Autor: Lydia Pyne
-
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: 2021
ISBN: 978-83-233-4995-2
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 304
Czy autentyczny obraz Andy’ego Warhola musi zostać namalowany przez Andy’ego Warhola, a średniowieczne malowidło może powstać w XIX wieku? Czy sztuczny diament stworzony w laboratorium jest prawdziwy? I co się dzieje, gdy podrobiony obraz lub rękopis osiąga większą wartość niż oryginalne dzieło? Lydia Pyne, pisarka i historyczka, w fascynujący sposób opowiada o obiektach, których nie można jednoznacznie zaklasyfikować. Niezwykłe historie podrabianych dzieł sztuki, fałszywych skamielin, inscenizowanych filmów przyrodniczych, sztucznych aromatów i paleolitycznych replik pokazują, że granica między prawdą a fałszem jest bardzo cienka. Ta książka udowadnia, że z historią ludzkości nierozerwalnie związane są spektakularne fałszerstwa, śmiałe mistyfikacje i misterne kopie, które uznane zostały za oryginały. Świat pełen jest obiektów wymykających się prostej klasyfikacji, a to, czy weźmiemy je za autentyczne, czy nie, zależy od nas samych. z opisu wydawcy
W 2010 roku wszedł na ekrany polskich kin film, który po polsku nosił tytuł Zapiski z Toskanii. Jego oryginalny tytuł to Copie conforme. Opowiadał on dwojgu ludzi, którzy wydają się na początku parą nieznajomych, aby w końcu okazać się małżeństwem z długim stażem i poplątaną przeszłością. Tylko czy naprawdę? Być może byli nieznajomymi, którzy jedynie odgrywali parę, w końcu filmowy autor napisał książkę dotyczące kopii. Bohaterowie albo kopiują nieznajomych, aby ożywić swój związek, albo udają parę z długim stażem. Czasami to, co jest kopią, a co oryginałem wcale nie musi być oczywiste.
Dziś żyjemy w czasach, w których ważne jest to, co autentyczne, a kopie traktuje się pogardliwie. Nie zawsze tak było. W epoce nowożytnej powstawały kopie znanych obrazów, a dziś czasami trwa dyskusja, który obraz jest oryginałem, a który kopią. Nie jest oczywiste, czy zachował się oryginał Wozu z sianem Boscha — za takowy uchodziła wersja z Prado, podczas gdy z Escurialu uznawana była za kopię. Niedawno jednak okazało się, że ten drugi obraz jest starszy niż pierwszy, być może obie wersje są kopiami niezachowanego oryginału. W epoce nowożytnej często sporządzano kopie antycznych rzeźb. Inna sprawa, że w starożytności greckie posągi było bardzo często kopiowane. Oczywiście nawet w epoce nowożytnej za oryginalność płacono więcej. Przedwczesna śmierć weneckiego malarza Giorgione sprawiła, że jego tajemnicze obrazy były nie do dostania. Oszuści pisali jednak biografie artysty, przypisując mu obrazy, których tych nie namalował, a następnie sami je sporządzali. Jeden z takich giorgionesco można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie. W tej kolekcji znajduje się również obraz sygnowany przez Rembrandta (Portret Maertena Soolmansa). Być może cały wkład mistrza w jego namalowanie polegał na podpisaniu się pod dziełem ucznia. Rembrandt czy Rubens podpisywali dzieła uczniów, gdyż dzięki temu można było sprzedać obraz za wyższą cenę. W 2017 roku sprzedano za 400 mln dolarów Zbawiciela świata przypisywanego da Vinciemu (obraz znany jest z wielu kopii, w tym znajdującej się w zbiorach pałacu w Wilanowie). Trwa spór o autentyczność obrazu. Jeżeli jest kopią, to jego rynkowa wartość spadłaby wieleset razy.
Kopie to nie tylko problem powiązany ze sztuką. W muzeach historii naturalnej pokazuje się często plastikowe repliki skamieniałych szkieletów. Powód jest oczywisty. Z jednej strony skamieniałe kości są cięższe niż prawdziwe, mogą być problemy ze złożeniem ich. Ponadto bardzo rzadko znajduje się pełne szkielety, najczęściej dla złożenia szkieletu potrzeba kości z wielu egzemplarzy. Dla potrzeb dydaktycznych (choć też patriotycznych) tworzone nieprawdziwe inskrypcje, czy monety, które następnie uchodziły za autentyczne. O podobnych problemach traktuje książka Lydii Pyne.
