Autor: Michał Choiński
-
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 27.11.2024
ISBN: 9788383671765
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Format: 140 x 205 mm
Liczba stron: 368
Dokładnie sto lat temu przy kawiarnianym stoliku w Hotelu Algonquin na Manhattanie grupa inteligentnych i wygadanych przyjaciół wpadła na pomysł założenia gazety. Miała wyrażać wielkomiejskiego ducha Nowego Jorku, być wyrafinowana i dowcipna. „The New Yorker” szybko stał się czymś znacznie więcej. Zmienił dziennikarstwo i Amerykę. […] Michał Choiński opowiada o ekscentrycznych dziennikarzach, wielkich pisarzach i pisarkach, ikonicznych okładkach i przełomowych tekstach. A także pyta o przepis na sukces, czyli jak stworzyć ambitne pismo, które w dobie internetowej walki o klikalność zbudowało trwałą relację z milionami wiernych czytelników.z opisu wydawcy
„New Yorker” to pismo, które miało niebagatelny wpływ nie tylko na Amerykanów. Można na nie spojrzeć na wiele sposobów, np. przez pryzmat najchętniej czytanych tekstów czy wybranego okresu. Jednak trudno to wszystko zawrzeć w jednej – nawet bardzo obszernej publikacji – choćby z prozaicznego powodu, jakim jest czas. Pierwsze wydanie ukazało się sto lat temu, w 1925 roku. Od tego czasu z redakcją było związanych wiele osób, czasem takich, o których można nakręcić film, a nawet serial.
Własną perspektywę na „New Yorkera” ma Michał Choiński – wykładowca akademicki związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, i jak zapewnia Wydawnictwo Znak, jedyny Polak, któremu redakcja kultowego pisma „tak mocno uchyliła drzwi swojego świata”.
Wyjątkowy styl autora można dostrzec już od pierwszych stron książki „The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę”. Michał Choiński nie próbuje ukryć, że na konkretnych aspektach z historii skupił się mocniej, a inne tylko zaznaczył. Wręcz przeciwnie, decyduje się na wyjaśnienie tego czytelnikowi. Choć publikacja broni się bez żadnych dodatkowych tłumaczeń – jest wyjątkowo spójna i przemyślana.
Na ponad trzystu stronach nie brakuje opowieści o ekscentrycznych redaktorach naczelnych, świetnych dziennikarzach i wybitych ilustratorach bez których sukces „New Yorkera” nie byłby możliwy. Każdy rozdział kryje co najmniej jeden fakt, który przykuwa uwagę i zapada w pamięć. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że poszerza też wiedzę polskiego czytelnika o amerykańskiej literaturze, a nawet popkulturze. Podam przykłady.
Zanim sięgnęłam po publikację Michała Choińskiego nie wiedziałam, że rodzina Addamsów gościła na łamach „New Yorkera” wcześniej niż na ekranie. Charles Addams był jednym z rysowników kultowego pisma. Stworzył blisko sześćdziesiąt prac, które ukazywały się tam przez dwie dekady. Tym bardziej zdziwiła mnie reakcja redakcji na „wyjście” postaci Gomeza, Mortici i pozostałych członków rodziny do szerszego grona odbiorców…
Kojarzyłam też, że autorka powieści „Zabić drozda” pisała dla „New Yorkera”, ale nie wiedziałam, jakie relacje łączyły ją z Trumanem Capote, twórcą opowiadania „Śniadanie u Tiffany’ego”. Okazuje się, że Harper Lee wybrała się z nim do Kansas, aby na zlecenie pisma przygotować materiał o jednej z najgłośniejszych zbrodni w historii USA. O jakiej sprawie mowa i jak przebiegła współpraca opowiada rozdział „Z zimną krwią”.
Michał Choiński zainspirował mnie też do przeczytania „Loterii” Shirley Jackson, bo przedstawił, jak opowiadanie tej autorki wstrząsnęło czytelnikami „New Yorkera”. Chciałam zobaczyć, czy i jakie wrażenie zrobi na mnie. Wynotowałam jeszcze kilka tytułów i nazwisk, które chcę sprawdzić.
W pracy „The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę” autor wspomina często o pasji, która towarzyszyła twórcom omawianego tytułu. Sam również musiał się nią wykazać, żeby przeprowadzić solidną kwerendę i pięćdziesiąt wywiadów. Dzięki temu kolejne rozdziały wciągają czytelnika w świat gazety i wyjaśniają, dlaczego dziś można o niej powiedzieć, że to kultowy tytuł.
Jednak to, czy książka ma szansę osiągnąć sukces, nie zależy tylko od autora. Rola osób, które pracują w wydawnictwie jest ogromna. Klimat „New Yorkera” dobrze oddaje okładka publikacji, na którą patrzy się inaczej po obejrzeniu zdjęć archiwalnych wydań pisma. W środku publikacji są też m.in. fotografie redaktorów naczelnych i Nowego Jorku sprzed wielu lat. Choć znalazłam literówki, to jako czytelniczka również pracę korektorów i redaktorów mogę ocenić co najmniej dobrze. Paradoksalnie, im mniej myśli się o nich podczas lektury, tym lepiej. Przypomniałam sobie, że warto o tym wspomnieć dopiero podczas pisania recenzji.
„The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę” to książka, na którą nie szkoda czasu. Im uważniej przeczyta się każdy z rozdziałów, tym więcej inspiracji na przyszłość się dostanie. Choć wcale nie trzeba tego robić. Można wziąć książkę do ręki, usiąść w fotelu i przy gorącej herbacie przenieść się do Nowego Jorku…