Autor: Łukasz Lamża
-
Tytuł: Przekrój przez Wszechświat. Od galaktyk po cząstki elementarne z krótkim przystankiem na oku mrówki
Wydawnictwo: Copernicus Center Press
Data wydania: 2014
ISBN 978-83-7886-087-7
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 232
Jak wygląda świat z perspektywy mrówki, pojedynczego atomu albo galaktyki? Czy życie mgławicy przypomina życie kontynentu, to zaś życie cząsteczki białka? A może obserwowalny Wszechświat jest tylko maleńkim pyłkiem, a w każdym atomie kryją się nieskończone kosmosy tętniące życiem? z opisu wydawnictwa
Proszę wstać sąd idzie. Autorze, z mocy nadanych praw recenzenckich skazuję książkę Waszą na powszechne Czytelników zainteresowanie – bowiem w niej to z powodzeniem odkrywacie, to co ukryte. Nie dość, że odkrywacie to jeszcze powodujecie, że ten kosmos poza nami i w nas bytujący zrozumieć można. I nie dość, że można zrozumieć – a to największa Wasza przewina – można się nim zachwycić. A to zauroczenie, odczucie piękna materii jest najgroźniejszym z nałogów, wciąga i liczne zaniedbania wywołuje: a to rodzina leży odłogiem, bo czytamy o wszechświecie pompującym się jak balon, a to seriale w TV nieobejrzane i reklamodawcy się boczą, bo w tejże chwili ekscytujemy się galaktycznymi obłokami, a to na fejsbuku znajomości niepielęgnowane, bo akurat porwała nas opowieść o ommatidiach.
Książka Wasza, dzieło popularnonaukowe, w przeciwieństwie do wielu innych, nie zestarzeje się szybko. Wydana w roku 2014, jeszcze długi czas może być przydatnym bedekerem po makro- i mikrokosmosie. A to dlatego, że opiera się na szalonym (na pozór) pomyśle, aby podróżować przez wszechświat, jakby był on zestawieniem matrioszek, z których największa zawiera w sobie mniejszą, ta zaś jeszcze mniejszą i tak dalej. Każda z nich to odrębny kosmos, ze swoimi prawami, ciekawostkami, zagadkami. A każdy z tych kosmosów zawiera się w matrioszce naszej codzienności (jeśli jest mniejszy) lub w nim nasza codzienność dryfuje (jeśli jest większy) – czyli, Drodzy Czytelnicy – oznacza to, że w każdym jesteśmy i każdy jest w nas – nas tworzy i wpływa na to, jacy jesteśmy, co się z nami działo i co się stanie. To dość istotne, nieprawdaż?!
Głosem najpotężniejszym, na jaki mnie stać, apeluję: wybierając się w tę drogę koniecznie zacznijcie od „Wstępu”. To tam zawarł autor kod dostępu do sprawnego nawigowania w przejażdżce od galaktyk po kwarki. Tym kodem jest notacja potęgowa, klucz do tajemnic świata nauki. Naukowcy wszystko, co nas otacza maniakalnie opisują dodając do liczby 10 małą liczbę na górze po prawej stronie dziesiątki (np. 103 = 1000, zaś 10-3 = 0,001). Naprawdę naukowcy robią to nagminnie i bez skrupułów. Notację potęgową warto okiełznać, zrozumieć i mieć w swoim arsenale.
My i najogromniejsze „coś”
Nasza codzienność, my i nasze najbliższe otoczenie, zawiera się mniej więcej w rozmiarze od 10-3 metra (czyli 1mm) do 103 metra (1km). Liczby znacznie powyżej i poniżej tych wielkości tracą sens. Cóż to za różnica, że średnia odległość Saturna od Słońca to około 1 430 mln km, zaś Jowisza tylko 780 mln km (tym bardziej, że na większości obrazków Układu Słonecznego te planety leżą tuż koło siebie, prawie się stykają). W gruncie rzeczy to tak samo abstrakcyjne, jak mówienie, że jedno jezioro ma 100 m głębokości a inne tylko 20 m. W kontekście utonięcia człowieka oba są wystarczająco głębokie. A jednak Łukasz Lamża bohatersko mierzy się z materią mega liczb, dając mi szansę, abym mógł sobie uzmysłowić, jak daleko jest do sąsiedniej galaktyki i jaką przestrzeń zajmuje moje komórkowe DNA, instrukcja obsługi całego, mierzącego 1,80 m wzrostu, mnie. Zadanie ekscytujące, ambitne, ale też ryzykowne, gdyż takie są rozgrywki z wyobraźnią – albo rozbije się bank albo bezpowrotnie straci całe zasoby nadziei na zrozumienie i pochwałę czytających.
Każdy z rozdziałów liczy sobie cztery strony, co jest wielkością odpowiednią i dostosowaną do pomysłu na tę książkę. Czytając więc nie ma obaw, że mózg się przegrzeje, a zachwyt nad urodą, tego o czym napisano, nie przerodzi się w dosadne: „ooops, ale o co chodzi?”
