Autor: Artur Wodzyński
-
Wydawnictwo: Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku
Data wydania: 2013
ISBN 978-83-63029-25-8
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 398
Monografia Artura Wodzyńskiego jest bardzo wartościowym opracowaniem odzwierciedlającym życie codzienne żołnierzy Wojska Polskiego w kampanii 1939 r. W polskiej historiografii wojskowej brak takich prac.z recenzji prof. Władysława Rezmera
Czytanie o kampanii wrześniowej ma w sobie coś z samoudręczenia, gdyż w historii Polski można odnaleźć niewiele wydarzeń, które budziłyby równie silny żal i rozgoryczenie. Wrześniową traumę bezskutecznie starano się przepracować na różne sposoby, lecz faktem pozostaje, że na wielu płaszczyznach Wojsko Polskie okazało się nieprzygotowane do konfrontacji z zachodnim sąsiadem. Artur Wodzyński postanowił oddać głos uczestnikom kampanii, grupując pozostawione przez nich relacje w kilka rozdziałów obejmujących poszczególne aspekty żołnierskiej codzienności. Tego typu książki stanowią bardzo interesujące uzupełnienie tradycyjnych analiz klęski wrześniowej, opartych na historii wydarzeniowej. Podstawowym „narzędziem” wojny każdorazowo pozostaje człowiek, a to sprawia, że badacz wojskowości nigdy nie powinien tracić z pola widzenia losu zwykłych żołnierzy. Wodzyńskiemu z pewnością nie można postawić zarzutu nieznajomości tej tylko pozornej oczywistości.
Recenzowana książka stanowi rozszerzoną wersję pracy magisterskiej obronionej przez autora w 2012 r., co tłumaczy nieco szkolny język, w jakim została napisana. Jej podstawą stały się dzienniki i wspomnienia żołnierzy, w miarę możliwości jak najniższych stopniem, z wyłączeniem relacji autorstwa ludności cywilnej. Trochę szkoda, że zrezygnowano z tych drugich, ale rozumiem intencję Wodzyńskiego, gdyż mogłoby to zwiększyć objętość publikacji do niebezpiecznych rozmiarów i sprokurować pewne problemy redakcyjne. Trzymam kciuki, aby w przyszłości opracował i ten temat, ponieważ jest on niemniej ważny, a wciąż oczekuje na kompleksowe potraktowanie.
Jeśli ktoś oczekuje, że lektura „W odwrocie i walce” poprawi mu samopoczucie, to niestety przyjdzie mu stawić czoła smutnej rzeczywistości: chaos mobilizacyjny, improwizacja, zmęczenie, poczucie bezsilności i gorycz wyzierają na bez mała każdej stronie. Nieprzypadkowo w tytule książki „odwrót” występuje na pierwszym miejscu…
Po wprowadzeniu w postaci opisu ogólnych zasad organizacji WP i stosowanego przez nie wyposażenia następuje wrześniowa codzienność, której towarzyszyły niepewność, ale i nadzieja na odparcie agresji z pomocą sprzymierzeńców. Fatalne wrażenie wywołało porzucenie armii przez marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, ale autor akcentuje również takie problemy jak brak wsparcia lotniczego, zamęt informacyjny czy niewygodne buty. Ciągłe przemarsze dawały się żołnierzom mocno we znaki, stąd (stosunkowo niezbyt liczne) dezercje i maruderstwo, ale także obniżanie wartości bojowej całych oddziałów: zmęczonych i poranionych, niekoniecznie w wyniku bezpośrednich działań wroga. Napięcie psychiczne stawało się dla niektórych nie do zniesienia, znajdując ujście w postaci nerwic i samobójstw. Na domiar złego trzeba było mieć baczenie na przedstawicieli mniejszości narodowych, których większość nie budziła zaufania dowódców.
Najciekawszymi partiami okazały się w moim odczuciu fragmenty traktujące o morale, gdzie pojawił się także wątek plotki wojennej – zjawiska szalenie interesującego, ale często niedocenianego i zbywanego kilkoma zdaniami, jak również o relacjach z przeciwnikiem. Jego manewrowość sprawiała polskim żołnierzom znaczne trudności, co tylko pogłębiało panujący zamęt. Z dodatkową uwagą przeczytałem podrozdziały poświęcone antyniemieckiej propagandzie, jej konfrontacji z frontową rzeczywistością i traktowaniu jeńców przez obie strony. Wodzyński w większym niż do tej pory zakresie poświęcił w nich uwagę Sowietom, których postawy cechowały się chyba największą rozbieżnością: od mordowania jeńców, po akty niewymuszonej życzliwości. Nie było to na wojnie zjawisko nowe, ale w świetle treści „W odwrocie i walce” można odnieść wrażenie, że Polacy i Niemcy nie przejawiali aż takich skrajności. W przypadku żołnierzy WP dochodził też problem pilnowania jeńców w warunkach postępującego odwrotu, stąd też zdarzało się, że wypuszczano ich w zamian za deklarację zadbania o jeńców polskich, bądź też po prostu rozstrzeliwano.
Ponadto w treści książki poruszono takie aspekty jak higiena, aprowizacja, religijność czy stosunek do ludności cywilnej. Można trochę żałować, że autor jedynie napomknął o wrogich aktach wymierzonych w WP, które kończyły się interwencjami żandarmerii, a czasem nawet wymianą strzałów. Jego uwagę przykuli za to sabotażyści i zjawisko szabrowania prywatnego mienia przez żołnierzy, przybierające niekiedy irracjonalne formy. Nie rozumiem tylko dlaczego Wodzyński zakwestionował prawdziwość wspomnień jednego z uczestników kampanii, który twierdził, że miał do czynienia z oficerem regularnie bijącym podwładnych po twarzy. Napisana przez niego książka nie jest przecież z gatunku tych, które wybielają postępowanie niektórych osób i krzewią wizję Polaka jako rycerza bez skazy i zmazy. Oficerowie-sadyści trafiają się w każdej armii bez względu na okres historyczny, a przecież takie sytuacje zapadają w pamięć i trudno nawet dywagować co mogłoby powodować żołnierzem, aby ją zmyślił.
„W odwrocie i walce” spełnia bardzo pozytywną rolę, albowiem kształtuje wyobraźnię historyczną czytelnika. Dzięki temu ma szansę lepiej zrozumieć przebieg wydarzeń i nadać im odpowiedni kontekst. Często nie zwraca się uwagi na tak „drobne” kwestie, jak wyżywienie czy brak snu, koncentrując się zamiast tego na doktrynie obronnej bądź działaniach operacyjnych. Są one niewątpliwie ważne, ale za ich realizację odpowiedzialni są konkretni ludzie. Na ich postępowanie w toku kampanii wpływa wiele czynników, które starał się uchwycić Wodzyński. Myślę, że ma prawo czuć się zadowolony z efektu swojej pracy, podobnie jak zadowolenie będzie zapewne odczuwać większość czytelników.