autor: Anton Rotzetter
-
Tłumaczenie: Kamil Markiewicz
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Data wydania: 2013
ISBN 9788375165494
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 224
Niektórzy z nas głaszczą, inni tuczą, jeszcze inni zabijają, ale wielu z nas ma być może udział w każdym z tych zachowań. Autor – szwajcarski kapucyn i autor wielu książek poświęconych duchowości franciszkańskiej i biblijnej – zapytuje, co się stało z naszą zdolnością do empatii w stosunku do „braci mniejszych”. Wzywa nas, abyśmy nie godzili się na cierpienie zwierząt wskutek hodowli, chowu, transportu oraz metod ich uśmiercania, włącznie z ubojem rytualnym.z opisu wydawnictwa
Cywilizacja zachodnia jeszcze chyba nigdy nie była tak podzielona w kwestii traktowania zwierząt, jak ma to miejsce obecnie. Z jednej strony na niespotykaną dotąd skalę wykorzystujemy intensywny, wielkostadny chów i hodowlę. Z drugiej natomiast, „otwieramy klatki”, „uwalniamy” zwierzęta z ferm. Zwierzęta należące do współczesnego człowieka bywają traktowane jak przedmiot – produkowany na wielką skalę i przygotowywany do konsumpcji. Bywają też hołubione jak żywe maskotki lub uważane za bardziej wartościowe (moralnie, emocjonalnie) od drugiego człowieka. Stanowiska zagorzałych zwolenników obu stron barykady być może nigdy nie dojdą do konsensusu. Istnieje jednak całkiem spora grupa osób, która nie ma w sprawie traktowania zwierząt jednoznacznej, czy ugruntowanej opinii. To właśnie do tych odbiorców miała być kierowana książka „Głaskane, tuczone, zabijane”.
Problematykę podejścia do zwierząt komplikują przede wszystkim nie fakty jako takie, ale kwestie ideologiczne. Autor pozycji – Anton Rotzetter jest kapucynem oraz aktywnym działaczem chrześcijańskim i to właśnie z perspektywy ideologii chrześcijan stara się przedstawić zarówno swoje stanowisko, jak i najważniejsze fakty dotyczące współczesnego wykorzystania zwierząt. Jednocześnie, stara się on oddziaływać na trzeźwy umysł czytelnika, przedstawiając mu najważniejsze dane dotyczące obecnego stanu chowu i hodowli, wpływu konsumpcji mięsa na gospodarkę, czy eksploatację zasobów naturalnych. Można zatem powiedzieć, że Rotzetter podejmuje dyskusję na temat zwierząt z dwóch perspektyw: ideologicznej oraz biologicznej, przyrodniczej. W tych właśnie dwóch ujęciach należy książkę ocenić.
Perspektywa ideologiczna skupia się przede wszystkim na tym, iż postawa chrześcijańska – zdaniem autora – nie musi wiązać się z przekonaniem o absolutnej nadrzędności człowieka względem wszystkich istot żywych. Rotzetter odwołuje się do ideologii franciszkańskiej, namawiając by zwierzęta traktować jak „braci mniejszych” i oddawać im należny szacunek. Pojawia się tu wiele argumentów, w tym również odniesienie do samej Księgi Rodzaju, której treść – jak podaje autor – można interpretować w sposób następujący: bardzo prawdopodobne jest, że ludzie w zamyśle Boga mieli być wegetarianami, jednakże ich słabości sprawiły, że świat utracił swój idylliczny charakter i Stwórca dał im prawo do konsumpcji zwierząt, nakazując jednocześnie opiekę nad nimi.
Ideologiczna część książki podaje również informacje na temat stanowiska przedstawicieli innych religii w kwestii traktowania zwierząt. Zdaniem Rotzettera nie tylko religia chrześcijańska, ale również judaizm, czy islam zawierają w treści swoich świętych pism zachętę do traktowania zwierząt jak mniejszych braci.
Drugi aspekt omawianej pozycji dotyczy faktów biologicznych, weterynaryjnych i przyrodniczych. Autor podaje dane na temat sposobu chowu i hodowli zwierząt, długości ich życia w warunkach naturalnych oraz hodowlanych, czy gazów cieplarnianych emitowanych przez chów zwierzęcy w zestawieniu z uprawą roślinną. Rotzetter powołuje się również na fakty dotyczące sposobu wykorzystania zwierząt laboratoryjnych oraz hipotetyzuje – jak można by wyeliminować żywe organizmy z procedur badawczych.
