Autor: Leonard Mlodinov
-
Tłumaczenie: Sebastian Szymański
Tytuł oryginału: The Upright Thinkers
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Data wydania: 2016
ISBN 978-83-8069-324-1
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 476
Czy jesteśmy, jak sugerował kilka dziesięcioleci temu Stephen Hawking, na progu znalezienia odpowiedzi na wszystkie fundamentalne pytania dotyczące przyrody? A może – podobnie jak stało się to na przełomie XIX i XX wieku – teorie, które uważamy dziś za prawdziwe, zostaną niebawem zastąpione przez coś zupełnie innego? Na horyzoncie nauki pojawiło się więcej niż tylko kilka chmur, które wskazywałyby, że ten ostatni scenariusz może być prawdopodobny. Stworzyliśmy model standardowy sił i materii, który z dużym powodzeniem unifikuje elektromagnetyzm i dwie siły jądrowe, jednak niemal nikt nie jest przekonany, że ten model jest do przyjęcia jako ostatnie słowo w fizyce. Jednocześnie podejrzewamy, że Wszechświat, który widzimy nawet za pomocą najpotężniejszych instrumentów obserwacyjnych, jest zaledwie maleńkim wycinkiem tego, co istnieje. Czy cała reszta to ciemna materia i ciemna energia, których istnienie postulują dziś fizycy? A jeśli tak, czy ciemna materia i ciemna energia okażą się wyjaśnieniami, które wpasowują się w już istniejące teorie – model standardowy i teorię względności Einsteina, czy też, jak stała Plancka, doprowadzą nas w końcu do całkowicie odmiennego poglądu na Wszechświat? Czy teoria strun okaże się prawdziwa? A jeśli nie, czy kiedykolwiek odkryjemy zunifikowaną teorię wszystkich sił przyrody? W swojej najnowszej książce „Krótka historia rozumu” fizyk i autor bestsellerów, Leonard Mlodinow, mierzy się z tymi pytaniami. z opisu wydawnictwa
Do sięgnięcia po „Krótką historię rozumu” zachęca wprost z okładki zarówno cytat Stephena Hawkinsa, jak i notka wydawnicza. O ile ten pierwszy odwołuje się do przystępnej i zabawnej formy książki, o tyle krótka informacja od wydawcy skupia się raczej na filozoficznych zagadnieniach związanych ze współczesną nauką; zagadnieniach, o których Mlodinow opowiada na łamach swojego niemal pięćsetstronicowego dzieła popularnonaukowego. Jaka jest więc ta książka? Zabawna i lekka, czy raczej refleksyjna? Oferuje więcej rozrywki, czy wiedzy? Ja również zadawałam sobie te pytania gdy sięgałam po „Krótką historię rozumu”…
Zacznę powierzchownie, bo od okładki. Przyznam w pełni subiektywnie, że bardzo mi ona odpowiada – jest oszczędna, prosta, estetyczna. Rzadkość w dzisiejszych czasach, w których często wychodzi się z założenia, że zmysły potencjalnego nabywcy i czytelnika muszą zostać w jednej chwili zawładnięte przez agresywną grafikę, niczym słabe umysły – przez rycerza Jedi. „Krótka historia rozumu” nie próbuje stosować tej taktyki. Białe tło i skromna grafika z bardzo uproszczonym przekrojem przez głowę i mózg. Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo treść książki jest adekwatna do jej okładki. Jest atrakcyjna i ciekawa, ale nie stara się za wszelką cenę zasypać czytelnika niestworzonymi historiami i niepotwierdzonymi anegdotami z życia „szalonych naukowców”. Również sam sposób wydania zdaje się odzwierciedlać styl autora i jego sposób porządkowania wiedzy – jest praktyczny. Mimo swoich pokaźnych gabarytów książka jest lekka i wymiarowa – idealna aby zabrać ją ze sobą do autobusu, tramwaju, pociągu, na przystanek, do parku, na nudną imprezę, na randkę z nadętym bufonem; słowem – wszędzie tam, gdzie nie chcemy się nudzić.
