Autor: Karolina Stojek-Sawicka
-
Tłumaczenie: —
Konsultacja naukowa: —
Tytuł oryginału: —
Seria/cykl wydawniczy: —
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-11-12674-9 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 311
Choroby zabierały dawniej większą część ludności. Więcej nawet niż wojny czy kataklizmy. Czyhały one na każdego mężczyznę i na każdą kobietę od kołyski aż do grobu. Jedno na czworo dzieci umierało przed ukończeniem pierwszego roku życia. Wieku prokreacyjnego dożywała zaledwie jedna trzecia. Najgorzej sytuacja wyglądała wśród chłopów. Ale statystki nie są wcale specjalnie niższe w przypadku wyższych warstw społecznych. Ci, którzy przekroczyli pięćdziesiąty rok życia, znajdowali się w zdecydowanej mniejszości. Pięćdziesiąt lat! Toż to była już długowieczność. Wiek ten dla ponad osiemdziesięciu procent społeczeństwa staropolskiego był nieosiągalny. Krzepcy staruszkowie i leciwe matrony znane z filmów i książek byli prawdziwymi wyjątkami. Zanim ludzie zdążyli się nacieszyć pełnią życia zabierały ich wojny, kataklizmy, a przede wszystkim choroby.z opisu wydawnictwaWystarczył tytuł abym, ulegając mojej słabości do dawnej medycyny, znów stał się czytelnikiem kolejnej książki. Zaczęło się świetnie. Wstęp jest napisany ładnym językiem, i co ważne (w porównaniu z inną książką, którą tu już omawiałem) z dużym szacunkiem i zrozumieniem dla przeszłości i jej osiągnięć.
Książka dotyczy w główniej mierze wieków XVI-XVIII i terenów Polski, ale znajdziemy też odniesienia do innych obszarów Europy, a gdy jest to dla wywodu konieczne, do innych czasów. Wiele zagadnień jest podanych w książce wprost, bez ogródek. Autorka nie ucieka się do żadnych eufemizmów i zacierania rzeczywistości pisząc o obżarstwie, pijaństwie czy higienie. Swoimi rozważaniami obejmuje różne warstwy szlachty od magnaterii do szaraczków i nie stroni od uwag na temat innych grup społecznych.
Początkowo jest to lektura bardzo miła i ciekawa, podsuwa czytelnikowi nie tylko opis rzeczywistości historycznej, ale też jej wytłumaczenie i własne pomysły oraz komentarze. Im jednak dalej, tym tekst czyta się z mniejszym zainteresowaniem. Trochę jakby Autorka traciła pomysł na prowadzenie narracji, albo jakby zabrakło jej determinacji do pogłębienia niektórych aspektów badań. Już w rozdziale o chorobach zaczyna się w zasadzie ograniczać do przytaczania różnych cytatów i przetykania ich dykteryjkami czy ciekawostkami. Owszem czyta się to dobrze, ale pozostaje niedosyt komentarza, widać, że szereg problemów i wątków jest niedopowiedzianych, potraktowanych powierzchownie, bez wnikania w szersze tło i przyczyny historyczne, medyczne. Czasem rozważania się pojawiają, ale są płytkie i nieciekawe (np. zagadnienie cudu). Szkoda bo potencjał tekstu i problematyki jest spory.
Zwykle tak jest, że piszący o historii farmacji unikają komentarza przedstawiającego dawne leki i ich skuteczność z perspektywy współczesnej farmacji czy biochemii. Również i tu brak niestety takiej próby.
Pod koniec książki pojawia się również temat medycyny ludowej, ale jest potraktowany po macoszemu. Niewiele znajdziemy też uwag o niezwykle ciekawym zjawisku przenikania się medycyny „akademickiej” i ludowej. Wreszcie nie dość jasno (lub nawet miejscami błędnie) zasugerowana jest relacja lekarz-chirurg. Można odnieść czasem wrażenie, że Autorka używa tych słów wymiennie, co jest wysoce nieprawidłowe, jako że chirurg aż do początku XX wieku był zasadniczo kim innym niż lekarz.
Z racji profesji nie mogę powstrzymać się od belferskiej uwagi: bursztyn nie jest minerałem! To tzw. mineraloid, albo skała, albo kamień ozdobny pochodzenia organicznego. Jest wiele nazw którymi można go opisać, ale minerał do nich nie należy.
Ogólne wrażenie jest niestety dalekie od zachwytu, choć książka ma swoje zalety (jak opisanie wielu rzadko podnoszonych problemów, np.: choroby a pielgrzymowanie, sport wśród szlachty, czy klimat a zdrowie) więc jeśli kogoś historia medycyny interesuje to mimo wszystko warto po nią sięgnąć.