Swą ekspedycję autor zaczyna od matrioszki wszechogarniającej, tej największej z obecnie możliwych, od skali widzialnego kosmosu, czyli 1027m. To najogromniejsze „coś”, co możemy zobaczyć i wiemy, że istnieje. Obserwowalny wszechświat ma około 92 mld…. teraz zagadka – wybierz właściwą odpowiedź: a/. metrów, b/. kilometrów c/. lat świetlnych – średnicy? Odpowiedź w książce 🙂
Pustka na peryferiach
Kiedy już umysł rozgrzał się tymi odległościami, latami świetlnymi i miejscami leżącymi nieco dalej niż Świnoujście, autor wprowadza nas w… kosmiczną pustkę. I nie jest to ślepa uliczka naszej podróży. Przeciwnie, to przestrzeń pączkowania wyobraźni.
Ile jest pustki w kosmosie? Autor proponuje rewelacyjną zabawę, do której potrzebny jest stół, piasek i kilkanaście kubków. Kubki kładziemy dnem do góry, jeden blisko drugiego – tak by wypełniły cały blat. Potem wszystko posypujemy piaskiem. Delikatnie, jak przystało na Stwórcę tego wszechświata na czterech nogach, zdejmujemy kubeczki. Otrzymujemy mniej więcej proporcje „czegoś” (piasek) i „niczego” (miejsce po kubkach) w kosmosie. A na tej mapie jedno ziarnko piasku to jedna galaktyka. Porównanie fantastyczne i szkoda, szkoda, szkoda, że tego rodzaju podpowiedzi dla wyobraźni nie pojawiają się częściej. Mógłby mi np. jakąś historyjką, metaforą jakąś opowiedzieć autor, jak pojąć że: „Prędkość Słońca wokół środka Drogi Mlecznej szacuje się na około 220 km/s, oznacza to, że wykonanie jednego pełnego okrążenia wokół środka Galaktyki zajmuje około 240 mln lat”. Wszystko rozumiem, ale wyobrazić sobie trudno.
Powiedzieć warto też wprost: książka Łukasza Lamży jest niezwykle obrazowa, co jest jej wielką zaletą, ale też ta malowniczość aż prosi się o dodatkowy materiał ilustracyjny. Ja uwielbiam infografiki i trzy, cztery takie bym przyjął w książce, przynajmniej z taką przyjemnością, jak w domu długo czekanego gościa. Może w następnym wydaniu?
„Na obrzeżach jest przytulniej. A życie (…) lubi umiejscawiać się w miłym ciepełku, gdzie rzeczy dzieją się powoli…” Opis uroków Mazur lub Roztocza? Nie, to krótka refleksja o lokalizacji naszej niewielkiej planety, krążącej wokół niewielkiej gwiazdy, położonej na obrzeżach galaktyki, która usytuowana jest na peryferiach wielkiej gromady galaktyk. Temat „centrum i peryferii” jest jednym z wątków, na które zwraca uwagę autor pisząc tak o ogrom-przestrzeniach, jak i mikroświecie. To, tak miłe dla umysłu, filozofowanie (mocno jednak zahaczone o wiedzę z zakresu nauk ścisłych) dotyczy wspomnianego już pojęcia „pustki”, ale i statystyki wszechświata, identyczności i indywidualności, muzyki kosmosu czy choćby wiatru i obłoków. Miód i pistacje 🙂
Spadanie
Dokonajmy teraz skoku w podprzestrzeń i z rozmiarów wielkości gromad galaktyk (dziesiątki milionów lat świetlnych) przenieśmy się do świata mrówki. Tu, wśród traw i zeschłych liści ścierają się olbrzymie siły: grawitacja i elektromagnetyzm. Autor wnika w nim na przykład w problem spadania…, rzecz, która nurtowała mnie od zawsze: robaczek spadły z wysokości kilkaset razy większej niż jego wielkość, otrzepuje tylko swe żuwaczki i maszeruje dalej. Człowiek, który spadnie z pierwszego piętra ma dużą szansę, iż to inni będą otrzepywali jego żuwaczki, tak by godnie ułożyć nieszczęśnika do ostatniej drogi.
Spadając dalej w mikroświat docieramy do głowy mrówki („Fakt, że w tej milimetrowych rozmiarów puszce mieści się cokolwiek jest już wystarczającym cudem miniaturyzacji. A mieści się tam… mózg! I to nie byle jaki!”), potem jej oka, dalej są jeszcze mniejsze – pseudopodia ameby, zaraz potem jądro komórki (przed jego opisem przydałoby się dopisać cokolwiek więcej o samej komórce, bo to jądro zjawia się tak nagle…) i tak dalej i dalej i niżej i coraz mniejsze wymiary, aż po atomy i ich składowe.
I tak powoli książka się zamyka, jeszcze tylko parę uwag, o tym co może być większe niż widzialny wszechświat i mniejsze niż elementy atomu, i nasz kosmiczny wehikuł łagodnie wyhamowuje na indeksie i źródłach. Ależ podróż!
Nieco wiem o ksmosie, ale chyba przeczytam i powyższą książkę, bo w entuzjastycznych słowach recenzent kusi do dobrego