Autorki: Stanisław Łoboziak
-
Wydawnictwo: PWN
Data wydania: 2016
ISBN 9788301189495 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 200
Chwila bez biologii… nie istnieje. W nas i wokół nas kipi życie. Dlaczego by wobec tego nie poznać go bliżej, najlepiej we własnym laboratorium? By nie sięgać daleko, można zacząć od siebie. Przekonajmy się że pobranie, wybarwienie i obserwacja własnych komórek nabłonkowych jest bardzo prosta, a wynik takiego badania niezwykle efektowny. A pyszny truskawkowy koktajl alkoholowy – margarita – świetnie nadaje się do izolacji i obserwacji DNA.Najlepszym poradnikiem, jak stworzyć własne laboratorium biologiczne jest właśnie ta książka. Więcej, to także bardzo szczegółowy opis kilkudziesięciu doświadczeń starannie wybranych, sprawdzonych i solidnie opisanych przez autora. Jeżeli nie nużą cię długotrwałe obserwacje, budowa kopii zestawu doświadczalnego WINOGRAD pracującego na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na pewno dostarczy wielu wrażeń. Podobnie, jak hodowla dżdżownic. To nic trudnego, obserwować ich życie pod ziemią.
Na badania w Twoim laboratorium czeka bioluminescencja, pierwotniaki i rośliny owadożerne. A ponieważ biologowi – praktykowi rozkosze podniebienia są nieobce, zrobisz samodzielnie wspaniały jogurt lub wyhodujesz smaczne boczniaki. Te i wiele innych doświadczeń byłoby trudno przeprowadzić bez znajomości chemii, preparatyki i metod instrumentalnych.
Autor nie pozostawia także na tym polu czytelnika-eksperymentatora bez wsparcia. Znajdziemy w Biologii laboratoryjną książkę kucharską, obszerny rozdział opisujący, jak samodzielnie przygotować niezbędne odczynniki. Takiej wiedzy nie zdobędziemy w szkolnej ławce. Trzeba stworzyć własne, choćby miniaturowe, laboratorium. Wyposażyć je, pozakładać hodowle, nasadzić roślin, a później zakasać rękawy i z „laboratorium w szufladzie: Biologia” pod ręką rozpocząć doświadczenia. Szybko przekonasz się że było warto!z opisu wydawnictwa
Trudno o bardziej trafne (i wyświechtane) słowa odnoszące się do nauki, niż kartezjańskie: „Powiedz mi, a zapomnę. Pokaż mi, a zapamiętam. Pozwól mi zrobić, a zrozumiem.” Stwierdzenie to jest tym bardziej prawdziwe w odniesieniu do dzieci, które nie tylko nudzą się gdy im przedstawiać suchą wiedzę podręcznikową, ale też znacznie słabiej ją wtedy przyswajają. Dzieci z natury są małymi naukowcami, którzy przywykli do poznawania świata poprzez doświadczenie, a dopiero później – poprzez wiedzę i objaśnienia dorosłych. To właśnie dlatego przeprowadzanie nawet prostych doświadczeń ma większą wartość niż zapoznanie się z treścią podręcznika. No chyba, że jest to taki podręcznik jak „Laboratorium w szufladzie. Biologia.” Ta książka jest tak dobra, że sama nie wiem od czego rozpocząć mowę pochwalną na jej temat.
Podejście autora do zagadnień naukowych ujawnia się już we wstępie, w którym Łoboziak pisze: „Pamiętajcie, że najważniejsze jest eksperymentowanie i dobra zabawa. Wiedza przyjdzie później.” Założenie to jest obecne w całej książce – od jej pierwszej strony, aż do ostatniej. „Laboratorium…” jest zestawem eksperymentów biologicznych, których wykonanie autor proponuje dzieciom. Na kolejnych kartach książki czytelnik znajdzie wszystko, co jest mu potrzebne do przeprowadzenia doświadczenia: informacje na temat wymaganego sprzętu, wyposażenia i materiałów, opis procedury badawczej oraz spodziewane obserwacje, których młody naukowiec powinien dokonać podczas eksperymentu. Nie brakuje również wniosków, jakie można wyciągnąć z zaobserwowanych zjawisk oraz omówienia uzyskanych rezultatów. Widać więc, że choć autor „Laboratorium…” przedkłada dobrą zabawę i zaspokajanie ciekawości nad suchą wiedzę, nie oznacza to, że wiedzy tej nie oferuje. Każde doświadczenie jest bowiem wyjaśnione na tyle dokładnie, by dziecko pojęło jego istotę, a jednocześnie na tyle zwięźle, by nie zanudziło się i wciąż pamiętało o elemencie zabawy.
Książkę podzielono na sześć działów tematycznych opisanych na wysokim poziomie merytorycznym, ale też – z poczuciem humoru (na przykład: „Restauracja pełna gości – gleba”, czy „Mikroorganizmy – pierwsi kucharze”). Znajdują się tu również rozdziały poświęcone tak zwanej biologii DIY (Do It Yourself Biology – biologii „zrób to sam”), dzięki którym młody naukowiec dowie się, że nawet w precyzyjnych eksperymentach zamiast sączków laboratoryjnych może użyć filtrów do kawy, zamiast pipet laboratoryjnych – zwykłej strzykawki, a zamiast łaźni wodnej – garnka ustawionego na płycie grzewczej.
„Laboratorium w szufladzie. Biologia” to rewelacyjna pozycja dla dzieci w wieku szkolnym, ale tak naprawdę świetnie będzie się przy niej bawić cała rodzina. Rodzice zapewne zaczną z sentymentem wspominać pierwsze preparaty mikroskopowe wykonane z cebuli, hodowlę pleśni na chlebie, czy eksperyment z fasolą kiełkującą na gazie w słoiku. Warto dodać, że w omawianej książce znajdziecie eksperymenty znacznie ciekawsze, a w wielu przypadkach – również bardziej zaawansowane. Autor zadbał o to, by dostarczyć rozrywki i zaspokoić ciekawość małych naukowców na różnym poziomie zaawansowania. W tym celu podzielił proponowane doświadczenia na trzy kategorie, które w czytelny sposób oznaczył kodem kolorystycznym. Pierwsza kategoria to eksperymenty proste, a do tego niewymagające zaawansowanego sprzętu. Druga kategoria to doświadczenia wymagające pewnego przygotowania – czy to sprzętowego, czy merytorycznego. Do trzeciej kategorii autor zaliczył nieliczne eksperymenty, które wymagają pewnej ostrożności i / lub wcześniejszego zapoznania się z zagadnieniem (lub nadzoru dorosłej osoby).
Choć książka dotyczy biologii, proponowane doświadczenia tak naprawdę obejmują również zagadnienia z zakresu chemii, robotyki, czy fizyki. Pokazuje to w doskonały sposób, że nauka o życiu nie może być pojmowana jako coś oderwanego od otaczającego świata. Co więcej, takie podejście do wiedzy uczy dzieci interdyscyplinarnego podejścia, które jest coraz bardziej cenione – nie tylko w nauce, ale również na rynku pracy.
Zamiast tracić czas na dalsze czytanie tej recenzji, lepiej po prostu sięgnijcie po „Laboratorium…”, pamiętając o zdaniu napisanym przez autora we wstępie: „Naszym laboratorium będzie domowa kuchnia, kawałek łąki, brudna kałuża”. Do dzieła!