Kiedy zabrałem się za lekturę tej książki, myślałem, że dotyczyć ona będzie przede wszystkim fałszerstw dotyczących obrazów, czy literatury. Takie skojarzenia pierwsze przychodzą na myśl. Nie jest to dziwne, tutaj najczęściej słyszy się o fałszowaniu dzieł, co ma swoją finansową podstawę. Tymczasem to jedynie niewielka część rozważań autorki, opowiada ona bowiem również o fałszywych skamieniałościach — od kamieni Beringera, przez człowieka z Piltdown, po skamieniałości Archeoraptora, a także o produkcji sztucznych diamentów, podrabianiu smaków, produkowaniu filmów dokumentalnych, wystawianiu prawdziwych szkieletów, czy tworzenia fałszywej wersji jaskini Chauveta. Najbardziej szokujące dla mnie są rozważania o filmach przyrodniczych. Najbardziej wstrząsającym przykładem jest film wyprodukowany przez wytwórnię Disneya Białe pustkowia. Przedstawiano w nim wędrówkę lemingów. Kadry były kręcone w Kanadzie, a nie Norwegii, gdzie lemingi naprawdę żyją, do kręcenia scen wielkiej migracji posłużyło kilkadziesiąt hodowlanych zwierząt, a biedne lemingi nie popełniały samobójstwa, skacząc z klifu, a były z niego spychane przez ekipę kręcącą film. Nawet dziś dokumentaliści oszukują widzów. W 1991 roku w nakręconym przez D. Attenborough filmie przedstawiano poród niedźwiedzicy polarnej, tymczasem w rzeczywistości film kręcono w zoo. Do podobnej sytuacji doszło w 2011 roku, kiedy gawra zagubiona w Arktyce znajdowała się w rzeczywistości w parku dzikich zwierząt w Niemczech. Bardzo ciekawe są rozważania autorki dotyczące produkcji sztucznych diamentów i próby postponowania ich produkcji, a także te dotyczące smaków. Związane jest to z historią bananów. Na początku XX wieku jedzono głównie odmianie Gros Michel, która w połowie XX wieku wymarła. Została zastąpiona odmianą Cavendish, która jest zagrożona zniknięciem. Obie odmiany smakowały inaczej. Stosowany w przemyśle spożywczym aromat bananowy przypomina smak odmiany, której obecnie już nie ma. Smak banana nie jest tożsamy z tym jak dziś smakują te owoce.
Oczywiście można znaleźć wiele tematów, które pasowałyby do książki, a nie znajdują się w niej. Od przypisywania dzieł innym autorom niż je wytworzyli, tworzenie literackich pseudozabytków (od Pieśni Osjana, przez czeskie Rękopisy zielonogórski i królowodworski, po polską kronikę Prokosza), przypisywanie dzieł innym autorom, rekonstrukcje zniszczonych zabytkowych budynków lub implanty, albo dzieła, które miały potwierdzać tezy naukowe (od inskrypcji Jakuba brata Jezusa po fałszywe zwoje biblijne). W tym jednak miejscu trzeba pamiętać, że autorka nie musi podejmować całej tematyki, która dotyczy relacji między oryginałem a kopią. Nie można więc stawiać na tym polu zarzutów autorce. W książce można znaleźć drobne potknięcia — na przykład określiła ona skamienieliny mikroraptora jako fałszywe. W rzeczywistości są one jak najbardziej prawdziwe. Nie zmienia to jednak oceny książki, która jest ciekawa i wciągająca.
Książka zadaje bowiem pytanie o granice tego, co prawdziwe, a co nieprawdziwe oraz czy nieoryginalne znaczy gorsze. Czy smak truskawki jest gorszy, kiedy nie zawiera truskawek? Czy zastąpienie wanilii waniliną jest czymś złym? Wpuszczenie turystów do prawdziwej Jaskini Chauveta jest groźne dla prehistorycznych malunków. Udostępnianie kopii pozwala wyobrazić sobie obcowanie z początkami naszej cywilizacji, nie szkodząc tym pamiątkom. Sztuczne diamenty różnią się od oryginalnych głównie ceną. Jest oczywiste, że w naturze nie nakręci się takich samych scen ilustrujących życie zwierząt, co w warunkach kontrolowanych. Oczywiście książka jest też zapisem ludzkiej chciwości, wiele z opisanych przykładów wynikało z chęci zysku. Czasami próba ukazania natury nie tylko wypacza rzeczywistość, ale też powoduje utrwalenie się dziwacznych teorii. Książka L. Pyne zmusza do myślenia i pokazuje, że nic nie jest jednoznaczne i wartość kopii jest większa, niż można by się spodziewać na pierwszy rzut oka.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Format: 150x230 mm