Autor: Karolina Stojek-Sawicka
-
Wydawnictwo: BELLONA
Data wydania: 2014
ISBN: 98131774 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda Liczba stron: 294
Panuje słuszne przekonanie, że w przeszłych wiekach pozycja kobiet była niska. Białogłowy dawniej były pozbawione większości praw, zdegradowane do roli gospodyni, żony i matki. Nawet nie wiedziano na początku, jak nazywać niewiasty, pojawiło się wiele określeń, a najpopularniejsze dziś słowo „kobieta” weszło do użytku późno i zrazu miało wydźwięk pejoratywny.Idealnym przykładem potwierdzającym słuszność powiedzenia, że „książki nie należy oceniać po okładce” jest pozycja Karoliny Stojek-Sawickiej zatytułowana Szlachcianki w dawnej Polsce. Na salonach i od kuchni. Ładnie wydana w 2014 roku przez warszawskie wydawnictwo BELLONA publikacja, posiada niestety wiele błędów i mankamentów.
Ale czym naprawdę zajmowała się kobieta?
Jak żyła?
O czym marzyła?
Jakie miała ambicje?
Jak spędzała wolny czas?I nie mówimy tu o wielkich władczyniach, heroinach lub świętych, o tych, które odcisnęły piętno na historii świata czy kraju. Ale o zwykłych, przeciętnych kobietach. Mieszkankach dworku szlacheckiego. z opisu wydawcy
Autorka niniejszej książki, Karolina Stojek-Sawicka jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Wrocławskiego. Spod jej pióra wyszły przede wszystkim publikacje poświęcone tematyce szlachty i kobiet w epoce nowożytnej, wymienić należy między innymi: Duchowieństwo katolickie w życiu Radziwiłłów nieświeskich w XVIII wieku (2011) czy Szlachcianki w świecie sarmackim: jak żyły kobiety na dworach szlacheckich w dawnej Polsce? (2013), będąca pierwszą częścią o szlachciankach w epoce nowożytnej. Druga cześć owej serii zamyka się wyżej wymienioną publikacją Szlachcianki w dawnej Polsce. Na salonach i od kuchni, której chciałabym poświęcić więcej uwagi.
Niniejsza praca składa się z dwunastu rozdziałów kolejno poświęconych wychowaniu córek szlacheckich oraz edukacji domowej i klasztornej. Następnie autorka skupia się na zagadnieniu miłości, małżeństwa i wierności. Kolejny rozdział dotyczy macierzyństwa i form wychowania potomstwa. Czwarty rozdział odnosi się do zamążpójścia córek szlacheckich, posagu i wiana. W dalszych rozdziałach autorka skupia się na wyposażeniu wnętrza dworu szlacheckiego, poszczególnych pokoi przeznaczonych dla kobiet oraz służbie. Zajmuje się poszczególnymi elementami strojów szlachcianek oraz skupia się na ówczesnej modzie. Siódmy i ósmy rozdział dotyka niezwykle delikatnego zagadnienia: higieny. Dowiadujemy się z nich o podejściu w epoce nowożytnej do mycia i towarzyszącym ludziom zapachach. Następnie czytamy o szlacheckim menu, zdrowiu i chorobie oraz towarzyskich obowiązkach gospodyń szlacheckich. Autorka zamyka swój wywód rozmyśleniami na temat czasu wolnego i stosunku szlachcianek do słowa pisanego.
Lektura jest bardzo wciągająca i czyta się ją jak powieść z rodzaju literatury pięknej. Autorka jednak popełniła wiele błędów, których nie sposób nie zauważyć. Przede wszystkim w publikacja, która uchodzi za pracę historyczną powinna posiadać przypisy do cytowanych fragmentów. W książce Szlachcianki w dawnej Polsce. Na salonach i od kuchni, gdzie autorka powołuje się na szereg cytatów brakuje konkretnych odniesień do ich pochodzenia przez co staje się bardzo mało przydatna. Ponadto źródła i literatura przedmiotu umieszczone na końcu są zaledwie, jak zauważa sama Autorka, „Wyborem źródeł i najważniejszej literatury”. Nie jest to zatem pełna bibliografia, której należałoby się spodziewać po pozycji historycznej. Co więcej nieodzownym elementem publikacji jest szereg spekulacji podważających wiedzę Autorki, bardzo często można spotkać określenia „chyba”, „być może”, „wydaje mi się” czy „prawdopodobnie”. Autorka między innymi pisząc o medycynie ludowej i podając przykład zielników pisze o nich „różne zielniki”. określenie to niczego w zasadzi nie tłumaczy bo nie podpowiada konkretnego źródła, czytelnik nie wie czy chodzi o zielniki ludowe czy np. klasztorne.
