Autor: Paul Veyne
-
Tłumaczenie: Piotr Domański
Tytuł oryginału: L’Empire gréco-romain
Wydawnictwo: Marek Derewiecki
Data wydania: 2008
ISBN 978-83-89637-84-7
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 904
Imperium zwane rzymskim było w istocie grecko-rzymskie. Po pierwsze ze względu na język. W zachodniej części imperium mową potoczną była łacina lecz we wschodniej – greka. Po drugie, rzymska kultura materialna i obyczajowa wyrosła z asymilacji kultury helleńskiej. Po trzecie, samo imperium było syntezą rzymskiej władzy i cywilizacji greckiej. Rzymianie przejęli kulturę od Greków, nie tracąc własnej tożsamości narodowej, byli w tym trochę podobni do współczesnych Japończyków, którzy przyjęli wiele z kultury europejskiej, bynajmniej nie przestając być Japończykami.Można zaryzykować stwierdzenie, że książka Veyne’a daje pewną całościową wizję pierwszej w dziejach „globalizacji”, będącej podstawą globalizacji w Europie współczesnej. Imperium grecko-rzymskie to połączenie przytłaczającej erudycji i lekkości w lekturze. Jest to książka do studiowania i do czytania. Do studiowania bo liczy blisko 2700 przypisów i sprawia wrażenie, że jej autor przeczytał wszystko, co napisano w starożytności i większość tego co napisano o starożytności. Wydaje się równie biegły w historii, jak i w filozofii i historii sztuki. Potrafi także w sposób fascynujący wciągnąć czytelnika w tok swoich myśli, sprawiając iż każdy z trzynastu tworzących książkę esejów czyta się jak wspaniałą opowieść o przeszłości.fragment opisu wydawcy
Jeśli ktoś pisze książkę o starożytności liczącą ponad 900 stron, a jednocześnie opatruje ją tak wieloznacznym tytułem, to możemy otrzymać dzieło wyjątkowe, albo kuriozalne. Paul Veyne należy do grona najwybitniejszych francuskich historyków antyku, a zatem zlekceważenie jego publikacji byłoby niewybaczalnym błędem. Jednocześnie już na wstępie można było żywić graniczące z pewnością przekonanie, że przedstawi ujęcie niebanalne, a przyjęta przez niego optyka nie będzie miała nic wspólnego z konwencjonalną historią polityczno-militarną, ustępującą miejsca próbie zrozumienia „dlaczego?”.
Pisząc o „imperium grecko-rzymskim” Veyne ma na myśli synkretyzm kultur, który dokonał się w okresie cesarstwa, dając kształt nowemu tworowi, nie tyle politycznemu, co cywilizacyjnemu. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że głównym obiektem jego badań jest historia mentalności, obejmująca w głównej mierze kształtowanie się podstaw samoidentyfikacji w obrębie społeczności funkcjonujących na różnych poziomach organizacji. Gdybym miał w jakiś sposób zaklasyfikować twórczość Veyne’a, byłaby to zapewne socjologia historii, tyle że w znacznie strawniejszej dla przeciętnego czytelnika wersji niż w przypadku Egona Flaiga. Mimo to, obcowanie z jego książkami wymaga posiadania przynajmniej podstawowej wiedzy o antyku, gdyż w przeciwnym razie wiele ważnych i interesujących wątków zwyczajnie może umknąć. Dostrzegam to na swoim przykładzie: po raz pierwszy sięgnąłem po recenzowane opracowanie zdecydowanie zbyt wcześnie.
Niekwestionowana erudycja Veyne’a wymaga odpowiedniej formy literackiej, która pozwoliłaby ukazać ją w pełnej krasie. Wybór padł na swoistą „wizytówkę” francuskiego środowiska akademickiego, czyli zbiór esejów naukowych. Dzięki temu, nawet pomimo monstrualnej objętości książki, lektura poszczególnych rozdziałów sprawia prawdziwą przyjemność, której nie chce się zbyt szybko zakończyć. Praca ta nadaje się bardziej do „smakowania” niż zwykłego czytania, a to gwarantuje wiele udanych wieczorów.
Jedynym minusem jest w tym kontekście zbytnia rozwlekłość niektórych esejów. Autor przedstawia konkluzję na kilkanaście-kilkadziesiąt stron przed końcem, a mimo wszystko kontynuuje wywód, mimo że nie wnosi on już nowych wartości poznawczych. Wyraźnie widać to na przykładzie pierwszego rozdziału pt. „Kim był imperator rzymski?”. Paradoksalnie, i tak jest to najlepsza charakterystyka pozycji cesarza z jaką kiedykolwiek się spotkałem. Veyne’owi można więc dużo wybaczyć.