Zostawmy jednak na moment sprawy przyziemne takie jak okładka. „Krótka historia rozumu” opowiada nie tyle o tym, jak rozwijał się sam ludzki rozum, ile o osobach, które tym rozumem potrafiły się niebanalnie posługiwać, a także o okolicznościach, w jakich to robiły. Swoją opowieść Mlodinow rozpoczyna od pierwszych przejawów cywilizacji, a kończy na współczesnej fizyce kwantowej i teoriach filozoficznych, które są jej konsekwencją. Treść podzielona jest na rozdziały, które w porządku chronologicznym opisują historie związane z rozwojem myśli i nauki uznane przez autora za istotne i warte omówienia. Mlodinow stara się przy tym nie rozdzielać sztucznie poszczególnych gałęzi nauki; przeciwnie – usiłuje pokazać, że wszystkie znane nam dziś dziedziny pochodzą w istocie od tego samego – od ludzkiego pędu do wiedzy i od naszej niepowstrzymanej ciekawości. Zapachniało refleksyjnością? I słusznie, bo Leonard Mlodinow nie stworzył suchego, encyklopedycznego zestawienia. Jego książka przesiąknięta jest nie tylko faktami, ale również osobistymi przemyśleniami i refleksjami. Bardzo ważne miejsce w jej treści zajmuje postać ojca autora. Wspomnienia jego osoby przeplatają się z opowieściami dotyczącymi naukowców, którzy zmienili świat. Mlodinow omawia kilka wątków osobistych i wspomnień z różnych etapów swojej kariery, jednak szczególny nacisk kładzie na rzetelne przedstawienie faktów związanych z historią nauki. Rzetelne. I na tym słowie należy się tu skupić. Autor „Krótkiej historii rozumu” nie wyszedł bowiem z całą pewnością z założenia, że jak coś jest popularnonaukowe i przeznaczone dla nie-fachowca to nie wymaga takiego nakładu pracy jak publikacja naukowa. Przeciwnie. Podczas lektury byłam pod nieustannym wrażeniem tego, jaki kawał dobrej roboty wykonał ten człowiek i na jak wiele źródeł powołał się w swojej pracy. To coś, czego często mi w popularnonaukowych książkach brakuje. Anegdoty sypią się w nich na lewo i prawo, ale człowiek zadaje sobie wciąż pytanie – skąd taka informacja i czy aby na pewno jest ona potwierdzona. Może to tylko wyobraźnia autora lub wynik usilnych dążeń do zwiększenia atrakcyjności pozycji…?
W „Krótkiej historii rozumu” nie ma mowy o naciąganiu faktów, czy powtarzaniu nieprawdziwych cytatów i historyjek z życia badaczy. A mimo to książka opowiada wiele niezwykle ciekawych anegdot, przytacza często osobiste szczegóły dotyczące życia naukowców, którzy zmienili świat; opisuje ich wzajemne relacje – sympatie, antypatie; ich temperamenty. Ponad wszystko Mlodinow jednak dąży w swojej opowieści do wskazania podstawowej zasady, jaka rządzi nauką oraz decyduje o tak niebywałym sukcesie Homo sapiens sapiens. Chodzi mianowicie o zdolność do współpracy i do „stawania na ramionach olbrzymów”. Autor „Krótkiej historii rozumu” wielokrotnie podkreśla, że bez odpowiedniego środowiska i pobudzających ciekawość okoliczności nie może być mowy o prawdziwej nauce. Tym samym, w zupełnie nowym świetle stawia przełomowe odkrycia badaczy dokonywane na przestrzeni wieków. Przedstawia je nie jako jednostkowe skoki – czy to wynikające z łuta szczęścia, zaniedbania, czy z mozolnej pracy. Ukazuje je raczej jako efekt wcześniejszych dokonań oraz przemyśleń setek, jeśli nie tysięcy poprzedników. Innymi słowy, z treści tej książki dowiecie się, że na przestrzeni wieków nie było mowy o pomysłach, które pojawiły się z próżni. Poznacie raczej cały proces, który doprowadził do tego, że dziś wiemy to, co wiemy. Po tej lekturze już nigdy nie wybuchniecie śmiechem wyższości na wieść o tym, że dawne komputery były wielkości dzisiejszej sali lekcyjnej. Zrozumiecie raczej, że bez nich nie istniałyby ani laptopy, ani smartfony.
Książka jest zatem bardzo atrakcyjna – zarówno pod względem narracyjnym (Mlodinow ma talent gawędziarski i świetny warsztat), jak i treściowym. Dostarcza czytelnikowi zarówno rzetelnej wiedzy, jak i rozrywki. Maleńką rysą na tej gładkiej powierzchni był dla mnie jedynie fakt, że treść zdominowana była nieco przez informacje dotyczące fizyki. Siłą rzeczy najbardziej ciekawiły mnie zagadnienia biologiczne i medyczne, natomiast fizyczne – nieco mniej. Mlodinow jest z wykształcenia fizykiem, więc być może nieco faworyzował tę właśnie naukę. Przytaczane przez niego historie dotyczące rozwoju fizyki i życia fizyków były jednak na tyle ciekawe, że rekompensowały mi wszystko. Dodam jeszcze, że w treści książki znajdziecie nie tylko tekst, ale też trochę czarno-białych grafik. Nie są one może zabójczo atrakcyjne, ale to właśnie dzięki wspomnianej już oszczędności edytorskiej książka ta ma niewielki (jak na ogrom treści) gabaryt i masę. Polecam ją każdemu, kto kiedykolwiek zastawiał się nad miejscem człowieka we wszechświecie.