-Skąd wzięły się liczby.fragment książki
Jest w książkach Amira Aczela jakaś magia. Pamiętam mój zachwyt nad Wielkim Twierdzeniem Fermata – z historii ciekawej autor stworzył historię fascynującą, którą przeczytałam jednym tchem. Któż to widział, by wzruszać się nad książką o matematyce…?
Podobnie jest i tym razem. Historia jak z baśni – mały chłopiec mieszkający tygodniami na statku, gdzie kapitanem jest jego ojciec, spędza czas pod opieką stewarda. Skoro baśń, to i steward musi być niezwykły – i jest; to były doktorant matematyki, usunięty z uczelni z przyczyn politycznych; steward, który o matematyce opowiada tak pięknie, że marzeniem chłopca staje się odkrycie najstarszego zera. I jak w baśni, wszystko się dobrze kończy – chłopiec zostaje profesorem matematyki, a po wielu, wielu latach odnajduje zaginione pierwsze zero.
Ach, jakaż szkoda, że dawny nauczyciel, mistrz w przebraniu stewarda, nie dowiedział się, jak wpłynął na życie małego chłopca! – pomyślałam, zbliżając się do końca książki. Ale to dobra baśń – jest jeszcze jeden rozdział. Rozdział, w którym dawny mały chłopiec przywozi swojemu pierwszemu, bardzo już sędziwemu mistrzowi odkryte na nowo pierwsze zero…
Opowiadałam o tej książce Mamie. Opowiadałam o małym chłopcu, którego ojciec jest kapitanem „statku wycieczkowego przemierzającego Morze Śródziemne z prędkością 21 węzłów, kursującego z portu macierzystego w Hajfie do mitycznych wysp, takich jak Korfu, Ibiza i Malta, a także – często – do bajecznego Monte Carlo”. O osobistym stewardzie jego taty, byłym doktorancie matematyki, opiekującym się chłopcem i opowiadającym mu o matematyce tak zajmująco, że chłopiec po latach wybierze studia matematyczne. O tym, jak przy pożegnaniu, tuż przed pójściem przez teraz już dorosłego Amira na studia, steward Laci wspomniał o tym, że kiedyś przeczytał „w jakimś czasopiśmie naukowym, że przed kilkudziesięciu laty pewien francuski archeolog dokonał w Azji interesującego odkrycia – chodziło o coś ważnego dotyczącego zera”. Nie pamiętał jednak szczegółów. O tym, jak Amir Aczel, już jako profesor, spędził cały rok nad wyjaśnieniem, skąd wzięły się cyfry i o tym, jak postanowił wybrać się do Delhi, żeby poszukać śladów pierwszego użycia zera. Czemu to takie ważne? Zero to wyjątkowa liczba – pozwala na wprowadzenie systemu pozycyjnego i nieprawdopodobny rozwój matematyki. Gdzie powstało – na Wschodzie czy Zachodzie? Amir Aczel jest przekonany, że na Wschodzie. Aby to jednak udowodnić, musi znaleźć zero, które powstało przed powstaniem arabskiego kalifatu, którego na pewno nikt z Zachodu nie przywiózł… Jest znane zero z Gwalijaru – ale potrzebne jest jeszcze starsze.
Opowiadałam, jak podczas przypadkowej rozmowy Amir Aczel słyszy, że istnieje zero starsze niż to z Gwalijaru, a opisał je przed kilkudziesięcioma laty francuski archeolog George Cœdès – i oszołomiony matematyk zdaje sobie sprawę, że to właśnie musi być ten archeolog, o których czterdzieści lat wcześniej opowiadał mu Laci. Archeolog, który w 1929 roku odkrył w Kambodży najstarsze znane zapisane zero na świecie, tym samym udowadniając, że zero powstało na Wschodzie. Kamienną inskrypcję nazwał K-127. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, inskrypcja zaginęła. Została przekazana Angkor Conservation, ale w latach dziewięćdziesiątych Czerwoni Khmerowie zniszczyli lub rozkradli około tysiąca przechowywanych tam zabytków…
Opowiadałam o tym, jak Amir Aczel dostaje zgodę na wejście do miejsca, gdzie przechowywane są resztki tego, czego nie zniszczyli Czerwoni Khmerowie, jak szuka, i jak wreszcie odnajduje bezcenną inskrypcję K-127, która nie została zniszczona. W momencie, gdy matematyk odkrywa na nowo najstarsze zero, wchodzi do pomieszczenia zła archeolog, która postanawia wziąć sobie akurat tę tablicę, żeby poćwiczyć na niej ze studentami… Będzie jeszcze walka o odzyskanie tablicy i umieszczenie jej w muzeum, zanim zniszczą ją bezpowrotnie odczynniki złej archeolog i jej studentów. I wreszcie, jak to w dobrej baśni – czy też dobrym filmie o Indianie Jonesie – wszystko skończy się dobrze.
Ileż zbiegów okoliczności – akurat ta tablica nie została zniszczona, akurat ją wzięła zła archeolog, akurat Laci czekał jeszcze na Amira… Mama nie sądziła, że opowiadam jej prawdziwą historię.
A to wszystko zdarzyło się naprawdę.
W poszukiwaniu zera to nie tylko opowieść o matematyce. O matematyce oczywiście też – pojawia się tu sporo historii matematyki, pojawia się Alexander Grothendieck, jeden z największych matematyków w historii. Ale nie tylko. To też, a może po pierwsze, autobiografia Amira Aczela. Autobiografie mają w sobie coś melancholijnego – nawet, gdy skrzą się dowcipem, zawsze jednak stanowią pewną formę podsumowania. Czytając książkę Amira Aczela, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to koniec jakiegoś świata. Pożegnanie. I tak też jest w istocie – W poszukiwaniu zera to nie tylko ważna i dobra książka w dorobku Amira Aczela, ale i – książka ostatnia.
Amir Aczel zmarł 26 listopada 2015 roku, w wieku 65 lat.
Pingback: Mądre Książki na wakacje - nasze propozycje w sezonie 2017 - Mądre Książki