Autorka: Jennifer Jordan
-
Tłumaczenie: Piotr Pawlaczek
Tytuł oryginału: Savage summit
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria/cykl wydawniczy: Z różą wiatrów
Data wydania: 2016-03-02
ISBN: 978-83-271-5514-6 - Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 388
Choć nie tak wysoki jak Mount Everest, K2 jest znacznie bardziej niebezpieczny. Warunki wspinaczkowe na położonym na granicy Chin i Pakistanu masywie należą do najcięższych na świecie. Wejść na szczyt próbowało 90 kobiet, udało się to tylko sześciu – trzy spośród nich straciły życie w drodze powrotnej, a dwie zginęły w trakcie innych wypraw.
W „Okrutnym szczycie” Jennifer Jordan opowiada o tragicznych, inspirujących niecodziennych losach garstki kobiet, które rzuciły wyzwanie bezwzględnej górze i zginęły, pragnąc dogonić swoje marzenia.
z opisu wydawcy
Pozwoliłem sobie na przedstawienie w krótkim czasie, pod rząd kilku książek o K2, jego historii i wspinających się tam ludzi. Zabieg ten, mam nadzieję, da czytelnikom możliwość porównania tych prac, co w dzisiejszym, niesamowitym wręcz zalewie literatury górskiej na rynku księgarskim staje się chyba coraz ważniejsze.
Gdy czytałem omawianą teraz książkę, zastanawiałem się nad słowami-kluczami, którymi mógłbym ją scharakteryzować. Oto, co przez całą lekturę przychodziło mi do głowy: naiwne, momentami wręcz ckliwe, literacko słabe, mistycyzujące (w najgorszym sensie tego słowa)… Pod koniec, zgodnie z logiką emocji i swojego sposobu widzenia opisywanych wydarzeń Jordan sięga nawet po numerologię (s. 378). Książka w założeniu ma nas zapoznać z losami Wandy Rutkiewicz, Liliane Barrard, Julie Tullis, Chantal Mauduit oraz Alison Hergreaves.
Od samego początku zwraca uwagę, że Autorka zdaje się przypisywać sobie niezwykłą wprost zdolność przedstawiania myśli i motywacji bohaterek: na przykład Wanda Rutkiewicz „pochyliła głowę i zmówiła cichą modlitwę” (s. 54). Jordan pisze w sposób egzaltowany, przesadnie emocjonalny, co pewien czas uciekając się do niemal kiczowatego psychologizowania. Momentami można odnieść wrażenie, że nie jest to literatura faktu, a powieść – ale bardzo słaba ta powieść. Poza tym znajdziemy w książce szereg, w najlepszym razie dziwnych stwierdzeń. Wedle autorki wspinacze podejmują „decyzję, by żyć i umrzeć w górach” i wynika ona z ich „pasji” (s. 367). Swoją drogą duża część książki w ogóle nie dotyczy K2, a bardziej losów i historii bohaterek (np. cały rozdział 7).
W zalewie mało ciekawych fragmentów zdarzają się sporadycznie całkiem przytomne spostrzeżenia. Na s. 150-154 Jordan obnaża niskie w gruncie rzeczy pobudki kierujące wieloma działaniami różnych wspinaczy. Może warto czasem to sobie uświadomić i nazwać po imieniu. Niektóre postacie kreowane na pomnikowe okazują się bowiem zwyczajnymi chamami. W ogóle pełno tu indywiduów wysoce niemiłych, nieetycznych czy wręcz odrażających. Wielokrotnie powtarzają się nienapawające optymizmem słowa: obsesja, brud, zmordowanie, otępienie, zła decyzja – czy to jednak rzeczywiście charakteryzuje wspinaczkę w górach wysokich?