Niektórzy czytelnicy mogą się poczuć zdziwieni wielością odniesień do myśli Maxa Webera, Georga Simmela, a nawet Alexisa de Tocqueville’a. Jest to podstawowa różnica pomiędzy historią uprawianą w duchu francuskim i niemieckim (ten drugi dominuje w naszym kraju): skoro przedmiotem badania jest człowiek w określonym kontekście czasowym, to zrozumieniu jego postaw i wyobrażeń może posłużyć wszystko, co przybliża nas do osiągnięcia wyznaczonego celu, bez ścisłego podziału na dyscypliny i specjalizacje naukowe. Jest to naturalna, niewymuszona interdyscyplinarność, dalece wykraczająca poza „programowe” cytowanie klasyków, aby zamanifestować rzekome oczytanie. Pod tym względem Veyne jest podobny do Michela Foucaulta, prywatnie zresztą jego przyjaciela. Zbieżność postaw jest widoczna również w próbie zdefiniowania swojej postawy wobec niektórych zjawisk, głównie chrześcijaństwa, co dla francuskich intelektualistów wciąż pozostaje sprawą aktualną. Dlatego też niektóre fragmenty książki nabierają charakteru zmagań autora z podjętą tematyką, wśród których sporo jest wątków religijnych.
Przeważa tematyka związana z władzą, ale rzadko w najprostszym ujęciu (politycznym), co ponownie upodabnia Veyne’a do Foucaulta, a jednocześnie dodatkowo tłumaczy jego głębokie zainteresowanie filozofią, socjologią i antropologią kulturową. Częstym wątkiem jest znaczenie wspólnoty, tłumaczące powody popełnienia samobójstwa przez Sokratesa czy postawy mieszkańców greckich poleis wobec władzy rzymskiej. Francuski historyk przejawia też zainteresowanie społecznym kontekstem sztuki, negując propagandowy wydźwięk przedstawień cesarskich, co przez niektórych zostało błędnie odebrane jako brak propagandy w antyku w ogóle. Jedyna konkluzja, która budzi mój całkowity sprzeciw odnosi się do motywacji politycznych królowej Palmiry Zenobii, gdyż uważam je w zaprezentowanym ujęciu za zgoła fantastyczne. Warto porównać je choćby z bardziej wyważonymi uwagami Roberta Suskiego, zawartymi w Konsolidacji Cesarstwa Rzymskiego za panowania Aureliana.
Książka została wydana w pięknej formie graficznej, na którą w pełni zasługuje. Niestety, tłumacz nie poradził sobie z wieloma nazwami własnymi i imionami/nazwiskami. Przykładowo, Latynowie stali się „Latyńcami”, Brytowie „Bretończykami”, armia dunajska „armią danubijską”, a Stylicho „Styliconem”. Nieco kłuje to w oczy, ale najważniejsze i tak jest poprawne oddanie niełatwych przecież wywodów autora. Zresztą, po Imperium grecko-rzymskie nie sięgną raczej osoby początkujące, więc weryfikacja błędów nie powinna nastręczać czytelnikowi większych problemów.
Trudno podsumować tak inspirującą książkę w inny sposób niż poprzez wyrazy uznania. W podobny sposób Christian Meier napisał Powstanie polityczności u Greków, choć Veyne przewyższył wielkiego niemieckiego badacza pod względem erudycji. Dobrze, że polski czytelnik może nabyć napisane przez niego Początki chrześcijańskiego świata, Foucault rewolucjonizuje historię czy zapoznać się z jego rozdziałami zamieszczonymi w pierwszym tomie Historii życia prywatnego i Najpiękniejszej historii miłości. Z przeprowadzonych rozmów wiem, że pisarstwo Veyne’a jest dla niektórych kompletnie niestrawne, ponieważ nie koncentruje się na „faktach”, które można by było łatwo przyswoić. Zamiast tego stawia pytania i zaprasza odbiorców na wspólną podróż intelektualną, na końcu której nie ma gwarancji uzyskania satysfakcjonującej odpowiedzi. Jest to podstawowa różnica pomiędzy badaczami określanymi jako „motyle” (koncepcyjnymi, koncentrującymi się na zjawiskach) a „mrówkami” (faktograficznymi, skupiającymi się na przebiegu procesów w ujęciu chronologicznym). Veyne potrafi inspirować jak mało kto i należy wyrazić żal, że jego najważniejsze prace pozostają niedostępne większości polskich czytelników. Wydawnictwa, do dzieła! Ileż można czekać?