Kolejnym elementem publikacji są wszechobecne anachronizmy. Autorka, być może celowe, jednak bardzo rażąco miesza ze sobą teraźniejszość z przeszłością. Tak oto, np. Rozdział 3 rozpoczyna od słów: „Współczesna cywilizacja zachodnia boryka się z problemem starzejącego się społeczeństwa. Problem ten narasta z każdym rokiem w wyniku coraz mniejszego przyrostu naturalnego. Z upływem czasu będzie nam przybywać seniorów,a coraz mniej będzie się rodzić dzieci. Obecnie większość kobiet nie ma zamiaru rezygnować z pracy, pasji i różnych zajęć żeby urodzić i wychować dziecko (…)” (s. 85). Przytoczony fragment prezentuje powszechnie znane problemy współczesnego świata, ale nie ma żadnego związku ze szlachciankami w epoce nowożytnej. Podobny przykład stanowi opis dworu szlacheckiego, gdzie czytamy: „Żeby sobie wyrobić wyobrażenie o tym, jak taki dwór wyglądał, wystarczy przejść się na współczesne osiedle domków jednorodzinnych (…)” (s. 125). Kolejny przykład anachronizmu pochodzi z Rozdziału 6 poświęconego modzie: „Jedną z części garderoby, do której kobiety od zawsze czuły słabość, są byty. (…) Niektóre niewiasty mają po kilkadziesiąt, a nawet kilkaset par obuwia, a każda bardziej wymyślna i przyciągająca uwagę. (…) Ponoć szpilki czynią kobietę bardziej zmysłową, a na mężczyzn działają silniej niż jakikolwiek afrodyzjak (…)” (s. 153). Niestety podobnych przykładów na mieszanie z sobą czasów przeszłego i teraźniejszego można wymienić znacznie więcej.
Bez wątpienia powyższa publikacji Karoliny Stojek-Sawickiej dotyka niezwykle interesującego zagadnienia jakim jest kobieta w epoce nowożytnej. Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem i dla osób, które nie chcą traktować jej jak publikacji ściśle naukowej jest zapewne interesującą lekturą. Dzięki lekkości pióra Autorki, można bardzo szybko przebrnąć przez liczącą 288 stron pozycję, którą chętnie zaliczyłabym do beletrystyki.
Wydawnictwo Bellona ma chyba jakiś większy problem. Od strony edytorskiej ich publikację wyglądają tragicznie. Szkoda, bo mam sporo ich starszych książek, które trzymały całkiem przyzwoity poziom.
Czy to aby nie za surowa ocena dla tej książki? Zdaje się, że ona miała być właśnie przyjemną lekturą do kawy opartą o historyczne ciekawostki, a autorka recenzji potraktowała ją surowy recenzent z Nature :). Z chęcią sama się przekonam i przeczytam tę pozycję :). Pozdrawiam!
Dziękuję za wpis 🙂 Cóż nawet przyjemna lektura do kawy nie może być banalna oraz nie jest zwolniona z zasad poprawności stylistycznej i merytorycznej. Autorka popełnia sporo błędów w tej Publikacji, stąd taka moja ocena. Ponadto książka poza tym, że miała być łatwa, lekka i przyjemna uchodzi za pozycję historyczną, jest w niej mnóstwo ciekawostek, tyle, że ciężko je zweryfikować gdyż brakuje przypisów-to już kardynalny błąd. Również pozdrawiam i życzę miłej lektury 🙂
Cóż złego gdy autor nie będąc pewien, zaznacza to wtrąceniami – być może, prawdopodobnie itp.? Dzięki temu postępuje uczciwie