Niestety można się też natknąć na fragmenty co najmniej dyskusyjne, jak ten sugerujący dziesięciolecia prób przejścia tzw. komina House’a (s. 120). W rzeczywistości przed amerykańską ekspedycją z roku 1938 do tego miejsca nie dotarł nikt. Członkowie jedynych dwóch wcześniejszych ekspedycji obrali ostatecznie w ogóle inną grań (w roku 1902 – północno-wschodnią), albo na tej, gdzie znajduje się wspomniany komin, dotarli do wysokości ok. 6100/6200 m n.p.m., czyli mniej więcej 200 metrów poniżej komina House’a (ekspedycja z 1909 r.).
Osobiście zupełnie nie odpowiada mi antropomorfizowanie góry czy gór. W jaki niby sposób są one okrutne? Czy przyroda ma wolę, działa intencjonalnie, wchodzi w jakąś świadomą interakcję ze wspinaczem? Naprawdę góra czyha, zabija, mści się, nie wypuszcza z objęć, broni dostępu, wybiera ofiary, decyduje itd.? Takie widzenie rzeczywistości jest niczym więcej, jak próbą usprawiedliwienia ryzykownych czy wręcz nieodpowiedzialnych działań człowieka.
Niestety w książce ponad wspomniane zarzuty jest cała gromada niezręczności terminologicznych i błędów językowych, które zapewne są konsekwencją niewprawnego tłumaczenia oraz braku porządnej korekty edycyjnej. Doprawdy mówi się (s. 55, 74, 283) „szlak wspinaczkowy” czy „szlak na K2” ?? Równie zaskakujące i irytujące dla wspinacza jest czytanie o „spięciu się liną” (s. 119 i n.), „obładowanych śniegiem zboczach” (s. 74, 119, 122), „narzędziach” (s. 185, zamiast przyrządach asekuracyjnych), „trudnych do przewidzenia spadach kamieni, seraków oraz nawisów śnieżnych” (s. 212), „spadku wspinacza” (s. 358), itd. Błędy rzeczowe innego typu także nie są obce Autorce i Tłumaczowi: K2 nie jest zbudowane z granitów (s. 80), tylko głównie z gnejsów (zwanych nawet „K2 gneiss”).
Wśród błędów polskiego tłumaczenia na plan pierwszy wysuwają się „Lhoce” zamiast „Lhotse”(s. 209, 341 i n.), „lodowiec Godwina-Austena” (s. 319), „wyprawy himalaistyczne” (s. 355) oraz kuriozalna odmiana „licentiae poeticae” (przypis s. 91). Pisownia jest, jak widać z powyższych uwag, wyraźną piętą achillesową Tłumacza, który wielokrotnie nie potrafi się zdecydować, jak pisać: Adrian czy Hadrian (s.66), Maurice czy Maurise (s. 112, 120). Inne usterki tego typu znajdują się na s. 58, 119. Edytorskim mankamentem są z pewnością nieliczne i fatalnej jakości zdjęcia. W ogóle szata graficzna książki jest niestaranna.
Autorka stworzyła pracę o kobietach, które wspinały się na K2, zbierając pobieżnie różne dane i informacje. Niestety zupełnie tego nie przemyślała i nie pogłębiła, więc powstał po prostu zbiór fragmentów przepisanych z innych źródeł, przetrawionych przez nieco irytujący, mało odkrywczy sposób jej narracji. Książka ta nie wnosi nic nowego do piśmiennictwa o K2, ani do biografii przedstawianych w niej himalaistek. Jeśli ktoś nie czytał o wspinaczkowej historii tego szczytu zdecydowanie lepiej sięgnąć do innych pozycji na ten temat. Jeśli czytelnik zainteresowany jest poszczególnymi postaciami, obecnymi na kartach tej książki – powinien raczej sięgnąć po zdecydowanie lepsze i ciekawsze prace, jak np. „Wanda” czy „Halina” (A. Kamińskiej). Książki Okrutny szczyt. Kobiety na K2 Jordan z pewnością nie warto kupować, nie warto jej też chyba czytać.