Autor: Mark Bowden
-
Tłumaczenie: Aleksandra Brożek
Tytuł oryginału: Black Hawk Down
Wydawnictwo: Mayfly
Data wydania: 2011
ISBN 978-83-62827-03-9
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 504
Kanwa filmu Ridley’a Scotta i międzynarodowy bestseller końca XX wieku, którego polskie wydanie ukazuje się po raz pierwszy prawie 20 lat po wydarzeniach w Mogadiszu. Próba ujęcia adiutantów somalijskiego watażki zakończona strąceniem 2 helikopterów i śmiercią 18 amerykańskich żołnierzy nie jest luźnym rozważaniem nad sensem amerykańskiej interwencji, ale trzymającą w napięciu niemalże stenograficzną relacją z pola bitwy. Książka Marka Bowdena przypomina dokładnie ułożoną grę strategiczną, w której pionkami są elitarne oddziały rangersów i Delta Force, grę rozsypującą się na naszych oczach jak kostki domina. Nieprzypadkowo Bitwa o Mogadiszu, jak nazwały operację wojskową media, stanowi klasyczne studium przypadku jak wszystko, co miało pójść dobrze, poszło całkowicie źle.
informacja wydawcy
Któż nie oglądał filmu wyreżyserowanego przez Ridley’a Scotta zatytułowanego „Helikopter w ogniu”? Znacznie mniejsza liczba osób zdaje sobie za to sprawę, że od pewnego czasu dostępny jest polski przekład książki Marka Bowdena, stanowiącej kanwę ww. produkcji kinematograficznej. W momencie ukazania się na rynku amerykańskim w 1999 r. wzbudziła znaczny rezonans społeczny, szczególnie w kontekście dyskusji prowadzonej nad zasadnością odgrywania przez Stany Zjednoczone Ameryki roli „światowego policjanta”. Publikacja Bowdena, choć nie ma charakteru jawnie oskarżycielskiego, obnaża takie aspekty polityki militarnej USA, które do najchlubniejszych nie należą. Gdyby komuś przyszło do głowy kierować pod jego adresem zarzuty o defetyzm itd., to warto mieć świadomość, że „Helikopter w ogniu” bazuje przede wszystkim na wspomnieniach uczestników dramatycznej akcji w Mogadiszu z 1993 r. i zyskał oficjalną aprobatę środowiska weteranów walk toczonych w Somalii. Autor nie jest więc wyrazicielem wyłącznie własnych poglądów.
Początkowo miałem problem z przyzwyczajeniem się do popularnej w USA fabularyzowanej formy konstruowania narracji. Nawet jeśli zamieszczone w książce dialogi bazują na zachowanych nagraniach i wspomnieniach, to było to dla mnie trudne do zaakceptowania novum. Przełamanie niechęci było jednak o tyle zasadne, że skupienie się na treściach przekazywanych przez Bowdena jest kluczowe z punktu widzenia możliwie szerokiego przyswojenia sobie poszczególnych elementów układanki składających się na obraz brzemiennego w skutki chaosu i niekompetencji.
Nietrudno dojść do wniosku, że główną przyczyną amerykańskich problemów w Somalii, których apogeum stanowiła opisana akcja w Mogadiszu mająca na celu aresztowanie kilku lokalnych watażków, a która przekształciła się w prawdziwą bitwę na ulicach miasta, była nieznajomość lokalnych stosunków pogłębiona brakiem elementarnej chęci przyswojenia sobie wiedzy na temat żyjącej tam ludności. W efekcie US Army popełniała błąd za błędem, nastawiając przeciwko sobie nawet przyjaźnie nastawione klany, wśród których znajdowały się osoby wykształcone w Stanach, a nawet profesorowie lokalnych uniwersytetów „przypadkowo”, acz zadziwiająco regularnie zabijani w wyniku nalotów. Arogancja bijąca z kolejnych posunięć ówczesnych amerykańskich decydentów wydaje się dziś iście porażająca, co prowadzi do wyrażanego w różnych formach przez Bowdena pytania kogo i przed kim bronili przebywający na terenie Somalii z mandatu ONZ żołnierze US Army? Swoistą odpowiedzią była masowość oporu przeciwko interwentom objawiająca się w granicach Mogadiszu, bez względu na wcześniejsze podziały. W później nakręconym filmie aspekty te nie zostały równie silnie zaakcentowane, co w książce.
