Autor: Stanisław Bohdanowicz
-
Wydawnictwo: Ośrodek Karta/Dom Wydawniczy PWN
Data wydania: 2014
ISBN 978-83-7705-540-3
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 352
O polskiej V Dywizji Syberyjskiej wiadomo niewiele. Utworzona we wschodniej Rosji, która w 1918 roku była areną zmagań militarnych bolszewików, wojsk białych, oddziałów czeskich, polskich… zgromadziła 11 tysięcy żołnierzy. Tytułowy ochotnik – Stanisław Bohdanowicz daje wyjątkowo cenne świadectwo działalności tej formacji. Autor, choć jako szeregowiec nie mógł wnikliwie obserwować działań dowództwa, przekazał prawdziwy obraz warunków, w jakich powstawała Dywizja, losy żołnierzy, a także czas, kiedy w Rosji rodził się bolszewizm. z opisu wydawcy
Wspomnienia Stanisława Bohdanowicza, żołnierza 5 Dywizji Strzelców Polskich (tzw. Dywizja Syberyjska), stanowią lekturę obowiązkową dla osób zainteresowanych wojskowością, bez względu na preferowany okres. Dostarczają one bowiem niezwykle cennych informacji pozwalających zrozumieć w jaki sposób toczyło się życie żołnierzy i jak niewiele miało ono wspólnego z powszechnymi wyobrażeniami na ten temat, ukształtowanymi przez kulturę popularną. Dość powiedzieć, że tytułowy „Ochotnik” nie miał nawet okazji uczestniczyć w bitwie, jak zresztą większość jego kolegów z 5 DSP.
Książka w naturalny sposób dzieli się na dwie części: pierwsza obejmuje okres służby wojskowej trwającej od końca 1918 r. do 10 stycznia 1920 r., kiedy to żołnierze 5 DSP skapitulowali przed bolszewikami, zaś druga dotyczy niewoli autora, zakończonej upragnionym powrotem do Polski w listopadzie 1921 r.
Bohdanowicz, po rezygnacji z dalszej nauki w gimnazjum, za zgodą rodziców wstąpił na ochotnika do polskiej armii formującej się na Syberii przy wydatnej pomocy Legionu Czechosłowackiego. Przyświecającym 5 DSP celem była walka u boku armii gen. Aleksandra Kołczaka z bolszewikami, jak również jak najszybsze przedostanie się do Polski. Okolicznością, która tragicznie zaważyła na losach Dywizji było wyznaczenie jej do osłony odwrotu „białych”. Zanim jednak doszło do kapitulacji, autor miał okazję obserwować codzienne życie żołnierzy, kształtowanie się relacji z innymi nacjami (Czechosłowakami, Serbami, Rosjanami, Japończykami, Amerykanami z YMCA…) i różnice w pojmowaniu polskości. Przykładowo, jeńcy z CK armii niechętnie godzili się na noszenie orzełków, stawiając na pierwszym miejscu identyfikację z Austro-Węgrami. Inną ciekawostką mogło być delegowanie jeńców z armii niemieckiej do żandarmerii, gdyż mieli być szczególnie predystynowani do wykonywania takich działań z uwagi na rzekomą „pruską” mentalność. Bohdanowicz chwalił jednak ich pracę, gdyż skutecznie potrafili bronić interesów polskich żołnierzy, nie wyłączając starć z przedstawicielami innych nacji, co miało o tyle duże znaczenie, że kiedy zaczęło się rozstrzeliwanie jeńców, to starano się ukrywać żandarmów, będących przecież najbardziej nielubianą kategorią żołnierzy. Tego typu smaczków jest zresztą więcej (spory o koronę nad orzełkiem, grabież wszystkiego, co się dało – nie wyłączając armat!, akcje pacyfikacyjne, budzące wyjątkowe zakłopotanie autora relacje z kobietami, itp.), ponieważ młodemu chłopakowi, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z wojskiem wszystko wydawało się ciekawe i zaskakujące, w związku z czym opisywał zjawiska, które zazwyczaj bywają we wspomnieniach pomijane jako (pozornie) oczywiste.
