Wokół edukacji seksualnej dzieci i młodzieży narosło wiele mitów i uprzedzeń. Temat dotyka spraw intymnych i delikatnych kwestii światopoglądowych, rozpala więc umysły i prowokuje ostre dyskusje. Jedni żądają propagowania liberalnych poglądów i większego udziału szkoły (a nawet przedszkola – Światowa Organizacja Zdrowia zaleca przecież rozpoczynanie edukacji przed czwartym rokiem życia) w tym procesie, inni przeciwko temu protestują obawiając się z tej strony kolejnego – obok telewizji, reklam i Internetu – źródła seksualizacji i demoralizacji młodocianych.
Na łamy mediów co jakiś czas wraca debata na temat kształtu przysposobienia do życia w rodzinie (przez rok – w 1997 – nazywanego „wiedzą o seksualności człowieka”), a postulowane formy jego realizacji zmieniają się zależności od opcji politycznej u władzy. Z książkami podejmującymi wątki wychowania seksualnego jest podobnie: jedne promują niczym nieskrępowane podejście do cielesności i aktywności seksualnej człowieka, inne propagują tradycyjne wartości łączące sprawy intymne z określonymi regułami moralnymi – jedne i drugie znajdują zagorzałych zwolenników i przeciwników. Nie opowiadając się za żadną ze stron, chciałabym obiektywnie spojrzeć na dostępne na rynku publikacje, porównać ich treść i sposób jej przedstawienia.
Książek zebrało się sporo, mimo że do zestawienia wybrałam tylko publikacje o treści ogólnej, poświęcone przede wszystkim odpowiedzi na zasadnicze pytanie „skąd się biorą dzieci?” (notabene większość z nich mała właśnie taki tytuł). Pominęłam pozycje poruszające jedynie wybrane aspekty edukacji seksualnej, w tym m.in. kontrowersyjne książki skandynawskie, np. „Małe książki o… miłości/miesiączce” albo „Wielkie księgi… cipek/siusiaków” czy poradniki dla młodzieży w okresie dojrzewania typu „Tylko dla dziewczyn/chłopców”. Większość przeanalizowanych tytułów została wydana w ciągu ostatnich kilku lat (są więc dostępne w księgarniach), nieliczne zniknęły już ze sprzedaży (można je jednak odnaleźć w bibliotekach) – tak czy inaczej wszystkie pochodzą z okresu III RP. Bardzo mi zależało na tym, aby choć w przybliżeniu określić wiek odbiorców analizowanych dzieł. W wielu przypadkach informację taką uwzględniał autor lub wydawca, niekiedy jednak, musiałam tę kwestię rozstrzygnąć sama, co nieraz bywało kłopotliwe – o czym piszę przy konkretnych tytułach – gdyż w niektórych publikacjach warstwa ilustracyjna wydawała się być przeznaczona dla starszego odbiorcy niż tekst (lub odwrotnie). Ostatecznie zadecydowałam o uporządkowaniu zebranego materiału w trzech grupach wiekowych, w przybliżeniu dla dzieci: (a) do lat 6, (b) od 6 do 10 lat i (c) od 10 do 14. Opisy książek i ich omówienia w obrębie poszczególnych grup wiekowych podałam według dat wydania w porządku malejącym (czyli poczynając od publikacji najnowszych a kończąc na najstarszych).
Analizując poszczególne utwory brałam pod uwagę:
- formę dzieła i sposób prezentacji zagadnień (publikacje adresowane do najmłodszych to przede wszystkim utwory beletrystyczne (wiersze, opowiadania), choć pojawiają się już w tej grupie pierwsze książeczki stricte edukacyjne, w starszych grupach wiekowych dominują typowe książki popularnonaukowe często wzbogacone o aparat pomocniczy: słowniczek, indeks, bibliografię);
- zakres poruszanych zagadnień i stopień ich szczegółowości (jak się można było tego spodziewać i jedno, i drugie rosło wraz z wiekiem odbiorców publikacji, od zagadnień podstawowych: kwestii poczęcia, ciąży i narodzin w książeczkach dla najmłodszych, aż po złożoną problematykę seksu, uczuć, higieny, zdrowia, postaw moralnych itp.);
- dobór słownictwa, zwłaszcza odnoszącego się do stosunku i miejsc intymnych człowieka, gdyż – jak wiadomo – język polski jest w tym zakresie dość ubogi i znalezienie neutralnych i powszechnie akceptowanych określeń jest niezwykle trudne (szczególnie w najmłodszych grupach wiekowych, ponieważ w utworach dla starszych dzieci z reguły używa się dorosłego/fachowego słownictwa);
- atrakcyjność szaty graficznej (z fachowego i „dziecięcego” punktu widzenia) oraz realizm ilustracji (zwłaszcza w książeczkach dla najmłodszych: obecność lub brak rysunków przedstawiających narządy płciowe, moment poczęcia, narodzin itp.);
Moim celem było także pokazanie, że publikacje te nie są wolne od przekazu ideologicznego i pod tym względem bardzo się od siebie różnią. Ich celem jest kształtowanie świadomych postaw moralnych i promowanie określonych wartości takich, jak miłość, małżeństwo, rodzina, tolerancja, wolność, odpowiedzialność itd. Dystansuję się jednak od oceny poglądów ich autorów, szanując prawo każdego rodzica do wyboru dla swojego dziecka publikacji zgodnych z ich światopoglądem.
