Autor: Urszula Jakubowska
-
Wydawnictwo: Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk
Data wydania: 1998
ISBN 83-87456-12-8
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 353
Większość lwowian, którzy zmuszeni zostali do opuszczenia swojego miasta, łączą bardzo osobiste związki z lwowskim batiarem. Proces mitologizowania batiara – rozpoczął się na początku XX wieku dzięki lwowskiej prasie, wydawcom zbiorów piosenek. Miały w nim swój udział radio, film, a także literatura piękna międzywojnia. Jest to jednak książka nie tylko o tworzeniu mitu batiara i jego transformacjach, ale próba zrozumienia ludzi, którzy się w ten proces zaangażowali i pokazania okoliczności, w jakich się on odbywał.
informacja wydawcy
Lwów zawsze zajmował wyjątkową pozycję na kulturalno-historycznej mapie Polski, choć wraz z przemijaniem kolejnych pokoleń pamięć o jego znaczeniu powoli, acz nieubłaganie ulega zatarciu. Zastępuje ją wizja złożona z półprawd i uproszczeń, kreacji tworzonych na użytek turystyki i „nowej historii” miasta lansowanej przez jego obecnych, ukraińskich mieszkańców. Niekiedy można się natknąć w księgarniach na albumy zawierające zdjęcia przedwojennego Lwowa, wspomina się o nim w różnych biografiach, a nawet powieściach kryminalnych Marka Krajewskiego. Generalnie jednak specyfika tego miasta jest już nieznana, a wraz z nią zanika pamięć o batiarach i bałaku, choć w dwudziestoleciu międzywojennym wyjaśnienie znaczenia tych terminów niewielu osobom nastręczało trudności.
Urszula Jakubowska podjęła się więc opracowania tematu mało popularnego, acz frapującego i dorównującego barwnością opisom przedwojennej Warszawy autorstwa Stanisława Grzesiuka (a często nawet je przewyższającego). Nie próbowała przy tym ustalić „jak było naprawdę” (o ile to w ogóle możliwe…), stroniąc od historii pozytywistycznej na rzecz znacznie bardziej interesujących badań nad kształtowaniem się wizerunku lwowskich uliczników, czyli właśnie batiarów. W pewnym momencie Lwów był z nimi tak silnie kojarzony, że po zakończeniu II wojny światowej doszło do zjawiska sztucznego przypisywania sobie batiarskich korzeni przez część jego byłych mieszkańców. Z podobnym, choć jeszcze mniej uprawnionym procesem mamy dziś do czynienia w Warszawie, gdzie wiele osób stara się kreować na „chłopaków z ferajny”, choć nie znają warszawskiej gwary, mają zupełnie inny światopogląd i kod zachowań niż Grzesiuk oraz jemu podobni, przez co bardziej przypominają bandyterkę przybyłą ze wsi w latach 40. i 50. XX w. opisaną przez Leopolda Tyrmanda. W przypadku nieuprawnionych odwołań do batiarów dotyczyło to przeważnie emigrantów tęskniących za specyficznym folklorem swojego rodzinnego miasta.
Na początek autorka starała się ustalić pochodzenie nazwy „batiar”, opowiadając się ostatecznie za najbardziej chyba prawdopodobnym tropem węgierskim. Nie mniejsze wątpliwości dotyczyły jej desygnatu, jako że batiarami (baciarami, baciarzami, batiarusami) nazywano różne grupy ludności, i to nie tylko ze Lwowa, ale również jego okolic. Niekiedy nazwa ta miała wydźwięk negatywny, oznaczając kryminalistów czy uliczników wywodzących się z przedmieść, a niekiedy wprost przeciwnie. Niektórzy uważali nawet, że można ją stosować wyłącznie wobec mieszkańców Łyczakowa. Pełniła czasem funkcję obelgi. Z batiarami ściśle wiązała się gwara lwowska, czyli bałak, jak również specyficzne źródła zarobkowania: w sposób mniej lub bardziej uprawniony uważano, że batiarzy – o ile w ogóle podejmują się pracy – garną się głównie do budowlanki.
Choć dzieje batiarów sięgają – jak się wydaje – drugiej połowy XIX w., to już w dwudziestoleciu międzywojennym szybko zaczęli zdobywać popularność dzięki wykorzystywaniu ich archetypu w kulturze popularnej. Początkowo była ona skierowana głównie do mieszkańców Lwowa, lecz szybko rozprzestrzeniła się na inne regiony Polski. Pierwszą batiarską gwiazdą stał się Józek Ciuchraj, bawiący opowieściami o swoich perypetiach czytelników „Pocięgla” i, incydentalnie, innych gazet. Popularność tego wymyślonego mieszkańca Łyczakowa trwała ponad 20 lat! Znacznie krócej, choć z nie mniejszymi sukcesami na antenie radia zaistnieli Szczepko (Szczepku) i Tońko (Tońku), bohaterowie audycji „Wesoła Lwowska Fala”. Autorka oczywiście nie ograniczyła się wyłącznie do tych najbardziej rozpoznawalnych postaci, analizując pod kątem upowszechniania specyfiki lwowskich przedmieść prasę, powieści, wiersze, audycje radiowe i filmy.
