Autor: Tom Standage
-
Tłumaczenie: Anna E. Eichler & Piotr J. Szwajcer
Tytuł oryginału: A history of world in six glasses
Seria/cykl wydawniczy: –
Wydawnictwo: Wydawnictwo CiS
Data wydania: 2007
ISBN: 978-83-85458-18-0 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 336
(…) To właśnie piwo na przestrzeni kilkunastu tysięcy lat zmieniło się najbardziej. Współcześni miłośnicy złotego napoju z pianką pewno nie gustowaliby w gęstym jak jogurt niskoprocentowym białawym płynie, stanowiącym obowiązkowy składnik diety pierwotnych plemion, królów sumeryjskich i egipskich budowniczych piramid. Bowiem wywodząca się z chmielu charakterystyczna goryczka pojawiła się dopiero w średniowieczu (wprowadzano ją stopniowo od XII do XV w.); przedtem piwo produkowano tylko dzięki fermentacji zbóż, głównie jęczmienia, prosa czy sorgo. Wino, pijane przez Greków i Rzymian, (a jeszcze wcześniej w starożytnej Mezopotamii…) także nie przypominało bardzo współczesnych trunków, choć tu różnica była tylko w jakości: to antyczne przypominało nasze bardzo amatorskie sikacze… Może dlatego bogowie na Olimpie nie pijali wina, tylko ambrozję? Magdalena Krysińska, http://www.pinkwart.pl
Nadeszły wakacje (a na pewno regularnie będą nadchodziły weekendy) i właśnie na ten czas potrzebujemy lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, no i przy wakacyjnych upałach … gaszącej pragnienie. Trzymamy już zatem w ręku książkę o napojach. Nie wszystkie z nich zaspokajają może w jednakowy sposób pragnienie, ale z pewnością kiedy przeczytamy na ich temat to, co wyszperał i zaprezentował nam Autor zupełnie inaczej będziemy je spożywali.
Książka mieści się w modnym nurcie „historii przez pryzmat drobiazgów” albo „historii z nietypowej perspektywy”. Dowiemy się z niej zatem kiedy, jak, dlaczego, gdzie i kto wynalazł i upowszechnił piwo, wino, mocne alkohole, kawę, herbatę i coca-colę. Pomimo, że zawiera wiele informacji, książka nie jest przeładowana faktami. Autor cały czas balansuje na granicy sensacji i ciekawostek, rzetelnej informacji i podstawowych faktów, uogólnień i zwracania uwagi na detale.
Wszystko to powoduje, że książkę czyta się bardzo szybko, akcja (tak, jest czasem akcja) toczy się wartko, czasem może nawet zanadto. Trzymamy zatem w ręku popularnonaukowe czytadło. Specjaliści mogą sarkać na niektóre zbyt łatwo wypowiadane sądy, na pewne niedokładności wynikające z uproszczeń, na brak odniesień do najnowszych odkryć, ale warto zaznaczyć, że książka nie zawiera rażących błędów merytorycznych. Z lenistwa łatwej lektury wytrącają z rzadka niewielkie błędy językowe tłumaczenia, ale to jeszcze nie dyskwalifikuje edycji.
Niewątpliwie nie jest to najwyższa półka popularyzacji, ale na wakacje w sam raz i co równie ważne, może po nią z powodzeniem i bez obawy sięgnąć również młodszy czytelnik – nawet gimnazjalista. Po przeczytaniu książkę można zostawić dla następców w hotelowym pokoju czy na wspólnej półce lektur … może to jej zaleta? Zachęcam? – może za dużo powiedziane, ale w każdym razie nie odradzam…:)