Autor: Łukasz Malinowski
-
Wydawnictwo: Nomos
Data wydania: 2009
ISBN 978-83-60490-84-6
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 223
Autor postawił wiele interesujących hipotez, poszukując śladów berserków daleko poza dotychczas praktykowanymi granicami. Wydaje się, że najistotniejsze w pracy są rozważania dotyczące niejako pozaprawnego statusu berserków. W tym kontekście odniesienie do vargów, banitów jako berserków widzianymi oczami zwykłych członków społeczeństwa oraz relacje berserków jako elity wojskowej z władzami są dla autora źródłem swoistego rozdwojenia obrazu berserków, którzy są zarazem obrońcami i pogwałcicielami zasad społecznych. Na tym rozdwojeniu autor konstruuje całą teorię stopniowych zmian w wizerunku berserka, które ostatecznie doprowadziły do pojawienia się w późnośredniowiecznych sagach stereotypu „czarnego berserka”, wroga wiary, porywacza kobiet i tępego skrytobójcy.z recenzji prof. Andrzeja Szyjewskiego
Tematem napisanej przez Łukasza Malinowskiego książki są dwie kategorie uchwytnych źródłowo „szalonych wojowników” obecnych w społecznościach wikińskich: berserkerów (nazywanych przez niego „berserkami”) i ulfhednarów. Jest on niewątpliwie fascynujący, więc nie powinno dziwić, że pomimo upływu lat książka cieszy się niesłabnącą popularnością. Dodatkowym plusem jest również przyjęty przez autora podział, pozwalający na poznanie „szalonych wojowników” w oparciu o wzmianki na temat ich faktycznej działalności, wizerunku zawartego w mitologii skandynawskiej (głównie islandzkiej) oraz legend ludowych powstałych często już po wyeliminowaniu wojowników ogarniętych szałem bojowym przez ekspandujące chrześcijaństwo.
Po krótkim przedstawieniu wykorzystanych źródeł i dotychczasowych publikacji poświęconych „szalonym wojownikom”, autor zaprezentował przykłady analogicznych grup funkcjonujących rzekomo u innych ludów indoeuropejskich. Jest to zdecydowanie najsłabsza część książki, zaś niemal każdy przykład zawiera błędy dyskwalifikujące jego wykorzystanie. Wymienieni przez Herodota Neurowie z pewnością nie byli Prasłowianami (abstrahując od kwestii istnienia jakichkolwiek „Prasłowian”), zaś Irlandii nie zamieszkiwali Celtowie – gdyby autor ograniczył się tylko do takich potknięć nie byłoby jeszcze najgorzej, natomiast pojawiają się znacznie poważniejsze nadużycia. O obecności wśród Daków „szalonych wojowników” miała zdaniem Malinowskiego świadczyć ich nazwa, nawiązująca według niektórych badaczy do „wilków”, tyle tylko, że – zakładając poprawność takiej etymologii – świadczyła raczej o wojowniczości i drapieżności, nie zaś o wprawianiu się w szał bojowy, o którym nie ma mowy w jakimkolwiek źródle. Według autora potwierdzeniem obecności wspomnianej kategorii wśród Celtów były z kolei… hełmy zwieńczone postaciami dzikich zwierząt, zaś walczący nago Gaesaci mieli być „szalonymi wojownikami” z uwagi na brak okrycia. Cymbrowie zostali uznani za berserkerów, ponieważ Plutarch wspomniał o powiązaniu się przez nich łańcuchami w celu utrzymania spoistości szeregów, jak również topicznej dzikości okazywanej podczas walki, Hariowie – ponieważ czernili ciała na potrzeby nocnych ataków, zaś Herulowie – albowiem niektórzy z nich nie nosili uzbrojenia ochronnego, gdyż zgodnie z twierdzeniem Prokopiusza najpierw musieli sobie na nie zasłużyć. Aby dopełnić obrazu katastrofy, przykłady zaczerpnięte z kultury Grecji i Irlandii dotyczą wyłącznie przekazów mitologicznych. Istnienie bractw wojowniczych, drużyn, rytuałów inicjacji czy zwyczaju zdobienia ekwipunku wyobrażeniami zwierząt kompletnie nie ma nic wspólnego z wprawianiem się w szał bojowy, bez względu na to, jak wierutne bzdury wymyśliłby na ten temat Mircea Eliade, potraktowany przez autora jako wybitny autorytet w tej dziedzinie. Idąc tym tropem myślenia, obecność „szalonych wojowników” musielibyśmy założyć wśród rzymskich legionistów, średniowiecznego rycerstwa niemieckiego, husarii, mameluków, XIX-wiecznych grenadierów francuskich i współczesnych spadochroniarzy amerykańskich.
