Baner z okładką książki Wiek imperium 1875-1914

Wiek imperium 1875-1914

Autor: Eric Hobsbawm

  • Tłumaczenie: Marcin Starnawski
    Tytuł oryginału: The Age of Empire: 1875-1914
    Wydawnictwo: Wydawnictwo Krytyki Politycznej
    Data wydania: 2016
    ISBN 978-83-65369-03-1
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: twarda
    Liczba stron: 512
Epoka sytości, a zarazem czas gospodarczego kryzysu i społecznych niepokojów. Szczyt potęgi europejskiej burżuazji przypadający na lata tryumfów socjalistów z powodzeniem szturmujących bramy parlamentów. Czas nieznanego wcześniej spokoju, doświadczanego wśród ciągłych napięć w polityce międzynarodowej. Tryumfalny pochód nauki pośród narastających wątpliwości samych naukowców. Niepokój trawiący Nietzschego i zimna pewność siebie Lenina. „Wiek imperium” pełen był takich sprzeczności. Belle époque była brzemienna klęską, która ostatecznie nadeszła latem 1914 roku.

Wiek imperium zamyka monumentalną trylogię poświęconą dziejom „długiego XIX stulecia”. Eric Hobsbawm kreśli barwną i imponującą panoramę ostatnich dekad starego, dziewiętnastowiecznego świata, pokazując jednocześnie, jak wiele po nim odziedziczyliśmy. Blaski i cienie belle époque padają również na świat, który nas otacza.informacja wydawcy

„Wiek imperium” jest trzecim tomem monumentalnej historii XIX w. (pozostałe części noszą tytuły „Wiek rewolucji” i „Wiek kapitału”), która wywarła ogromny wpływ na współczesną historiografię. Ukazał się stosunkowo późno, bo w 1987 r., co niewątpliwie wpłynęło na zmianę przez Erica Hobsbawma dotychczasowej optyki badawczej. W porównaniu z wcześniejszymi tomami mniej jest tu kwestii ekonomicznych oraz zagadnień odnoszących się do ewolucji ruchów robotniczych i wyzwoleńczych, za to więcej rozważań z zakresu polityki międzynarodowej i kultury. Po przeczytaniu „Wieku imperium” w pełni pojąłem jak wielkim dłużnikiem Hobsbawma jest Jürgen Osterhammel, którego wybitna „Historia XIX wieku” zapewne nigdy by nie powstała w znanej nam formie, gdyby nie dzieło jego wielkiego poprzednika.

Tym razem Hobsbawm więcej miejsca niż poprzednio poświecił Wielkiej Brytanii, co odbyło się głównie kosztem Francji i państw niemieckich. Sporo uwagi poświęcił problemom imperializmu i kolonializmu, zwracając uwagę, że stanowiły one także formę rozładowania napięć społecznych. Wiązała się z tym m.in. kwestia westernizacji społeczeństw znajdujących się pod kontrolą europejskich mocarstw, trwająca w różnych formach po dziś dzień. Koniec XIX. stulecia to również w ujęciu autora dalszy postęp polityzacji życia społecznego, narastanie tendencji demokratycznych i nacjonalizmów, co znalazło odbicie w poważnym kryzysie monarchii wielonarodowych, którym ostateczny cios zadała I wojna światowa.

Tradycyjnie Hobsbawm przedstawił kierunki rozwoju gospodarczego, choć zaskakująco mało miejsca poświęcił rozwojowi technicznemu. Bezpośrednio wiąże się z tym kwestia ewoluowania idei socjalistycznych, które znalazły ujście w postaci walki o korzystne dla robotników ustawodawstwo wraz z jednoczesnym oddalaniem się od pierwotnych koncepcji internacjonalistycznych. Hobsbawm konkluduje, że pomimo starań podejmowanych przez różnych działaczy podstawowym punktem odniesienia pozostawało dla robotników państwo, co było związane z wewnętrzną logiką działania ruchów związkowych i socjaldemokratycznych. Trochę szkoda, że autor nie opisał szerzej warunków bytowych przedstawicieli niższych warstw społecznych, co z pewnością uczyniłoby obraz całego zjawiska bardziej plastycznym. Nie zabrakło natomiast partii poświęconej rozwojowi wielkiego kapitału, który w niektórych przypadkach zaczął przybierać coraz bardziej ponadnarodowy charakter, determinując procesy wcześniej zarezerwowane dla państwa.