Autor został przydzielony do kompanii łączności, a jego kilkukrotne starania o przeniesienie do batalionu szturmowego nie przyniosły rezultatu. Sprawiło to, że nie miał okazji bezpośrednio uczestniczyć w walkach, ale być może uratowało mu życie, ponieważ bolszewicy zwykli rozstrzeliwać jeńców, których udało im się zidentyfikować jako „szturmaków”. Do najbardziej dramatycznych należy wątek, kiedy ku oburzeniu znacznej części żołnierzy skapitulowano przed „czerwonymi”, a część strzelców – nie wyłączając Bohdanowicza – postanowiła zlekceważyć rozkaz i przebić się na własną rękę (w tym przypadku nieskutecznie). Doszło wówczas do powstania silnego podziału: część żołnierzy czuła się zobligowana do zachowania posłuszeństwa, a druga otwarcie kwestionowała zawarte z bolszewikami porozumienie, do którego doszło nie w wyniku klęski militarnej, ale w trosce o podążające wraz z wojskiem rodziny oficerów. Jak się miało niebawem okazać, poddanie się przyniosło fatalne skutki… Jednym z najważniejszych wniosków autora było w związku z tym stwierdzenie, że tak długo jak żołnierz dysponuje bronią, tak długo jest kowalem własnego losu – kiedy jednak ją składa, wówczas zdany jest na łaskę i niełaskę wroga. Poddanie się „czerwonym” miało kosztować 5 DSP być może więcej ofiar w wyniku katorżniczej pracy, głodu i zimna niż ewentualna próba przebicia się. Warto również nadmienić, że kluczową rolę w dramacie 5 DSP odegrał Legion Czechosłowacki znacząco uniemożliwiając posuwanie się naprzód „polskich” pociągów.
Niewola upłynęła Bohdanowiczowi pod znakiem tragicznych warunków panujących w obozie jenieckim, głodu, pracy ponad siły, poszukiwaniu możliwości uchylenia się przed nią (nawet… nauczając serbskiego), nieudanej ucieczki, szoku bolszewickiego terroru, nędzy miejscowej ludności i oczekiwania na powrót do Polski w ramach wymiany jeńców. Plastyczność i wielowątkowość odmalowanego przez autora obrazu uniemożliwia jego skrótowe przedstawienie. Uderza jednak przede wszystkim barbarzyństwo „czerwonych”, przejawiające się w kompletnie nieprzemyślanym niszczeniu tkanki społecznej i gospodarczej kraju. Co ciekawe, książki traktowano jako… zapas bibułek do sporządzania papierosów, co stanowi najlepszy symbol nowych porządków. Głód i szerzące się zbydlęcenie udzielały się także jeńcom, a końcowy opis powrotu koleją do Polski obfituje w sceny, które jednocześnie budzą przerażenie, śmiech i niedowierzanie. Kiedy Bohdanowicz dotarł wreszcie do ojczyzny, otrzymał od rodziny paczkę zawierającą jabłka i czekoladę, co w ogóle go nie ucieszyło, ponieważ wolałby ziemniaki… Nie ukrywa on zresztą, że dwuletnie doświadczenia jenieckie poważnie zaciążyły na jego późniejszym życiu, a jakiś czas po powrocie wciąż zachowywał się jak zaszczute zwierzę.
Co decyduje o wyjątkowości recenzowanych wspomnień? Przede wszystkim wgląd w wewnętrzne życie wojska, także w okresie przebywania żołnierzy w niewoli. Tworzenie się więzi grupowej, traktowanie cywilów, codzienny chaos, niebezpieczeństwa czy słabości. Często bowiem zapominamy, że osoby noszące mundury przed niemal 100 laty były zwykłymi ludźmi silnie zakorzenionymi w kulturze swoich małych ojczyzn. Stąd też więcej można przeczytać o kobietach, butach i kradzieżach niż o działaniach wojennych, których autor nie znał zresztą z autopsji. Wszystko to czyni „Ochotnika” pierwszorzędnym źródłem pozwalającym uzmysłowić sobie, że większy wpływ na wojnę miewają czasem wszy i głód niż naboje wroga.