Dwubiegunowe ujęcie omawianego zagadnienia jest rozwiązaniem ciekawym i wartym docenienia. Działacz i idealista religijny starający się powołać na fakty naukowe to rzadki głos w dyskusji. Niestety, to właśnie ta część książki wydaje się być jej najsłabszą stroną. Rotzetter omawia dane dotyczące chowu, hodowli i wykorzystania zwierząt ze znaczną płynnością i obyciem. Jednakże, dane te pochodzą często ze źródeł mało naukowych (na przykład – odwołania do filmów znajdujących się na youtube.com), są przestarzałe lub zestawione w sposób budzący pewne wątpliwości. W książce znajdziemy kilka wykresów, tabel i rycin, które dotyczą kwestii ekologicznych oraz żywieniowych. Dane te prezentują jednak informacje nazbyt pobieżne lub ogólnikowe. Jakkolwiek wiedza autora na temat dobrostanu zwierząt oraz ich hodowli jest ugruntowana, brakuje w niej gdzieniegdzie obiektywizmu. Rotzetter słusznie podkreśla, że zwierzę nie może być traktowane ani jak przedmiot, ani jak bożek, ani jak drugi człowiek. Powinno być traktowane z należnym mu szacunkiem, ale też z uwzględnieniem jego zwierzęcej perspektywy postrzegania – chociażby własnego dobrostanu. Pewne luki w znajomości podstaw tegoż właśnie dobrostanu dostrzec można w niektórych częściach książki. Podobnie, kwestie wykorzystania zwierząt w celach eksperymentalnych zostały przez autora omówione szeroko, jednak z pewnymi lukami w wiedzy.
Ogromną zaletą książki „Głaskane, tuczone, zabijane” jest uprzejmość, z jaką autor podchodzi do czytelnika i absolutny brak fanatyzmu w jego stanowisku. Rotzetter jest wielkim orędownikiem zaprzestania konsumpcji i wykorzystania zwierząt w celach gospodarczych, jednak stara się przedstawić swoje stanowisko jako wyważone. Dostrzega wiele odcieni omawianego zagadnienia; nie samą tylko biel i czerń. To właśnie nieagresywny styl autora i lekkość jego pióra są największymi zaletami tej pozycji. Czytelnik obyty w zagadnieniu podejścia do zwierząt (czy to zwolennik wegetarianizmu, czy jego przeciwnik) nie znajdzie w książce zadowalającej ilości faktów. Jednakże osoby, którym bliska jest ideologia franciszkańska, a które zarazem szukają własnego zdania w kwestii traktowania zwierząt mogą książkę tę uznać za ciekawą.
Rotzetter nie jest obiektywny w swoich rozważaniach i nie stara się być. Jego celem jest przekonanie czytelnika do własnego stanowiska – w miarę możliwości w oparciu o dostępne dane. Jednak autor nie jest też napastliwy, czy zaślepiony własnym światopoglądem. Stworzył on pozycję ciekawą, choć z pewnymi niedostatkami merytorycznymi. Książka z pewnością warta jest przeczytania – zarówno przez osoby z ukształtowaną już opinią, jak i przez czytelników wciąż formujących własne zdanie na temat podejścia do zwierząt.
Jeśli autor tego typu książki nie uważa swoich poglądów za jedynie słuszne i nie przedstawia ich jako prawdy objawionej, na którą czytelnik ma się nawrócić – to naprawdę bardzo wiele. Dlatego nawet gdy gdzieniegdzie się myli, można mu chyba ufać bardziej niż ludziom, którzy wszystko wiedzą lepiej i na pewno, a także mają na to „niepodważalne” dowody 🙂 Sądzę, że to człowiek, z którym warto rozmawiać, a książka może być niezłym punktem wyjścia.
Cieszę się, że recenzja zwraca uwagę na te aspekty, bo naprawdę zachęca do sięgnięcia po tę pozycję.
Zgadza się – autor bardzo uprzejmie przedstawia swoje poglądy i traktuje czytelnika bez fanatyzmu. To jest w cenie 🙂