Autor: Mariusz Urbanek
-
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 2014
ISBN 978-83-244-0381-3
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 283
Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam, Stanisław Mazur, Antoni Łomnicki i wielu innych uczonych tworzyło w latach międzywojennych tzw. lwowską szkołę matematyczną. Współpracując ze sobą, bądź rywalizując, przeciwstawiając matematykom z Warszawy i Krakowa, dokonali wielu odkryć, zdobyli sławę, zaszczyty i zrobili międzynarodowe kariery wykładowców, a Ulam został współtwórcą pierwszej bomby atomowej. Ich burzliwe losy, osiągnięcia, kariery naukowe i pozanaukowe, dramatyczne dzieje kończące się w wielu przypadkach śmiercią od kul hitlerowskich okupantów, opisuje Urbanek na tle zmieniającego się życia politycznego i kulturalnego Polski w czasie dwudziestolecia międzywojennego, w trakcie i po II wojnie światowej.
Wydawnictwo Iskry, http://iskry.com.pl/
Na łamach Mądrych Książek pojawiła się już jedna recenzja Genialnych. Lwowskiej szkoły matematycznej Mariusza Urbanka. To właśnie jej lektura nakłoniła mnie to zakupu i przeczytania tej książki. Pewnie zdziwicie się, ale chęć napisania o Genialnych… nie powstała dlatego, że nie zgadzam się z oceną Joanny Zwierzyńskiej. Wręcz przeciwnie: podpisuję się pod nią rękami i nogami. Tym bardziej, że jest to opinia matematyka. Dlaczego więc zdecydowałem się napisać tę zachętę do lektury? Po pierwsze, dlatego że postacie przedstawione w Genialnych powinien znać każdy Polak, a im więcej notek na temat tej pozycji, tym większa szansa, że ludzie po nią sięgną. Po drugie, chciałem podzielić się tym, co mnie w tej książce najbardziej zainteresowało.
Na wstępie warto podkreślić, że Genialni to książka o matematykach, nie matematyce. Próżno szukać w niej prób wyjaśnienia zawiłych kwestii, którymi zajmowali się jej bohaterowie. Z jednej strony jest to coś, czego wyraźnie tu brakuje. Z drugiej jednak, sprawia to, że książkę czyta się jednym tchem. Nie czuje się dyskomfortu, który często powodują u czytelnika wzory i twierdzenia matematyczne oraz usiłowanie ich przystępnego wyjaśnienia. Niestety – tak wyraźnie trzeba powiedzieć, że niestety – przedstawiciele lwowskiej szkoły matematycznej zajmowali się głównie działem matematyki, którym nawet przy użyciu pióra wybitnego popularyzatora ciężko rozpalić wyobraźnię laików – analizą funkcjonalną. Ale nawet jeśli nie rozumiemy, czym zajmowali się Stefan Banach, Hugo Steinhaus czy Stanisław Mazur, to powinniśmy znać ich nazwiska. Na stałe wpisali się oni bowiem do panteonu matematycznych geniuszów, o odkryciach których uczą się adepci uniwersyteckiej matematyki na całym świecie.
Podkreślony w tytule książki fakt, że jej bohaterowie byli geniuszami musimy niejako przyjąć na słowo. I tak nikomu – poza matematykami – nie udałoby się ocenić ich wkładu w rozwój nauki. Co fascynuje w tej książce? Galeria charakterów, która pokazuje, że matematyka to dziedzina, w której obecni byli (i są) nie tylko kompletni nudziarze przesiadujący całymi dniami w zaciszach swoich gabinetów, jak przedstawia się stereotypowego adepta królowej nauk. Wśród przedstawionych w książce postaci są i takie, które preferowały taki sposób pracy. Ale byli też inni. Dla nich centralnym punktem matematycznej mapy Lwowa były nie uniwersyteckie budynki, ale Kawiarnia Szkocka, w której wśród suto zakrapianych dyskusji rodziła się historia matematyki.
Śmiało można powiedzieć, że przez część książki jednym z jej bohaterów jest samo miasto – międzywojenny Lwów. Autor doskonale przedstawia społeczno-polityczne tło, na którym powstawała i działała lwowska szkoła matematyczna. Z każdą kolejną stroną atmosfera wokół Genialnych coraz bardziej się zagęszcza. Mimo pęczniejącego antysemityzmu (a wśród bohaterów byli również Żydzi), rosnącej świadomości narodowościowej Ukraińców, która prowadziła do wybuchu zachowań nacjonalistycznych, wreszcie zbliżającej się wojny Banach et al. intensywnie pracują dalej, być może napędzani również niepewną przyszłością i poczuciem, że jeśli nie teraz, to nigdy. Niestety, nieuniknione w końcu nadchodzi: wybucha wojna, a drogi bohaterów rozchodzą się. I wtedy zaczynasz się zastanawiać, co jeszcze odkryto by w Szkockiej, gdyby nie szaleństwo wojny. Rzeczywistość, która wcześniej zdaje się być w dużej mierze obok Genialnych, dogania ich. Część z nich zamiast kolejnych laurów matematycznego świata spotyka śmierć: jedni giną w Katyniu, inni w sowieckim łagrze, jeszcze inni rozstrzelani przez hitlerowców we Lwowie czy tamtejszym getcie. Część miała więcej szczęścia i uratowana została przez Rudolfa Weigla, który kolaborując z Niemcami prowadził dla nich Instytut Badań nad Tyfusem Plamistym. Genialni matematycy, aby ratować życie karmili dla niego wszy. Po wojnie, ci którzy przeżyli, rozjechali się po całym świecie, a Stanisław Ulam został nawet jednym z ojców amerykańskiej bomby wodorowej.
Genialni… to lektura, od której trudno się oderwać. Z każdą kolejną przeczytaną stroną coraz bardziej chce się podać dalsze losy jej bohaterów, genialnych polskich matematyków. Tym bardziej, że równocześnie w tle zbierają się czarne chmury wojny. Kiedy w końcu wybucha i dowiadujemy się, co Mojry przygotowały dla każdego z nich, zaczynamy zastanawiać się, co jeszcze by wspólnie osiągnęli, gdyby nie rozdzieliły ich wystrzały karabinów i wybuchy bomb.