Książki dla maluchów (do 6 lat)
Książka pełna miłości, czyli Jak Michałek przyszedł na świat / Alona Frankel. – Warszawa : Wydawnictwo Nisza, 2015. – 34 s. ; 29 cm.
Najnowsze dzieło izraelskiej pisarki i ilustratorki książek dla dzieci, Alony Frankel, w Polsce znanej głównie z bestsellerowego Nocnika nad nocnikami. To pierwsza i jedyna książeczka w tej grupie wiekowej, której Autorka śmiało posługuje się „dorosłym” słownictwem i pomimo, usankcjonowanej przez wielu psychologów opinii, że najmłodszym nie trzeba tłumaczyć aktu poczęcia (wystarczą im bowiem enigmatyczne stwierdzenia typu „tatuś dał mamusi ziarenko”), mówi o nim wprost. Nie towarzyszy jej poczucie wstydu, nie szuka eufemizmów – mówi zwyczajnie i naturalnie (nic dziwnego! książce towarzyszy sentencja Horacego Naturalia non sunt turpia [To co naturalne nie przynosi wstydu]). A jednak nie jest ani wulgarna, ani trywialna. Po prostu opowiada historię: zwyczajną, bo przecież dotyczącą każdego z nas, a jednocześnie cudowną, niezwykłą, magiczną, bo związaną z „cudem życia”.
Nie sprowadza poczęcia i narodzin tytułowego Michałka (jej synka i głównego bohatera opowieści) jedynie do kwestii technicznych, choć są one tutaj wyjaśnione rzetelnie. Przede wszystkim mówi o pięknie świata i natury, o uczuciach między dwojgiem ludzi – miłości i przyjaźni, o nadziei, oczekiwaniu i wreszcie o „cudzie nad cudami” – nowym życiu. I między tymi słowami, naturalnie, niemal niezauważalnie pojawiają się wszystkie wyjaśnienia odnośnie: zapłodnienia („penis taty Michałka […], wśliznął się do mojej waginy”), ciąży („dziewięć miesięcy nosiłam w macicy, w moim brzuchu dzieciątko”) i porodu („pewnego wieczoru poczułam, że moja macica zaczyna się kurczyć i rozkurczać” itd.). Jest to absolutnie nowatorskie podejście do tematu seksualności w książce dla najmłodszych i – co ciekawe – wyraźnie inspirowane światopoglądem religijnym (z biblijnymi cytatami „I stali się jednym ciałem” i modlitewnymi zwrotami „Błogosławione twoje przybycie na świat mały człowieczku”).
Prosty, acz poetycki tekst pełen powtórzeń i epitetów o mocnym, emocjonalnym zabarwieniu uzupełniają autorskie ilustracje, które cechuje wyrazista kreska i intensywna kolorystyka. Do tego tekst o zróżnicowanym stopniu pisma rozmieszczono na barwnych stronicach. Całość jest opracowana z rozmysłem i bardzo starannie, choć niektórym książeczka może się wydawać zbyt cukierkowa: idyllicznej wizji świata (w którym pełno „cudów nad cudami”) towarzyszą podobne w charakterze rysunki (z mnóstwem tęczowych kwiatków i serduszek). Biorąc jednak pod uwagę wiek jej odbiorców – taki przekaz wydaje się być jak najbardziej uzasadniony. Piękna i mądra książka nie tylko dla wierzących.
