Autor: Robin Dunbar
- Tłumaczenie:
Tytuł oryginału: Grooming, Gossip, and the Evolution of Language
Seria/cykl wydawniczy: –
Wydawnictwo: Copernicus Center Press
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-7886-299-4
- Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 304
Jak to się stało, że spośród dziesiątków tysięcy gatunków jedynie ludzie opanowali zdolność mówienia? I dlaczego, mając tę wyjątkową umiejętność, zdajemy się robić z niej tak mały użytek?Robin Dunbar, światowej sławy antropolog i psycholog ewolucyjny przedstawia autorską wizję powstania języka i dowodzi, że język rozwinął się po to, by pozwolić nam… plotkować. To również opowieść o tym, jak zdrady, kłamstwa i oszustwa – a także silna presja aby je ograniczyć, uczyniły nas ludźmi.Copernicus Center Press, http://www.ccpress.pl
Robin Dunbar w swojej kolejnej książce postawił sobie za cel udowodnienie tezy mówiącej, iż język ewoluował jako forma utrzymywania więzi społecznych i ma głęboki związek z pewnym charakterystycznym zachowaniem naczelnych – iskaniem. Wzajemna pielęgnacja pomogła naszym kuzynom w przetrwaniu. Wzajemne iskanie było kluczowe dla zawierania sojuszy, budowania więzi społecznych, w końcu dla symbolicznego określenia kogoś swoim przyjacielem, w odróżnieniu od nieiskanych wrogów.
Tytuł książki może być nieco mylący. Dunbar nie zajmuje się jedynie ewolucją języka, ale głównie szeroko rozumianym procesem rozwoju społeczeństwa, począwszy od naszych małpich kuzynów, ludów pierwotnych, aż po dzisiejsze społeczności. Język natomiast miał być według niego jednym z narzędzi, które miały być niezwykle cennym środkiem cementującym więzi między poszczególnymi osobnikami w grupie.
U małp naczelnych tworzenie silnych więzi było kluczem do przetrwania. O ile tworzenie sojuszy było trudne, to ich utrzymywanie było jeszcze trudniejsze, ponieważ bardzo czasochłonne. Dunbar wysunął tezę, że istnieje granica – optymalna liczba osobników, która zapewnia spójność stada. Jej przekroczenie powoduje rozpad wcześniejszych relacji. Ze względów bezpieczeństwa opłacało się utrzymywać jak najwięcej „znajomości”, ale też nie na tyle dużo, aby nastąpił ich rozpad. Dunbar twierdzi, że język rozwinął się jako substytut czy też raczej o wiele bardziej rozwinięta forma iskania; miał pełnić głównie funkcję pielęgnacji więzi.
Jednym z istotniejszych aspektów, które prymatolog ten omawia w swojej książce jest ustalenie, jaka jest optymalna liczba członków społeczności oraz dlaczego jest to właśnie taka a nie inna liczba. Autor niejako nakazuje czytelnikom zastanowić się, jak wiele jest osób, które znamy na tyle, aby poprosić je o przysługę lub dołączyć do toczącej się miedzy nimi dyskusji, bez obawy odrzucenia bądź odczucia czegoś w rodzaju niezręczności. Nasze indywidualne odpowiedzi bez wątpienia będą się różniły, jednakże Robin Dunbar określił, że jesteśmy w stanie utrzymywać relację ze średnio 150 osobami (liczba ta została nazwana „Liczbą Dunbara”). Liczba Dunbara jako zjawisko służy do pomiaru złożoności obsługi i utrzymywania autentycznych relacji społecznych. Pomaga nam utrzymywać kontakty z własnymi znajomymi, identyfikować znajomych swoich znajomych i ich wzajemne relacje, a to wszystko po to, aby kierować swoimi relacjami z każdym z nich – łagodzić konflikty, uszczęśliwiać ich, dbać o dobry kontakt z każdym z osobna. Jak można sobie wyobrazić, trudno byłoby na dłuższą metę utrzymywać relacje z każdym z członków tak dużej grupy posługując się jako narzędziem iskaniem. Byłaby to czynność zbyt czasochłonna. Dlatego właśnie pojawił się język. Pozwalał on utrzymywać kontakt z wieloma sąsiadami na raz. Pozwolił zwiększyć liczebność grupy, co naturalnie wpłynęło na bezpieczeństwo zbiorowości. Język jest o tyle lepszym narzędziem, że pokonuje ograniczenia fizycznej pielęgnacji bliskich, jednocześnie pozwalając metaforycznie „czyścić” relację – rozmawiać z kilkoma osobami na raz w tym samym czasie. Umożliwia również „czyszczenie” relacji z dystansu i służy zastępowaniu jej fizycznej pielęgnacji, choć – bez wątpienia – taka forma również daje satysfakcję.
Stu pięćdziesięciu członków ludzkiej społeczności to liczba o wiele większa niż w przypadku innych ssaków. Dunbar zakłada, że jest ona bezpośrednio skorelowana z proporcją stanowiącą stosunek kory mózgowej (neocortex) do pozostałej części mózgu. Neocortex czyli: „nowy” mózg, w którym znajdują się ośrodki zmysłów, poznania, wyobraźni przestrzennej czy choćby mowy właśnie. Jest on przedstawiony w opozycji do pnia mózgu, „starej” jego części, która odpowiada za pierwotne, „gadzie” (chciałoby się powiedzieć) instynkty, takie jak: złość, lęk, wstręt i instynkt przetrwania. U ludzi ten stosunek wynosi 4:1, co miałoby przełożenie na zdolność ludzi do utrzymywania relacji z większym niż u innych ssaków „stadem”.
Mówimy. Rozmawiamy. Rozwinęliśmy język jako narzędzie komunikacji, narzędzie kontemplacji, potrafimy nawet używać go do roztrząsania problemów abstrakcyjnych. Jednakże – jak każdy z nas musi przyznać – to nie uczone dysputy sprawiają, że świat się kręci. Czyni to plotka, tak zwany „small-talk”, zwykłe, towarzyskie pogaduszki, które pomagają budować i pielęgnować relacje zarówno w skali indywidualnej jak i społecznej. Dunbar pośrednio odrzuca istniejące teorie na temat pochodzenia języka i proponuje teorię własną. Według niego język ewoluował, abyśmy plotkowali…
Pingback: Pchły, plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić? – Pisane nocą