Autor: Adrian Goldsworthy
-
Tłumaczenie: Kamil Kuraszkiewicz
Tytuł oryginału: In the Name of Rome: The Men Who Won the Roman Empire
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2004
ISBN 83-241-2136-6
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 375
Imperium Rzymskie zostało stworzone i trwało dzięki potędze militarnej, sile rzymskich legionów dowodzonych przez rzymskich generałów. Żaden z rzymskich wodzów nie odebrał formalnego wykształcenia. W żadnym momencie swej historii Rzym nie miał akademii wojskowej. Wodzowie zostawali dowódcami ze względu na swoje koneksje rodzinne i polityczne, a nie z racji talentów i umiejętności militarnych. Wiedza wojskowa rzymskich generałów opierała się wyłącznie na doświadczeniu. Według współczesnych pojęć byli amatorami. A jednak okazali się mistrzami sztuki wojennej.informacja wydawcy
Adrian K. Goldsworthy zyskał rozgłos dzięki książce pt. „The Roman Army at War 100 BC–AD 200” (polska translacja ukazała się nakładem wydawnictwa NapoleonV jako „Armia rzymska na wojnie 100 p.n.e.–200 n.e.”), będącej do tej pory jedyną monografią poświęconą armii rzymskiej, która została napisana w duchu Keeganowskiego „The Face of Battle”. W Polsce jest on znany przede wszystkim jako autor udanej biografii Cezara, choć jego dorobek pisarski obejmuje znacznie więcej publikacji (nie wyłączając powieści rozgrywających się w epoce napoleońskiej). Osiągnięta popularność pozwoliła Goldsworthy’emu na skoncentrowanie się wyłącznie na karierze pisarskiej kosztem działalności akademickiej, co jest luksusem niedostępnym mieszkańcom większości państw europejskich. Walijczyk nie zapomina przy tym o niespecjalistach, większość książek kierując właśnie do nich. Popularyzacja na wysokim poziomie nie jest zbyt częstym zjawiskiem, szczególnie w odniesieniu do kwestii militarnych, w związku z czym wydanie w naszym kraju „W imię Rzymu” dawało nadzieję na choćby częściowe wypełnienie istniejącej luki.
Mam wrażenie, że główną inspirację Goldsworthy’ego stanowiła inna książka Johna Keegana, a mianowicie „The Mask of Command” (recenzowane jakiś czas temu na „Mądrych Książkach” wydanie polskie nosi tytuł „Wodzowie bez tajemnic”), choć obrana przez niego formuła jest na tyle uniwersalna, że równie dobrze moje przeczucia mogą okazać się mylne. Autor postanowił przyjrzeć się takim postaciom jak: Kwintus Fabiusz Maksymus, Marek Klaudiusz Marcellus, Publiusz Korneliusz Scypion (Afrykański Starszy), Lucjusz Emiliusz Paulus, Publiusz Korneliusz Scypion Emilianus (Afrykański Młodszy), Gajusz Mariusz, Kwintus Sertoriusz, Gnejusz Pompejusz, Gajusz Juliusz Cezar, Germanik, Gnejusz Domicjusz Korbulon, Tytus, Trajan, Julian i Flawiusz Belizariusz. Ogólną ideą było ukazanie odmiennych modeli sprawowania dowództwa przez pryzmat wybranych kampanii, przy jednoczesnym zwróceniu uwagi na wspólne tendencje występujące w danym okresie. Nazwisko Goldsworthy’ego stanowi gwarancję udanej lektury i wysokiego poziomu merytorycznego, nawet jeśli zdarza mu się popełniać proste błędy (schemat legionu manipularnego), powielać stereotypy („żelazna dyscyplina”), albo wykazywać zadziwiający konserwatyzm (przebieg i znaczenie tzw. reform Mariusza). Pomimo tych i innych niedoskonałości (która książka jest od nich wolna?), starał się uwrażliwić czytelnika na takie aspekty, jak szeroki zakres swobody pozostawiony rzymskim wodzom, znaczenie morale, czy brak centralnie organizowanego szkolenia. Jednoznacznie przeciwstawił wzorzec rzymski hellenistycznemu, ale domyślam się, że w obliczu treści wydanego później opracowania „Soldiers & Ghosts” Jona E. Lendona przyszło mu nieco zmodyfikować swój punkt widzenia, szczególnie w odniesieniu do Scypiona Afrykańskiego Starszego.