Wartość merytoryczna: 6
Szata graficzna (opracowanie typograficzne i ilustracje): 6
Atrakcyjność treści: 5
Mamo, tato! Skąd się biorą dzieci? / Elisabetta Costantino ; [il. Cristina Raiconi ; tł. Z wł. Zofia Pająk]. – Kielce : Wydaw. Jedność, 2012. – 31 s. ; 24 cm.
To typowa książeczka edukacyjna dla przedszkolaków (na okładce informacja „od 3 do 6 lat”), jedna z trzech wchodzących w skład z cyklu „O seksualności i uczuciach nie wstydzę się rozmawiać”. Jej autorka, Elisabetta Costantino, jest psychologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu w Mediolanie (Università degli Studi di Milano-Bicocca). Polska wersja tej publikacji była ponadto konsultowana przez pedagoga doc. dr Teresę Olearczyk.
Książeczka składa się z czterech części: tożsamość płci, rozwój emocjonalny, poczęcie oraz ciąża i poród. Teksty są krótkie i bardzo proste, dostosowane do percepcji najmłodszych dzieci i ich potrzeb. Kwestie odmienności płci oraz poczęcia „z technicznego punktu widzenia” potraktowane zostały bardzo ogólnikowo, nacisk położony został natomiast na wątki psychologiczne – wyeksponowano zwłaszcza zagadnienie miłości, która szczególnie w przypadku rodziców nabiera wyjątkowego charakteru i prowadzi do bliskości fizycznej.
W tej części moją uwagę przykuło tłumaczenie nazw organów płciowych: otóż według tej książeczki chłopcy mają „siuśki” (sic! toż to według Słownika języka polskiego potoczne określenie moczu!) a dziewczynki „psitki”. Mam duże wątpliwości, czy te dziwne eufemizmy mają szansę zadomowić się w naszym języku. Nieco bardziej szczegółowo potraktowano ciążę, a właściwie rozwój płodu, który obserwujemy na ilustracjach niemal miesiąc po miesiącu. Niestety, tu znowu muszę zaprotestować: moment połączenia plemnika z komórką jajową (tu: „komórki mamy z komórką taty”) został na rysunku przedstawiony jako połączenie dwóch niemal identycznych (różniących się jedynie kolorem) puchatych kuleczek. W mojej opinii to niepotrzebne, zbyt daleko idące uproszczenie. Omawianie dzieło wieńczy lakoniczny opis porodu, który rozpoczyna się od „wypłynięcia wód” (ani słowa o skurczach porodowych) i jest „dniem, w którym dziecko wychodzi z brzucha”. Wszystkie rozdziały zostały ponadto zaopatrzone w informacje dla rodziców zawierające rady, w jaki sposób rozmawiać (lub nie! – jeśli „nie jesteście jeszcze na to gotowi”) z dziećmi na tematy intymne.
Książeczka absolutnie bezpieczna, pozbawiona ryzyka oskarżenia o propagowanie szkodliwych lub demoralizujących treści. Nad wyraz ostrożna i wstrzemięźliwa i za tę cenę momentami zbyt powierzchowna. Ilustracje utrzymano w podobnym tonie – żadnej nagości (za wyjątkiem kilku „golasków” – tak malutkich, że nawet pod lupą trudno dostrzec anatomiczne różnice miedzy dziewczynką i chłopcem) i żadnych „scen”, zero szczegółów. Rysunki trudno też uznać za artystyczne, ale najmłodszym mogą się podobać.
Wartość merytoryczna: 4
Szata graficzna (opracowanie typograficzne i ilustracje): 4
Atrakcyjność treści: 4
Czekamy na dzidziusia / Nathalie Bélineau ; il. Sylvie Michelet ; tł. Anna Boradyń-Bajkowska – Ożarów Mazowiecki : Firma Księgarska Olesiejuk, 2011. – 32 s. ; 20×17 cm.
Kolejny tom ze znanej francuskiej serii edukacyjnej dla najmłodszych „Obrazki dla Maluchów” tym razem poświęcony poczęciu, ciąży i narodzinom. Przeznaczony dla dzieci od 3 do 5, góra 6 lat.