Dalej na szczęście jest już lepiej, choć wciąż obok mniej lub bardziej istotnych błędów (np. wiara w historyczność „krwawego orła”, uznanie nodus Suebicus za fryzurę berserkerów, błędne streszczanie źródeł antycznych) daje o sobie znać największa słabość książki: hipotezy opierające się jedynie na intuicji autora, przybierające niekiedy formę hipotez piętrowych. Sprawiają one, że niektóre fragmenty książki są po prostu nieweryfikowalne, a ich akceptacja bądź odrzucenie wynika bardziej z odczuć czytelnika niż wymowy zaprezentowanych argumentów.
Na kolejnych stronach Malinowski przedstawił pochodzenie nazw obu ujętych w tytule kategorii wojowników, ich funkcje, ewolucję postrzegania społecznego, związki z religią, magią i szamanizmem, kształtowanie się „czarnej legendy”, itp. Bardzo interesujący okazał się wywód na temat domniemanych technik wprawiania się w stan berserku, zakończony uczciwą konstatacją, że wobec braku odpowiednich źródeł problem ów pozostaje w zasadzie nierozwiązywalny. Nie mniejsze zainteresowanie budzi możliwy do odtworzenia model życia „szalonych wojowników”, funkcjonujących częstokroć na marginesie macierzystej społeczności, będących jednocześnie elementem destabilizującym. Autor sprawnie połączył to z tylko pozornie wykluczającymi się wizerunkami bohatera i łotra, co przypomina skądinąd uniwersalną konstatację, że jednostki najbardziej wartościowe na wojnie w okresie pokoju często pełnią rolę negatywną. To jednak związki z Odynem zadecydowały o uznaniu tej kategorii zbrojnych za konieczną do wyeliminowania, jako że chrześcijanie utożsamiali berserk z opętaniem przez złego ducha, w związku z czym „szaleni wojownicy” byli w ich oczach sługami Szatana. W tym kontekście bardzo dobrym uzupełnieniem jest aneks zawierający zdjęcia artefaktów archeologicznych, które mogły mieć związek z opisywaną tematyką. Najsłynniejszy z nich, XII-wieczna figura szachowa umieszczona również na okładce, bezpośrednio nawiązuje do przypisywanego berserkerom zwyczaju gryzienia krawędzi tarczy.
Z kategorią „szalonych wojowników” łączono także zmiennokształtność, co kazało autorowi zwrócić uwagę na przekazy traktujące o wilkołactwie. Pokazuje to, jak szeroki zakres badań został zawarty w książce, co po części tłumaczy pobieżność niektórych z zaprezentowanych analiz. Dość powiedzieć, że Malinowski zwrócił także uwagę na pojawiające się w skandynawskich nazwach osobowych nawiązania do świata zwierzęcego (że o imionach Björn i Ulf li tylko wspomnę), łączące się niekiedy ze specyficznym statusem ich nosicieli. Udało mu się nawet znaleźć informację o dziedziczeniu statusu berserkera w obrębie rodziny! Sprawnie połączył to z niektórymi chorobami mogącymi wpływać na postrzeganie danej postaci jako przejawiającej wyjątkową agresję/zmiennokształtnej, co stanowi rzecz jasna tylko jeden z tropów prowadzących do rozwiązania zagadki, ponieważ równie dobrze „szaleni wojownicy” mogli wprawiać się w furię bitewną dobrowolnie.
Na zakończenie drobna refleksja natury językowej: „berserk” to nazwa stanu psychicznego, w jakim znajdował się wojownik, a zatem stosowanie identycznego terminu na określenie zbrojnego ogarniętego szałem bitewnym może budzić pewne wątpliwości, gdyż prowadzi do powstania trudnego do przezwyciężenia chaosu terminologicznego. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby nazywanie takich wojów „berserkerami” (co uczyniłem w treści recenzji), gdyż trafniej oddaje skandynawskie berserkir i jest w języku polskim praktykowane przez część badaczy.
w 4 zdaniach przytoczonej kursywą recenzji użyć 7 razy słowa „berserk”… wymiękkam
Nie ma wielokropków pomiędzy tymi zdaniami, więc, jak rozumiem, nie jest to wybór, tylko tak było właśnie w oryginale…
to się nazywa wierne tłumaczenie