Dużo uwagi autor poświęcił zmianom zachodzącym w dziedzinie kultury i obyczajowości, nie wyłączając stosunku do cielesności. XIX w. jest stereotypowo kojarzony z „wiktoriańską moralnością”, tymczasem nawet w Wielkiej Brytanii sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana. Wszystko to znalazło wyraz w tworzonej ówcześnie sztuce, która coraz silniej zmierzała w kierunku podszytego poszukiwaniami metafizycznymi dekadentyzmu. Interesującym uzupełnieniem tego wątku jest kontrowersyjna książka Modrisa Eksteinsa pt. „Święto wiosny”. Za powstawaniem nowych tendencji w sztuce nie zawsze szło ich upowszechnianie, choć na niwie działalności kulturowej osiągnięto w Europie spore sukcesy, m.in. na sprawą alfabetyzacji i promocji czytelnictwa. Być może Hobsbawm został nieco „skażony” perspektywą brytyjską, albowiem wydaje mi się, że należałoby w tym kontekście wspomnieć o aktywności stowarzyszeń nastawionych na prowadzenie pracy pozytywistycznej wśród chłopstwa, powiązanej często z krzewieniem świadomości narodowej, szczególnie ważnych w Europie Środkowo-Wschodniej. Autora znacznie bardziej interesują jednak środowiska robotnicze, zgodnie z paradygmatem marksistowskim, choć z pewnością nie wyczerpuje to tematu, choćby w kontekście aspiracji narodowych przejawianych przez wiele społeczności, które w kontekście wybicia się na niepodległość zaistniały na mapie Europy już po zakończeniu I wojny światowej.

Uwagę Hobsbawma przykuła ponadto sytuacja kobiet i rodzin, ze szczególnym uwzględnieniem ruchu sufrażystek, co pozostaje w związku ze wspomnianą powyżej tendencją do demokratyzacji życia publicznego. Autor wspomniał także w tym kontekście o znaczeniu sportów masowych, których klasowy charakter zaczął się szybko zacierać, czego najlepszym przykładem może być piłka nożna. Nietrudno dostrzec, że szczególnie w odniesieniu do modelów funkcjonowania rodziny sposób konstruowania opisów przez Hobsbawma jest odmienny niż dotychczas, zbliżając się do wzorców dominujących współcześnie, z malejącym wpływem myśli marksistowskiej w tym zakresie. Ogólnie rzecz biorąc odniosłem wrażenie, że w całej książce historia kulturowa zdominowała społeczno-gospodarczą i ciekaw jestem jaki wpływ miała na to data jej pierwszego wydania. Dla wielu osób musiało się wówczas stać jasne, że pewne koncepcje światopoglądowo-ustrojowe zbankrutowały, co nie pozostało bez wpływu na przedstawicieli lewicującego środowiska naukowego. Ten „przechył” w kierunku nowych, mniej nacechowanych ideologicznie aspektów był widoczny m.in. za sprawą wydanych w Polsce książek pt. „Narody i nacjonalizm po 1780 roku” oraz „Tradycja wynaleziona” (opracowanie zbiorowe pod red. Hobsbawma i Terence’a Rangera).

Ostatni rozdział zawiera omówienie drogi prowadzącej do wybuchu I wojny światowej i narastania atmosfery konfrontacji. Dziwnie przypomina to aktualne wydarzenia, co pokazuje, że dla decydentów historia bywa nauczycielką życia tylko deklaratywnie. XIX-wieczny świat już nigdy nie powróci, ale jego wpływ na naszą codzienność jest na tyle znaczny, że warto zapoznać się z jego specyfiką. Zjawisko postkolonializmu skutkujące obecnie znacznymi przesunięciami demograficznymi stanowi tylko pierwszy z brzegu przykład.

Czy „Wiek imperium” wytrzymał próbę czasu? Zdecydowanie tak, a rozległość horyzontów i ewolucja zainteresowań autora czynią jego lekturę prawdziwą przyjemnością. Wielość poruszonych wątków zapewnia głęboki wgląd w specyfikę epoki, stanowiąc jednocześnie materiał do dalszych przemyśleń i poszukiwań. Książka Hobsbawma z pewnością nie stanowi ostatniego głosu w dyskusji, wymaga także uzupełnienia, ale powinna stanowić bezwzględną podstawę we wszelkich badanach nad przemianami cywilizacyjnymi odbywającymi się w XIX w.

Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format:

Author

(ur. 1985) historyk starożytności, doktor nauk humanistycznych, autor ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych. Ostatnimi czasy zmierzył się nawet z wyzwaniem napisania podręcznika dla uczniów szkół średnich. Interesuje się przede wszystkim dziejami republiki rzymskiej, ludów północnego Barbaricum i mechanizmami kontroli społecznej, ale gdyby miał czytać tylko na ten temat, to pewnie by się udusił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content