Jest to historyjka obrazkowa z niewielką ilością prostego tekstu. Opowiada o rodzinie, która oczekuje na trzecie dziecko. Czytelnik śledzi więc jej losy przez dziewięć miesięcy: od momentu przekazania radosnej nowiny starszemu rodzeństwu, przez cały okres ciąży, aż do szczęśliwego rozwiązania. Przy okazji dowiaduje się oczywiście mnóstwa ważnych szczegółów. Istota poczęcia została tu wyjaśniona bardzo ogólnikowo („Tata umieszcza w brzuchu mamy specjalne komórki […]”), za to rozwój płodu już całkiem szczegółowo (łącznie z informacjami o tym, co jest dla niego dobre, a co może mu szkodzić).
W tekście znajdziemy też wiele informacji praktycznych dotyczących okresu ciąży, rzadko spotykanych w innych tego typu książeczkach dla dzieci, m.in. o teście ciążowym, kontroli wagi w tym okresie, badaniu USG, a nawet o ucisku płodu na pęcherz moczowy, co związane jest z tym, że przyszła mama często musi korzystać z toalety. Poród, w którym uczestniczy tata, jest przedstawiony bardzo realistycznie, ale nie drastycznie (choć mowa tu o parciu i wysiłku).
Reasumując, jest to bardzo ładna, pogodna książeczka o szczęśliwej kochającej się rodzinie. Nie ma w niej wiele fachowego słownictwa (jedynie: zarodek, pępowina, inkubator), nie ma anatomicznych szczegółów i tzw. scen. W sam raz dla najmłodszych dzieci, szczególnie tych, które czekają na rodzeństwo (tylko uwaga: w tekście – przetłumaczonym z języka francuskiego – jest mowa o odwiedzinach dzieci na oddziale noworodków; z tego co wiem, w większości polskich szpitali panuje zakaz wchodzenia na ten oddział dzieci poniżej 12 lat).
Wartość merytoryczna: 5
Szata graficzna (opracowanie typograficzne i ilustracje): 5,5
Atrakcyjność treści: 6
Horror! czyli Skąd się biorą dzieci / Grzegorz Kasdepke ; il. Marcin Piwowarski. – Warszawa : „Nasza Księgarnia”, 2010. – 59 s. ; 23 cm.
Gratka dla miłośników prozy Grzegorza Kasdepke i kontynuacja jego wcześniejszych książek o uczuciach (Tylko bez całowania! […] oraz Kocha, lubi szanuje […]) snutych na kanwie perypetii grupy rezolutnych przedszkolaków i ich pani Miłki. Elementy pogadanki o miłości i seksie wplecione zostały w gęstą siatkę zdarzeń i „sensacyjne” przygody trójki głównych bohaterów Rozalki, Grzesia i Bodzia. Zalążkiem intrygi i pretekstem do podjęcia tematu jest ciąża pani Miłki, która wśród podopiecznych wzbudza strach spowodowany plotką, jakoby była wynikiem połknięcia przez panią dzidziusia. To zresztą tylko jedyna z wielu krążących wśród przedszkolaków teorii poczęcia, wśród których poza tradycyjnymi mitami o kapuście i bocianie, znaleźć też można idee nowatorskie, idące z duchem czasu, np. o kupowaniu dzieci na Allegro. Niewiedza maluchów z jednej strony ma bawić i intrygować, z drugiej zaś uzasadniać konieczność podjęcia tematu i wyjawienia wreszcie dzieciakom prawdy.
Prawda wyjaśnia się ostatecznie dopiero na końcowych kartach książki i zajmuje zaledwie dwie/trzy strony tekstu, a więc tylko niewielką cząstkę książki. Aby uprościć przekaz i złagodzić jego wymowę, Kasdepke wykład na temat seksu i poczęcia włożył w usta jednego ze swych małych bohaterów. Przedszkolak Bodzio (wyedukowany za pomocą zdobytego przypadkiem podręcznika wychowania seksualnego) opowiada o sprawach intymnych bez skrępowania, które w takich sytuacjach zazwyczaj cechuje dorosłych, czego przykładem ma być zachowanie pani dyrektor przedszkola i jej obawy o reakcje rodziców na tę przypadkowo zrealizowaną lekcję. Jego przekaz jest prosty, ograniczony do podstawowych faktów odnoszących się do stosunku płciowego (podaje jednak informację nt. erekcji, co jest rzadko spotykane w książeczkach dla najmłodszych) oraz zapłodnienia i porodu (podczas którego noworodek w niewyjaśniony sposób „wychodzi z brzucha”). To zaledwie przyczynek do ewentualnych rozmów na te tematy rodziców z dziećmi, do których zresztą w części dla dorosłych Autor rodziców gorąco zachęca. Niestety, nie ustrzegł się Kasdepke kłopotów z nazewnictwem intymnych części ciała, stąd obok męskiego siusiaka, występuje tu damskie „miejsce do siusiania”. W części dla dorosłych Autor zachęca, aby nie używać zdrobnień: proponuje „penis to penis, a nie fujarka”, niestety damskiego odpowiednika w tym miejscu również brak. Zajmuje za to wyraźne, liberalne stanowisko w kwestii obyczajowej, gdyż rodzicami, wokół których buduje akcję – pani Miłki i jej narzeczonego Kuby nie czyni małżeństwem. Zdziwionym tym faktem dzieciom sprawę wyjaśnia tym razem pani dyrektor, arbitralnie stwierdzając, że „najważniejsze, żeby rodzice się kochali”.