Dzięki nim udało się stworzyć pewien zestaw stereotypowych cech batiara, choć zapewne wielu lwowskich uliczników postrzegało tę kwestię zupełnie inaczej. Otóż batiar, choć ubogi, leniwy i skłonny do przemocy, miał się charakteryzować szerokim gestem, ciętym dowcipem, towarzyskością, fantazją, zuchwałością i poczuciem honoru. Nie był więc postacią negatywną, a raczej nieco uciążliwym, choć budzącą sympatię gawroszem, stanowiącym nieodłączny element miasta mimo wielu grzechów obciążających jego sumienie. Zapewne postrzeganie batiarów zależało w dużej mierze od charakteru kontaktów z nimi, niemniej z literatury wspomnieniowej wyłania się mniej ujmujący obraz tego środowiska, którego cechami charakterystycznymi były: wszechobecna przemoc, meliny i zagłębiające się w ciała noże. Dwóch przymiotów nikt im jednak nie odmawiał: umiłowania muzyki i umiejętności formułowania celnych ripost. To właśnie te ostatnie zainspirowały twórców do sięgnięcia po postać batiara, gdyż niektóre tyleż specyficzne, co zabawne dialogi w zasadzie pisały się same.
Dużą popularność batiarzy zawdzięczali także zaangażowaniu się w walki polsko-ukraińskie o Lwów, podczas których udało im się nawet wyprzeć napastników z kilku dzielnic. Batiar był więc w powszechnym wyobrażeniu patriotą, nawet jeśli głównie lokalnym, który swe przewiny z czasu pokoju w pełni zmył krwią i ofiarnością. O znaczeniu tego wizerunku najlepiej świadczy problem autora przygód Ciuchraja, który przegapił ten aspekt i potem starał się nadrobić to niedopatrzenie udziałem swojego bohatera w wojnie 1920 r. Mimo to, brak doświadczeń wyniesionych z walk o „ukochany Lwów” położył się cieniem na obrazie Ciuchraja.
Budowanie mitu batiara nabrało rozmachu po wojnie, ponieważ emigrantom ze Lwowa kojarzył się przede wszystkim z utraconą na zawsze małą ojczyzną. Nostalgia mieszała się tu z bałakiem, folklor przedmieść z tęsknotą, popularne niegdyś piosenki z rozgoryczeniem. Z roku na rok Lwów zmieniał swoje oblicze, zaś obecnie doszło nawet do próby zawłaszczenia przez Ukraińców pamięci o batiarach, utożsamianych przez nich z… przodkami obecnych mieszkańców miasta. Historia jest pełna paradoksów, ale zapewne niejeden Tońku czy Józku sięgnąłby bez słowa po nóż słysząc niegdyś o takich pomysłach… Być może to właśnie danie zbrojnego, i co ważne skutecznego odporu Ukraińcom kazało im podjąć próbę „zawłaszczenia” batiarów, choć to pytanie wykracza już poza zakres rozważań autorki.
Książkę wzbogaca aneks z wyborem różnego typu utworów, w którym zagościli lwowscy ulicznicy. Możliwość bezpośredniego zmierzenia się czytelnika z bałakiem stanowi niezapomniane doświadczenie. Zwiększa to tylko niebagatelną przyjemność płynącą z lektury książki, która pod każdym względem może uchodzić za modelową. Jakubiak udało się popełnić pracę nie tylko ważną pod względem poznawczym, ale również niezwykle interesującą, a do tego przywracającą nadwątloną już pamięć o jednym z aspektów kultury kresowej. „Ulica” bywa czasem jeszcze ciekawsza niż tzw. kultura wysoka, z którą – jak pokazuje przykład batiarów – niejednokrotnie przyszło jej romansować, i to z całkiem udanym skutkiem. Myślę, że dzięki tej książce tylko kwestią czasu pozostaje, aż któryś z modnych ostatnimi czasy kryminałów retro zostanie zlokalizowany we Lwowie… oby tylko nie z takim efektem jak Kraków w serialu Belle Epoque.
Wydawnictwo: Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk
Format: 195x125 mm