Najlepiej wypadły w moim odczuciu rozdziały poświęcone Paulusowi i Sertoriuszowi, natomiast najsłabiej Pompejuszowi. W ostatnim z wymienionych mamy bowiem do czynienia z krótką biografią, pozbawioną analizy stylu dowódczego, który po zestawieniu z metodami stosowanymi przez Mariusza i Cezara mógłby ukazać bardzo interesujący rys procesu budowania poparcia ze strony wojska, dalece wykraczającego poza uproszczoną wizję posłuszeństwa realizowanego poprzez imperium. Nieco zbyt wiele miejsca poświęcono także Cezarowi – ograniczenie się do dwóch kampanii byłoby w pełni wystarczające. Ogólnie rzecz biorąc, początkowe rozdziały wydają mi się lepsze, choć można zadać pytanie, czy nie za mało uwagi poświęcono kwestiom kulturowym: ekspansja na hellenistyczny Wschód odcisnęła na cywilizacji Rzymu silne piętno, podobnie jak zdziesiątkowanie dotychczasowej elity i zastąpienie jej w okresie pryncypatu „ludźmi cesarza” pochodzącymi często z awansu społecznego.
Dobór postaci każdorazowo leży w gestii autora, ale aż kusi, aby nieco go uzupełnić, i to bez konieczności wprowadzania rewolucyjnych zmian. Kosztem okrojenia partii poświęconych Pompejuszowi i Cezarowi warto byłoby zaprezentować modele dowodzenia Lucjusza Korneliusza Sulli i Marka Wipsaniusza Agryppy: pierwszy z wymienionych był bardzo specyficznym wodzem, który osiągnął znaczne sukcesy, natomiast drugi wpisywał się w nowy model sprawowania komendy – w imieniu (przyszłego) cesarza, nie wykazując przy tym samodzielnych ambicji politycznych. Pytaniem otwartym pozostaje, czy w gronie „wielkich” nie można było przemycić kogoś mniej znanego, ale również zasłużonego, np. Gajusza Swetoniusza Paulinusa. Nie jest to oczywiście zarzut wobec autora, ot, fantazjowanie o kim chciałoby się jeszcze poczytać.
Niestety, przyjemność z lektury psuje mi do pewnego stopnia przekład. Tłumacz nieźle wywiązał się z zadania oddania myśli autora, ale całkowicie poległ na terminologii militarnej i nazwach własnych (których często… nie odmienia). Czytelnik może więc przeczytać o „generałach”, „gubernatorach”, „dywizjach”, czy „pułkach”. Nawet jeśli nie zastosowano współczesnego nazewnictwa, to i tak co jakiś czas pojawiają się błędy (np. „armia manipułowa”, zamiast „legion manipularny”). Pokazuje to, że zatrudnienie dobrego tłumacza na gwarantuje sukcesu – konsultacja merytoryczna jest nieodzowna, szczególnie w przypadku tak trudnej epoki, jaką jest starożytność. Słabo wypada także notka mająca reklamować opracowanie.
Podsumowując, „W imię Rzymu” stanowi ciekawe wprowadzenie do badań nad wojskowością rzymską, a i zawodowi badacze powinni znaleźć w lekturze tej książki sporo przyjemności. Większość wydanych w Polsce popularnonaukowych prac na temat antycznych armii znajduje się na niskim poziomie, więc tym warto zasygnalizować, że istnieje książka, która pozytywnie wyróżnia się na tle konkurencji. Nie jest to może dzieło wybitne, ale z pewnością jest godne uwagi i refleksji.