Ilustracje w tej części książki, choć piękne, nie wnoszą do tekstu wiele nowego: stosunek płciowy z zachowaniem wszelkich konwenansów przedstawia rysunek rodziców przykrytych puchatą pierzyną, moment zapłodnienia to niemal kosmiczna abstrakcja z komórką jajową i plemnikami naszkicowanymi w soczystych, intensywnych barwach.
Książka zyskała rekomendację psychologa Dagny Ślepowrońskiej.
Wartość merytoryczna: 4
Szata graficzna (opracowanie typograficzne i ilustracje): 4
Atrakcyjność treści: 6
Skąd się biorą dzieci? / Marcin Brykczyński ; il. Paweł Pawlak. – Warszawa: „Nasza Księgarnia”, 2004. – [16] s. ; 23 cm.
To niewątpliwie największy bestseler w tej grupie. Poetycki tekst Marcina Brykczyńskiego, pisarza i tłumacza książek dla najmłodszych, po raz pierwszy opublikowała „Nasza Księgarnia” w 2004 roku. Wydanie to w oprawie graficznej Pawła Pawlaka zdobyło wyróżnienie przyznane przez profesjonalne jury przy okazji nagrody Dużego Donga (zainicjowanej w 1991 r. przez Fundację „Świat Dziecka”, a w 2008 r. przejętej przez Polską Sekcję IBBY). Wnet też pojawiły się recenzje książki na blogach literackich i dyskusje o niej na forach internetowych. Zwłaszcza wirtualne polemiki szybko pokazały jak odmienne są oczekiwania rodziców wobec tekstu o sprawach intymnych adresowanego do najmłodszej publiczności. Jedni przyjęli publikację bez zastrzeżeń, a nawet z zachwytem wobec subtelnego, pełnego delikatnych aluzji tekstu i wyważonych, choć wiele mówiących ilustracji, dla innych wiersz był zbyt trudny i zupełnie niezrozumiały dla małego dziecka, a ilustracje nazbyt śmiałe.
W istocie króciutki wiersz pełen jest niedopowiedzeń, metafor, aluzji („Chcą być razem, zwłaszcza w nocy / Przytuleni z całej mocy”), a jego lektura z pewnością wymaga pomocy osoby dorosłej (to jednak przecież nie mankament – wręcz przeciwnie!). Poszczególne strofy mówią kolejno o: wielkiej miłości rodziców (którzy „kochają się bez granic”), poczęciu, ciąży i porodzie i wreszcie pełnej, kochającej się rodzinie. Nie wchodzi autor ani w szczegóły anatomiczne, ani technikę poczęcia; określenia miejsc intymnych nie pojawiają się wcale, a słownictwo fachowe/medyczne zostało zredukowane do minimum (ciąża, zarodek, poród, plemniki jako „rój nasionek”, komórka jajowa jako „jajeczko”). Całości dopełniają artystyczne ilustracje, które w mniej (scena porodu, która zawiera elementy humorystyczne) lub bardziej dosłowny (scena łóżkowa) sposób uzupełniają i wyjaśniają tekst. Z punktu widzenia przydatności tej książeczki w procesie edukacji seksualnej to właśnie one pełnią tu kluczową rolę.
Książka doczekała się kolejnego wydania w 2012 r. w Wydawnictwie Literackim, w zmienionej oprawie graficznej. Równie piękne, ale powściągliwe i ostrożne ilustracje Iwony Całej zmieniły jednak całkowicie wymowę opisanego dzieła (poniższa ocena odnosi się do wydania „Naszej Księgarni”).
Wartość merytoryczna: 4
Szata graficzna (opracowanie typograficzne i ilustracje): 6
Atrakcyjność treści: 6