Kod kreatywności. Sztuka i innowacje w epoce sztucznej inteligencji

Autor: Marcus du Sautoy

  • Tłumaczenie: Tadeusz Chawziuk
    Konsultacja naukowa: Tomasz Miller
    Tytuł oryginału: The Creativity Code: How AI is Learning to Write, Paint and Think
    Wydawnictwo: Copernicus Center Press
    Data wydania: 2020
    ISBN: 978-83-7886-486-8
  • Wydanie: papierowe, ebook (mobi, epub)
    Oprawa: miękka
    Liczba stron: 352
Czy komputer może zostać kompozytorem? Czy da się stworzyć algorytm, który napisze powieść godną Nobla? Czy sztuczna inteligencja może tworzyć sztukę?

My, ludzie, posiadamy niezwykłą umiejętność. Za pomocą dźwięków, obrazów i znaków potrafimy uwznioślić, pogłębić i przekształcić naszą egzystencję. To nieograniczona kreatywność czyni nas wyjątkowymi. Kreatywnośc jest kodem, który ewolucja przez miliony lat doskonaliła w naszych mózgach.
To poczucie wyjątkowości zaczyna jednak słabnąć w związku z olbrzymim postępem w dziedzinie sztucznej inteligencji (AI). W coraz szerszym spektrum zadań algorytmy prześcigają swoich ludzkich twórców. Czy jednak maszyny będą mogły same tworzyć, zaskakując nas nowymi formami artystycznego wyrazu?
W Kodzie kreatywności Marcus du Sautoy zastanawia się, na czym polega kreatywność w sztuce, literaturze, muzyce i… matematyce. Przygląda się działaniu algorytmów, które choć wydają się z definicji przeczyć jakiejkolwiek twórczości, stoją za współczesnymi sukcesami AI. Jego zdaniem, próby stworzenia prawdziwie kreatywnych maszyn pozwolą nam nie tylko lepiej radzić sobie z wyzwaniami przyszłości, ale także lepiej zrozumieć, kim sami jesteśmy.

Du Sautoy jest nauczycielem, który objaśnia nie tylko dokonania programistów i twórców, ale także matematykę chaosu leżącą u podstaw sztuki i naszej emocjonalnej reakcji na nią. – Hans Ulrich Obrist

Fascynująca książka! Jeżeli doświadczenia, nadzieje, marzenia i wizje kształtujące ludzką wyobraźnię nie są niczym więcej niż „kodem”, to prędzej czy później maszyna go złamie. Co więcej, du Sautoy prezentuje wybór świadectw dowodzących, że to się już stało! – „The Times” z opisu wydawcy

Czy dobrze zaprogramowana maszyna może zrobić to, co potrafi zrobić człowiek? Oczywiście, a przynajmniej niektóre rzeczy. Czy może to zrobić lepiej? Czasami. Czy potrafi lepiej niż człowiek wybrać mu partnera życiowego? No cóż. Odpowiedz na to pytanie chyba u każdego w intuicyjny sposób jest przewidywana ale u części osób może być wypierana. Bo choć odpowiedz brzmi: „tak” to chyba trudno przychodzi nam się z nią pogodzić.

Złożone algorytmy wybierają już nam partnerów na podstawie danych o nas samych, które dostarczamy w aplikacjach randkowych i, jeśli wierzyć badaniom, są w tym lepsze niż ludzie. Związki tworzone przez algorytm są statystycznie trwalsze niż wynikające z przypadkowego poznania w różnych okolicznościach. Mowa tu oczywiście o portalach randkowych, w których przy rejestracji należy wpierw wpisać odpowiedzi nawet na kilkadziesiąt pytań, aby uzyskać skojarzenia; a nie o tak prostych jak Tinder. Algorytmy wybierają nam też nasza muzykę, podpowiadają w co inwestować. Nawigują w o wiele większej ilości danych niż są w stanie to robić lekarz, prawnik, policjant – możecie wybrać dowolny zawód wykonywany przez ludzi – i działać z tyleż samo większa precyzja. Jednak ta praca, jakkolwiek analityczna i związana ze skomplikowanymi działaniami, jest jedynie pracą odtwórczą. Jest odzwierciedleniem kodu, który zaprogramował człowiek. Dane wyjściowe wytworzone przez maszynę są efektem danych wejściowych wprowadzonych przez człowieka. Ale teraz, gdy algorytmy potrafią się uczyć i dostosowywać, zasadnym jest zastanawianie się, czy przyszłość kreatywności należy również do maszyn.

