Autor: David Livingstone Smith
-
Tłumaczenie: Anna E. Eichler
Tytuł oryginału: The Most Dangerous Animal: Human Nature and the Origins of War
Wydawnictwo: CiS
Data wydania: 2011
ISBN 978-83-61710-04-2
-
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Liczba stron: 344
Najbardziej niebezpieczne ze zwierząt to podróż przez historię naszego gatunku – również tę najodleglejszą, mierzoną czasem ewolucyjnym – i przez historię toczonych przez nas wojen. Jak się przekonujemy, to, czy posługiwaliśmy się w nich łukiem i toporem, czy bezzałogowymi samolotami, nie jest najważniejsze. Ważniejsze jest, co mamy w głowach. Właśnie studia nad unikatowością ludzkiego umysłu (i ewolucyjnego dziedzictwa) pozwalają Smithowi wskazać, gdzie szukać źródeł horroru, który towarzyszy ludzkiej rasie od samego jej zarania i który sprawia, że sami jesteśmy swoim najgorszym wrogiem.Ważna i potrzebna lektura, acz nie dla tych, którzy szukają łatwego optymizmu. informacja wydawcy
Muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z książką, która rozpoczynałaby się w tak piorunującym stylu. W pierwszym odruchu pomyślałem, że domagając się wyświetlania w wiadomościach telewizyjnych pełnych nagrań dostarczanych przez muzułmańskich radykałów autor postradał zmysły, ale przedstawiona przez niego argumentacja o dziwo jest przekonująca. Właśnie w ten sposób David Livingstone Smith zaprosił czytelników do lektury swoich wywodów poświęconych przyczynom stosowania przemocy zorganizowanej i jej biologiczno-społecznym uwarunkowaniom. Tego typu inicjatywy zawsze dają nadzieję na lepsze zrozumienie tego delikatnego problemu, szczególnie że wydane w Polsce książki Dave’a Grossmana i Leo Murray’a prezentowały nieco inną optykę poznawczą.
Istotną rolę w ujęciu autora odgrywa biologia ewolucyjna, szczególnie silnie związana z doborem płciowym. W końcu tylko człowiek prowadzi coś takiego jak „wojna” i potrafi walczyć nie tylko o zasoby, ale także o idee zasobów. Autor często odwołuje się do zachowań zaobserwowanych wśród szympansów, choć odnoszę wrażenie, że przedstawia je w zbyt jednostronnym świetle, a przynajmniej tak można wnioskować na podstawie lektury książek Fransa de Waala. Wydaje mi się również, że nieco lekceważy uwarunkowania kulturowe, silnie wpływające na zróżnicowanie opisywanych zjawisk w zależności od przynależności sprawców do określonych kręgów cywilizacyjnych. Faktem natomiast pozostaje, że w przekonujący sposób ukazuje jak silnie przemoc jest wpisana w kod ludzkich zachowań. Podawane przez niego drastyczne przykłady, w centrum których występują także kobiety i dzieci, mają nie tyle zaszokować odbiorcę, co pomóc nam odkryć prawdę o nas samych. Dość smutną prawdę.
Autor słusznie zaakcentował kilka uwarunkowań społeczno-kulturowych, które determinują współczesne odbieranie konfliktów. Spośród nich największe znaczenie posiada oczywiście popkultura, w której skłonność do nieuzasadnionej przemocy przejawiają tylko „czarne charaktery”. Wobec przejawianej powszechnie bardzo niskiej wiedzy z zakresu historii wojskowości, często ujmowanej w odhumanizowany sposób, takie postrzeganie stosunków międzyludzkich rzutuje na traktowanie aktualnych wydarzeń. Jeśli żołnierze walczą, a jednocześnie są „nasi”, to znaczy, że rola tych „złych” przypada ich przeciwnikom. Płynie z tego wniosek, że dostają od „naszych” po prostu to, na co zasługują. Ten problem jest coraz bardziej widoczny także wśród niedouczonych polityków, a to już rodzi znacznie większe ryzyko niż tylko niezrozumienie przyczyn ludzkich zachowań.
Ściśle koresponduje z tym skłonność ludzi do samooszukiwania się, wykorzystywana podczas szkolenia żołnierzy (to nie człowiek, ale „cel” itp.). Zakodowany w nas opór przed zabijaniem przedstawicieli własnego gatunku jest także niwelowany poprzez dehumanizację przeciwnika w sferze publicznej („zwierzęta”, „potwory” itp.) i otępianie zmysłów różnego rodzaju używkami. Pomimo stosowania tych metod, PTSD i inne formy urazów psychicznych wciąż stanowią w armiach poważny problem. Łagodzi to nieco pesymistyczną wymowę wywodów Smitha, gdyż ostatecznie pozwala wyrobić sobie na temat ludzkiej natury nieco lepsze wyobrażenie.
Podejmując tak szerokie spectrum zagadnień autor, niestety, nie ustrzegł się błędów, i to niekiedy dość zaskakujących. Przykładowo, bezkrytycznie traktuje podawane w niektórych źródłach liczby poległych, dzięki czemu urastają w jego oczach do rozmiarów istnych hekatomb. Stwierdził również, że humanitarne traktowanie żołnierzy to nowość w dziejach świata, jak gdyby nie zdawał sobie sprawy, że istniała taka epoka jak starożytność, a ponadto treść regulaminów nie jest tożsama z ich ścisłym przestrzeganiem. Wszystko to można zrzucić na karb niedostatków wiedzy historycznej, czemu wymyka się jednak przyjęty przez autora styl, w pełni znamionujący amerykańskie pochodzenie pisarza. Zapewne czasem byłoby lepiej niuansować pewne twierdzenia, bo przyjęcie aż tak jednowymiarowego tonu narracji momentami może irytować czytelnika. Pod tym względem Smith może przywodzić na myśl Victora D. Hansona w jego najnowszych książkach.
Ogólnie rzecz ujmując, nie jest to praca, która miałaby przekonywać do czegokolwiek. Stanowi za to interesujący, acz nie pozbawiony mankamentów głos w dyskusji. W Polsce wciąż nie przywiązuje się znaczenia do psychologicznych, czy szerzej: biologicznych uwarunkowań stosowania przemocy, choć na Zachodzie ten nurt jest z powodzeniem eksploatowany od lat 60. XX w. Na zasadzie przeciwieństwa, w naszym kraju coraz bardziej upowszechnia się postawa polegająca na celowym unikaniu tego typu zagadnień i budowaniu poczucia wyższości wobec osób zajmujących się zjawiskiem przemocy zorganizowanej pod postacią wojen. Czy się to komuś podoba czy nie, wojna stanowi immanentną część dziejów ludzkości, więc nie starać się zrozumieć jej istoty, to jak nie starać się zrozumieć natury człowieka.