Autor: Tadeusz Sławek
-
Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria
Seria: Ars medica ac humanitas
Data wydania: 2020
ISBN 978-83-7908-145-5
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron: 180
Oto kolejna książka, którą Profesor Tadeusz Sławek pisze „po swojemu”: bez tytułów rozdziałów, bez porządkujących „punktów” i „podpunktów”, unikając definiowania i wyrokowania. Daje się prowadzić przeróżnym tekstom: drąży zdania z Brocha i Kafki, z Rilkego i Owena, z Szekspira i Camusa. Tytuł jego eseju filozoficznego, Śladem zwierząt. O dochodzeniu do siebie, wytycza kierunek refleksji. Zamiast „tropienia zwierząt” mowa jest o wędrówce ich „śladami” w poszukiwaniu istoty człowieczeństwa. Kto jednak szuka odpowiedzi na pytanie, kim jest człowiek, musi najpierw zmierzyć się z myślą o przemijaniu. Książka wskazuje na konieczność poszukiwań „reszty” człowieczeństwa tam, gdzie ludzie funkcjonują „jak maszyny”, a życie staje się „towarem”. Sławek dowodzi, że tylko poza sferą kultury i cywilizacji, godząc się ze swoją „zwierzęcością”, w którą wpisana jest śmiertelność, możemy żyć i kochać prawdziwie „po ludzku”.
Można powiedzieć, że esej O dochodzeniu do siebie to bajka zwierzęca au rebours. Każdy powinien sam zmierzyć się z jego kusząco migotliwym, dalekim od jednoznaczności przesłaniem. Trudno, żeby nie było ono podatne na różne interpretacje, skoro ambiwalentna jest przede wszystkim wiodąca fraza książki: „jak zwierzę”. Wielokrotne zwroty sprawiają, że zmieniają się wyglądy rzeczy, a słowa nabierają nowych znaczeń.
Fragment recenzji prof. dr hab. Małgorzaty Grzegorzewskiej
Jednym z podstawowych pytań, jakie ludzkość zadaje sobie od zarania dziejów, jest „kim jestem – ja, człowiek?”. Starając się odpowiedzieć na to pytanie przez wiele wieków popełnialiśmy ogromny błąd – uznawaliśmy, że znajdziemy eliksir ludzkości przeprowadzając równanie: człowiek minus zwierzę równa się człowieczeństwo. Tym samym, w naszych poszukiwaniach odcinaliśmy się od świata przyrody i na siłę szukaliśmy tego, czym różnimy się od zwierząt. W ostatnich dekadach jednak padały kolejne świątynie antropocentryzmu. Wyobraźnia, kultura, narzędzia, pamięć, samoświadomość, nawet język. Liczne badania wykazały, że we wszystkich tych kwestiach różnimy się od zwierząt jakościowo, a nie ilościowo. Jesteśmy „bardziej” lub „mniej” jacyś; nigdy zaś „całkowicie odmienni”.
Powyższej ułudy chwycił się również profesor Tadeusz Sławek, który popełnił publikację „Śladem zwierząt. O dochodzeniu do siebie”. Autor tej książki jest literaturoznawcą, poetą, eseistą i nie mam najmniejszej wątpliwości, że włada bardzo biegle językiem humanistycznej magii. Jego najnowsza publikacja została mi jednak wręczona do recenzji w kategorii „książki popularnonaukowe” i jako taką właśnie muszę ją ocenić.
„Śladem zwierząt…” jest w gruncie rzeczy rozbudowanym esejem. Esejem pięknie napisanym, smakującym poetyką. Czytelnik, który weźmie tę książkę do ręki, zahaczy o poczucie transcendencji, ponieważ Sławek potrafi bardzo sprawnie operować słowami wielkimi, ale nie nazbyt rozbuchanymi. Dobór pojęć, płynność wypowiedzi to prawdziwa przyjemność dla kogoś, kto jest „esejożerny”. Treść tej książki jednak, nijak się ma do rygoru pozycji popularnonaukowych.
W swojej publikacji Tadeusz Sławek prowadzi czytelnika przez ludzki, typowo antropocentryczny krajobraz. Tak bardzo skupia się na tym, by dostrzec różnice pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, że zapomina o jednej rzeczy. Człowiek jest inny od sarny, inny od szympansa, inny od papugi; ale te zwierzęta od siebie nawzajem są tak samo inne. W „jastrzębiocentrycznym” pojmowaniu świata o byciu ponad innymi świadczyłaby ostrość i precyzja wzroku, a człowiek jawiłby się jako ślepe, nieudolne zwierzę, które w swej małości potrafi tylko tłoczyć się blisko ziemi, a nie zna smaku wolności przestworzy.
Tadeusz Sławek chciał szukać człowieczeństwa podążając śladami zwierząt. Jednak zamiast podążać za nimi, autor tropi je z brzydką manierą myśliwego błędów. Idzie ich śladami, ale nie jak równy z równym; raczej jak ktoś, kto za mało poznał swojego towarzysza i sądzi, że te obszary, których nie dostrzega muszą być puste. Dla mnie, jako dla lekarza weterynarii i osoby zakotwiczonej w lekturach Fransa de Walla, Jane Goodall czy nawet Karstena Brensinga takie podejście jest niepełnowartościowe.
Lektura „Śladami zwierząt…” byłaby fantastyczną ucztą czytelniczą, ponieważ jest napisana ze sprawnością doświadczonego eseisty. Niestety, traktowana jako książka popularnonaukowa, publikacja ta musi być oceniona surowiej. Brakuje jej bowiem, podstawowej wiedzy z zakresu behawioryzmu zwierząt, ich psychologii, ewolucji. Brak tej wiedzy nie pozwolił autorowi osadzić przedmiotów swojej analizy w odpowiednim kontekście. Tym samym, książka – choć mogłaby być balsamem dla duszy, będzie budzić irytację każdej osoby, która patrzy na zwierzęta, a więc i na ludzi z przyrodniczej perspektywy.