W przypadku wspomnianych przeze mnie algorytmów aplikacji randkowych oczywiście można – a nawet trzeba – spytać, jakie kryteria były przybrane do oceny „jakości” wyboru partnera życiowego. Kryteriów było kilka(naście), ale główną była długość związku, bo to dana najbardziej obiektywna i mierzalna oraz inne, nieco bardziej subiektywne, takie jak jego trwałość, subiektywne poczucie szczęścia osób pozostających w nich i tym podobne.

Marcus du Sautoy jest matematykiem z Uniwersytetu Oksfordzkiego. W Kodzie kreatywności zastanawia się, czy maszyna będzie potrafiła dorównać albo nawet prześcignąć ludzi w dziedzinie, która dotychczas wydawała się zarezerwowana jedynie dla naszego gatunku – sztuce. Zapewne po moim przydługim wstępie o algorytmach zapytacie: „Gdzie tu kreatywność?” Pierwsze akapity niniejszej recenzji, podobnie jak kilka pierwszych rozdziałów książki, której jest ona poświęcona, są jedynie wstępem do właściwej treści. Autor w swojej książce, wpierw wprowadził tło dla swoich dywagacji, którym jest sztuczna inteligencja i świat algorytmów. Właśnie w tym świecie będzie przebywał czytelnik podczas lektury książki. Po tym wprowadzeniu, czytelnik może przejść do sedna książki; do odpowiedzenia na pytanie, czy tworzone przez nas maszyny potrafią przejść test Lovelace.

U zarania sztucznej inteligencji Alan Turing zaproponował sławny test pomiaru inteligencji komputerów. Chciałbym zaproponować nowy test: test Lovelace. Aby zdać test Lovelace, algorytm musi stworzyć kreatywne dzieło sztuki w powtarzalnym – to znaczy niewynikającym z błędu hardware’u – procesie, przy czym programista nie potrafi wyjaśnić, na jakiej drodze algorytm doszedł do swego rezultatu. Oto wyzwanie, które rzucamy maszynom: mają stworzyć coś nowego, zaskakującego i wartościowego. Aby maszyna mogła zostać uznana za prawdziwie kreatywną, niezbędny jest jeszcze jeden krok: jej wkład nie może być tylko wyrazem kreatywności programisty lub osoby, która przygotowała zbiór danych. To jest wyzwanie, które Ada Lovelace uważała za niemożliwe do osiągnięcia.

