Baner z okładką książki Jeździec bez głowy. Co o ciele wiedzieli średniowieczni ludzie?

Jeździec bez głowy. Co o ciele wiedzieli średniowieczni ludzie?

Autor: Jack Hartnell

  • Tłumaczenie: Maciej Miłkowski
    Tytuł oryginału: Medieval bodies: life, death and art in the Middle Ages
    Konsultacja naukowa: Paweł Becker
    Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
    Seria: ZROZUM
    Data wydania: 2021
    ISBN: 9788366570412
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: miękka
    Format: 219 x 164 mm
    Liczba stron: 376
Często myślimy o średniowieczu, że to ciemne wieki, zahamowanie rozwoju ludzkości na ponad tysiąc lat. Współcześnie wiele stosowanych w średniowieczu zabiegów medycznych określilibyśmy mianem tortur. Jack Hartnell dosłownie od stóp do głów pokazuje fascynujące oblicze tego okresu.

Autor obala wiele mitów dotyczących średniowiecza i pokazuje, że my — ludzie współcześni — mamy z ludźmi średniowiecznymi znacznie więcej wspólnego, niż początkowo by się wydawało. Bo czym różni się średniowieczna wiara w istnienie plemienia olbrzymów bez głów od wiary w istnienie zielonych ludzików zamieszkujących inne planety?od wydawcy

Pierwsze, czym chciałbym się podzielić, to to, że książka jest miła w dotyku i ładnie zaprojektowana (i kolorowa, co nie jest częste w takich edycjach). To oczywiście spostrzeżenie zupełnie niemerytoryczne, ale to wrażenie ze mną pozostało i postanowiłem od niego zacząć. Na dodatek zwracają uwagę nad wyraz wyraźne zdjęcia – szata graficzna bardzo „smaczna”.

Mamy w ręku tekst o historii kultury. To nie jest książka wyłącznie o ciele (choć w odniesieniu do niego zatytułowane i ułożone są rozdziały), ani wyłącznie o leczeniu (choć sporo się o tym dowiemy), ani wyłącznie o wiedzy, ani wyłącznie o religijności (która kształtowała rozumienie ciała i jego leczenie). To jest książka o tym, jak wszystkie te aspekty się przeplatały. Oddaje to zresztą tytuł oryginału – w tłumaczeniu niestety położono bardziej nacisk na chwytliwość.

Jeśli jednak kogoś frapuje, które państwo do XXI wieku spisywało swoje prawodawstwo na pergaminie (czyli na wyprawionej skórze) – to też się z tej książki tego dowie. Podobnie zresztą pozna tajniki produkcji samego pergaminu.

Bardzo ciekawa jest pretekstowa, dygresyjna konstrukcja niektórych rozdziałów. Cytat, skojarzenie, wyjaśnienie jednej kwestii staje się punktem wyjścia do wciągającej opowieści na inny temat. Tak na przykład jest z rozdziałem o stopach, który inicjuje intrygujący cytat o padaniu do stóp, aby kończyć się rozważaniami o pocałunkach (oczywiście wszystko w kontekście średniowiecza). Stopa i podróże także są w tym rozdziale. No bo przecież rozważania o książkach, wynikające z fragmentu o karbunkułach (to znaczy wrzodach), są dość „oczywiste”…

W książce znalazło także swoje miejsce wyjaśnienie źródeł wciąż gdzieniegdzie powtarzanego mitu o wykorzystywaniu przez Żydów krwi do jakichś niecnych rytuałów. Trzeba to wiedzieć.

Osobiście lubię językowe gry i zabawy – bawią mnie w związku z tym takie zestawienia, jak „ścięci święci”. To onomatopeicznie dźwięczące zestawienie słów pojawia się w kontekście rozdziału o relikwiach.

Aby wsączyć kroplę dziegciu w to miodem płynące omówienie napomknę, że w kilku miejscach autor niestety nieco „nadużywa swojego przywileju popularyzacji”. Pisze mianowicie o pewnych sprawach w sposób, którego uproszczenie ociera się o błąd. Wprost błędne (i to zarówno z punktu widzenia petrografii, jak i historii kultury) jest na pewno opisanie znaczenia słowa „porfirogeneta” i pochodzenia tego terminu (s. 144). Porfir to nie marmur!

Nie jestem też zwolennikiem (a nawet można uznać mnie za przeciwnika) stwierdzeń lekko kpiących w stylu „przedziwne zabiegi medyczne, komiczne w swojej absurdalności” (s. 21). Po pierwsze, przynajmniej część z nich była zaskakująco skuteczna, a po drugie takie podejście i uwagi są zwyczajnie nieprofesjonalne.

W kilku miejscach poczułem lekkie ukłucie niedosytu. Może czasem warto było sięgnąć dalej w historię i jej meandry. Podrzucając jeden przykład: oczywiście zielone soczewki z kamieni stosowano już w Rzymie (Neron miał przez taką patrzeć na walki gladiatorów). Do średniowiecznego europejskiego świata „przychodzą” one jednak z Arabii. Sądzę, że zwrócenie uwagi na takie niuanse podniosłoby jeszcze atrakcyjność tekstu. Niemniej w moim przekonaniu książkę tę warto przeczytać.

Technicznie tytuł ten określić mogę jako bardzo dobry (moje wyczulone oko wykryło tylko jedną literówkę na s. 81).

 

Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format:

Author

archeolog latynoamerykanista, geolog, alpinista

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content