„Zabawa” w zrywanie dachów przez przelatujące nisko śmigłowce czy inne formy dokuczliwego zachowania wobec ludności cywilnej podyktowanego uczuciem pogardy żywionym wobec niej dodatkowo podsycały niechęć wobec Amerykanów. Sami żołnierze nie traktowali zresztą misji, w której brali udział, w kategoriach pomocy Somalijczykom, a jedynie doprowadzenia do zaprzestania walk wewnętrznych na „zachodnich zasadach” i ewentualnego ulżenia losowi dzieci. Wydaje się więc, że wcześniej czy później musiało dojść do eskalacji skutkującej poważnymi stratami wśród żołnierzy ONZ.
Niejako przy okazji Bowden przybliża wewnętrzne mechanizmy funkcjonowania US Army w warunkach trwającej kampanii, które uczyniły z niej najskuteczniejsze siły zbrojne XXI w. Po wojnie w Korei toczonej w latach 1950–1953 Amerykanie zdali sobie sprawę z nieskuteczności wdrażanego dotąd szkolenia, radykalnie je modyfikując na podstawie analizy przeprowadzonej przez gen. S.L.A. „SLAM” Marshalla. Dzięki temu wypracowano u żołnierzy automatyzm reakcji bazując na przekonaniu, że w warunkach bitwy podstawową motywacją każdego kombatanta jest ochrona własnego życia. Aby zapewnić mu choćby minimalny komfort psychiczny związany z podejmowaniem decyzji w sytuacji silnego stresu, żołnierz amerykański ma najpierw strzelać, a potem się zastanawiać. W związku z tym, jest w pełni chroniony przez państwo w przypadku zabicia cywili, jeśli tylko ich zachowanie było na tyle dwuznaczne, iż rodziło uzasadnione obawy o wrogie zamiary. Pozwala to skupić się na prowadzeniu walki bez obawy o konsekwencje popełnienia trudnego do uniknięcia błędu w warunkach walk toczonych w mieście. Mając powyższe na uwadze, „Helikopter w ogniu” zapewnia fascynujący wgląd w praktykę stosowania tego mechanizmu, choć ilość lejącej się na łamach książki „cywilnej” krwi niejednego czytelnika może wprawić w osłupienie.
Bowden starał się ponadto ukazać relacje łączące poszczególnych żołnierzy i ich reakcje na powstałą sytuację. Dzięki opisaniu zróżnicowanych postaw przypomniał czytelnikowi, że żołnierz nie jest bezduszną, zaprogramowaną maszyną, ale człowiekiem muszącym radzić sobie z emocjami.
Kontrowersyjność książki Bowdena na gruncie amerykańskim polegała przede wszystkim na odejściu od schematu „jak nasi dzielni chłopcy bronią na świecie wolności i demokracji”. Autor plastycznie ukazał za to, w jaki sposób krzewienie tych wartości wyglądało w Somalii, a dzięki wywiadom przeprowadzonym z przedstawicielami miejscowej ludności – również jak odbierali oni obecność wojsk ONZ, przede wszystkim zaś US Army. Szersze wnioski dotyczą przyczyn niechęci żywionej wobec USA w tzw. krajach trzeciego świata, tak rzadko podnoszonych w mediach, a tak gruntownie opisanych w literaturze postkolonialnej.
Wydaje mi się, że jest to istotna książka nie tylko z punktu widzenia adepta historii czy nauk politycznych, ale po prostu osób pragnących dowiedzieć się, w jaki sposób planowano i przeprowadzano operacje militarne w krajach, które były zbyt słabe, aby upomnieć się o własne interesy. Tragedia w Mogadiszu wymusiła weryfikację dotychczasowych zasad prowadzenia tego typu działań, ale pisząc o tragedii nie wypada pominąć konkluzji, że z perspektywy Somalijczyków interwencja ONZ była takim samym traumatycznym doświadczeniem, co trwająca nieprzerwanie wojna domowa. Bowden wykonał kawał dobrej roboty, uświadamiając opinii publicznej jak ważne jest wyczulenie na odmienności kulturowe, bo jego brak nie tylko niweczy skuteczność prowadzonych działań pomocowych, ale naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo żołnierzy, nie zawsze zdających sobie sprawę z tego, w jakim otoczeniu przyszło im operować.