Podczas gdy książki czy też filmy popularnonaukowe o sztucznej inteligencji koncentrują się na przyszłości pracy, Kod kreatywności koncentruje się raczej na teraźniejszości nowych technologii. Na stanie obecnym. Unika przy tym tak hiperoptymizmu, jak i hiperkrytycyzmu. Pozostaje gdzieś po środku. Autora o wiele bardziej interesują fakty niż puszczanie wodzy fantazji. Spekuluje jedynie w ramach rozsądku. Choć raczej pozostaje po stronie sceptyków. Sceptyków, którzy wola powiedzieć: „sprawdzam” i zweryfikować tezę zanim potwierdza jej prawdziwość. Teza ta istnieje od roku 1842 i jest ono zasadne nawet dzisiaj. Historia najnowsza zna już kilka dokonań algorytmów w dziedzinie sztuki – Pollockizer to maszyna, która potrafi produkować obrazy w stylu Jacksona Pollocka; algorytm komponujący muzykę zdołał oszukać panel ekspertów od muzyki Bacha. Można w dużym uproszeniu powiedzieć, że słowo „kod” w tytule książki to synonim algorytmu, ale też słowo to nawiązuje – jak sadzę – do frazeologizmu: „kod kulturowy”. Mamy tu dwoistość maszyny i kultury, nieco zbliżoną do opozycji: rzemiosło i sztuka, czy coś namacalnego i eterycznego. Kluczowe pozostaje tu jednak pytanie, czy te programy jedynie naśladują, czy też tworzą? Czy są one zdolne do tworzenia czegoś nowego, niepowtarzalnego? Du Sautoy nie odpowiadaj jednak od razu na te pytania. Wpierw pomaga czytelnikom zrozumieć, w jaki sposób działają algorytmy, które je napędzają. Sprowadza algorytm do podstaw matematycznych, aby jak najdokładniej opisać ich ograniczenia i możliwościami.

De Sautoy w trakcie swojego wywodu stawia tezę, że przy łączeniu informatyki i sztuk kreatywnych napotkamy niechybnie na największa przeszkodę – informatyka rozwija się w etosie rozwiązywania problemów. Polega na przykład na zbudowaniu takiego algorytmu, który pokona najlepszego gracza Go albo programu do jak najbardziej efektywnego wyszukiwania stron internetowych. Bądź do dopasowania ludzi do innych ludzi – ich idealnych partnerów. Tworzenie sztuki natomiast nie jest działaniem nakierowanym na rozwiązywanie problemów. Z pewnością w trakcie tworzenia jakieś problemy są rozwiązywane ale nie to jest tutaj celem.

Wywód autora na temat kreatywności komputera w tworzeniu sztuki jest fascynująca, choć on sam też przyznaje, że sama jakość komputerowej sztuki nie jest w świetle „ludziach” kryteriów jednoznaczny. W książce mamy przykład algorytmu, który potrafi zaimprowizować kontynuacje jazzowego riffu. Profesjonalny muzyk jazzowy, który testował algorytm przyznał, że ten algorytm jakoś go wyprzedza w swoich wariacjach, tworzy niestandardowe i wychodzi poza utarte schematy i standardy, ale też muzyk ten słyszy, że wciąż ten algorytm czerpie z jego stylu gry. „To ja, ale w trochę innym miejscu”. Program jest na „bez pamięciowym” losowym procesie („procesie Markowa”), dlatego jego improwizacji brakuje jakiejkolwiek globalnej struktury. Jakkolwiek Du Sautoy jest otwarty na pojęcie kreatywności algorytmu, chyba nawet sympatyzuje z idea kreatywnych maszyn, pozostaje jednak cały czas bardzo sceptyczny, nawet wobec własnych optymistycznych założeń. Nieustannie werbalizuje własne obawy i wątpliwości podczas oceny nowej sztucznej inteligencji. Jest świadomy, że największym wyzwaniem programistów jest to, aby stworzyć taki algorytm, który będzie mógł w oderwaniu od swoich założeń tworzyć niezależnie. Jednak w takim przypadku zbliżamy się niechybnie do ściany pod nazwa: stwórczość. Bo czy kod, algorytm będzie mógł przekroczyć własne ramy? Stworzyć a nie tworzyć? Czy też algorytm jest w stanie tylko zwiększyć możliwości, wzmocnić przekaz autora, ale nigdy go nie zastąpi?

Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format: , , , ,

Author

Absolwent filologii polskiej. Zgodnie z wykształceniem pracuje w Ubezpieczeniach. Uwielbia Metallikę, poezję Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozę Camusa i Vargasa-Llosy. Literatura piękna, filozofia, teatr oraz muzyka to jego pasje. Współpracuje z kilkoma portalami literackimi oraz jednym teatralnym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content