Autor: Rachel P. Maines
- Tłumaczenie: Magdalena Madej
Tytuł oryginału: The Technology of Orgasm: „Hysteria”, the Vibrator, and the Woman`s Sexual Satisfaction (1999)
Seria/cykl wydawniczy: –
Wydawnictwo: Wydawnictwo Aletheia
Data wydania: 2011
ISBN 978-83-61182-78-8
- Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 264
Amerykańska historyk techniki Rachel Maines zbadała w tej książce, światowym bestsellerze tłumaczonym na wiele języków, pewien szczególny epizod z dziejów techniki medycznej: narodziny wibratora i jego zawrotną karierę pod koniec XIX i na początku XX wieku, kiedy to reklamowano go wśród artykułów sprzętu domowego. Były czasy (trudno w to dziś uwierzyć), gdy lekarze nie znali zjawiska kobiecego orgazmu, znali za to zespół chorobowy pod nazwą „histeria” i leczyli go zgodnie z zaleceniami Galena, lekarza z II wieku, doprowadzaniem kobiet do tego skądinąd nierozpoznanego przez siebie stanu. Wibrator uwolnił ich od takich niewdzięcznych, choć podobno dochodowych zajęć. Książka Maines nie jest jednak tylko przyczynkiem do dziejów AGD, lecz rysuje szerokie tło kulturowe epoki, jej mody medyczne, hochsztaplerstwo i przesądy: hydro- i elektroterapię, leczenie wibracjami nie tylko „histerii”, lecz też wszystkiego innego. Najważniejsze zaś, że obok nader rzetelnej, a zarazem atrakcyjnej relacji historycznej stanowi ważny wkład w nasze rozumienie kobiecej seksualności, podając w wątpliwość „androcentryczny” mit o dominacji stosunku w udanym życiu erotycznym Aletheia, http://www.aletheia.com.pl/tytul/86/technologia-orgazmu-histeria-wibrator-i-zaspokojenie-seksualne-kobiet
W latach siedemdziesiątych absolwentka filologii klasycznej Rachel Maines postanowiła napisać pracę o robótkach ręcznych. Z olbrzymim zdumieniem i konsternacją odkryła reklamę wibratora w prasie kobiecej z 1906 roku. Po czym okazało się, że owa reklama nie była czymś odosobnionym. A przecież koniec XIX i początek XX wieku kojarzy się nam ze wstydliwością, a nie wibratorami. Nawet dziś w wyemancypowanym świecie zachodnim trudno wyobrazić sobie taką reklamę na łamach Cosmopolitan. A ponad 100 lat temu były one obecne. Ową anegdotę przytacza R. Maines na wstępie swojej monografii dotyczącej historii wibratorów. Ta opowieść jest dosyć urocza, a do tego dosyć znacząca jest sama potrzeba autorki wytłumaczenia powodów, dla których napisała pracę na tak niecodzienny temat. Dla wielu osób podjęta przez autorkę tematyka nie jest godna historyka. Tak jednak mogą sądzić tylko ci, którzy nie orientują jak zmienia się definiowanie historii w drugiej połowie XX wieku. Co ciekawe zanim wibrator stał się erotycznym gadżetem, to służył do leczenia histerii u kobiet.
Histeria jako choroba została opisana w korpusie hipokratejskim. Postrzegano ją jako chorobę macicy, która z powodu wysuszenia zaczyna wędrować do góry ciała i uciskać wewnętrzne narządy. W teorii humoralnej, która przez ponad tysiąc lat była obowiązującym sposobem wyjaśniającym działanie ludzkiego organizmu uważano, że leczenie tej ciężkiej choroby kobiet polegało na uprawianie seksu, a w przypadku kobiet niezamężnych na masażu sromu przez lekarza albo położną. Mimo odejścia od teorii humoralnej nie zmienił się sposób leczenia histerii praktycznie aż do końca XIX wieku. Dopiero na początku XX wieku coraz rzadziej zaczęto diagnozować to schorzenie. Amerykańskie Stowarzyszenie psychiatrów ostatecznie wykreśliło histerię z listy chorób dopiero w 1952 roku.
Praca składa się z pięciu rozdziałów. Pierwszy z nich zatytułowany „Zajęcie, którego nikt nie chciał” autorka pokrótce opisuje historię sposobów doprowadzania kobiet do orgazmu podczas praktyk medycznych, co doprowadziło do wynalezienia wibratora, który do mniej więcej lat dwudziestych XX wieku uchodził za profesjonalny przyrząd medyczny. Rozdział drugi „Kobieca seksualność jako patologia histeryczna” opowiada o postrzeganiu histerii i sposobach jej leczenia od korpusu hipokratejskiego, gdy opisano ją jako chorobę, przez średniowiecze, epokę nowożytną, aż po XIX wiek i Freuda. Trzeci rozdział „Mój Boże, czego ona chce” dotyczy postrzegania kobiecej seksualności, orgazmu i masturbacji od antyku po koniec XX wieku. Rozdział czwarty „Sprowadzając soki na dół” opowiada o tradycyjnych sposobach leczenia histerii u kobiet od masażu łechtaczki, przez wykorzystanie hydropatii, hydroterapii, eletrolecznictwa, aż po wibratory na parę wodną i eletromechaniczne, które po raz pierwszy wykorzystano w terapii w 1878 roku. Wibratory trafiły nie tylko do gabinetów lekarskich, ale też do prywatnych domów. O ile elektryfikacja domów zaczęła się w USA i UK po 1876 roku, to już 1889 roku reklamowano w kobiecej prasie wibratory jako użyteczny przyrząd. Prawie do końca lat dwudziestych XX wieku wibratory były normalnie reklamowane w prasie kobiecej. Dopiero w końcu tej dekady wibrator staje się sprzętem, który staje się tematem tabu, co częściowo było spowodowane wykorzystywaniem go jako erotycznego gadżetu w filmach pornograficznych. Wreszcie ostatni rozdział „rewidując model androcentryczny”poświęcony jest postrzeganiu kobiecej seksualności przez pryzmat męskich doświadczeń i skojarzeń.
W książce R. Maines mamy sporo powtórzeń. Szczególnie dotyczy to pierwszego rozdziału. Podejmowane tam watki omawiane są w dalszych częściach pracy. Jak zauważa sama autorka książki tematyka nie jest dobrze przebadana, brak jest też źródeł. Trudno nazwać ową książkę wyczerpującą. Blado wypada ostatni rozdział monografii. Mimo tych potknięć, to zdecydowanie warto do niej zajrzeć. Po pierwsze temat jest fascynujący. Przez wieki kobiety dla osiągnięcia orgazmu (co oczywiście tak nie było nazywane) zapisywały się na regularne wizyty u lekarzy. A do tego za owe wizyty płacili ich mężowie lub ojcowie. Taki świat jest tak bardzo obcy i odległy od naszych wyobrażeń o epoce nowożytnej czy o XIX wieku. Po drugie ten obcy świat był powszechny raptem kilka pokoleń wcześniej. To pokazuje jak ulotną rzeczą jest tradycja, która stale przepotwarza się. Wreszcie książka przypomina, że historia nie musi dotyczyć jedynie nudnej historii politycznej, ale rzeczy bardziej ulotnych, ludzkich zachowań, obyczajów, postrzegania świata.
taka sprawiedliwość , panie zaspokajały swoje potrzeby u lekarza, faceci musieli zadawać się z nierządnicami…
Teraz dobrze się zastanowię zanim powiem, że wpadłam w histerię 🙂