Autor: Eric Gill
- Tłumaczenie: Magdalena Komorowska
Tytuł oryginalny: An Essay on Typography
Seria/cykl wydawniczy: –
Wydawnictwo: d2d.pl
Data wydania: 2016
ISBN 978-83-940306-4-3
- Wydanie: papierowe
Oprawa: twarda
Liczba stron:144
„Esej o typografii” Erica Gilla to manifest poświęcony funkcji i formie typografii jako środka wyrazu indywidualności twórcy w uprzemysłowionym świecie oraz przykład praktycznej realizacji postulatów autora. Gill rozważa zagadnienia, które mimo upływu wielu lat nie straciły aktualności, takie jak problem odpowiedzialności twórcy czy miejsca pracy rzemieślniczej w rzeczywistości zdominowanej przez produkcję maszynową.„Esej o typografii” został opublikowany w 1931 roku, ale to druga edycja z roku 1936, uzupełniona i zmieniona, uważana jest obecnie za wersję ostateczną i była podstawą polskiego przekładu. Jest to pierwsze polskie wydanie tego dzieła.z opisu wydawcy
Eric Gill (1882-1940), autor Eseju o typografii, był słynnym angielskim liternikiem, projektantem cenionych pism drukarskich (Perpetua, Gill Sans, Joanna) – ale nie tylko. Był też rzeźbiarzem, grafikiem i rytownikiem – był artystą wszechstronnym.
I tak też jest z Esejem o typografii. Jest o typografii (typografii, dodajmy, w Anglii roku 1930) – ale nie tylko. To też, a może po pierwsze, rozważania na temat roli człowieka w nowym, zindustrializowanym świecie; w świecie, w którym dawne metody rzemieślnicze są wypierane przez postępującą industrializację. Wypierane, choć nie do końca – rzemiosła nigdy nie zostaną [uśmiercone], ponieważ zaspokajają wrodzoną, niezniszczalną i stałą potrzebę ludzkiej natury. (Jeżeli nawet ktoś cały dzień spędza na usługach koncernu przemysłowego, to w wolnym czasie i tak zrobi coś sam, choćby to była skrzynka na kwiaty w oknie).
Ale najpierw o typografii. Eric Gill opowie o historii liternictwa, pokaże, jaki wpływ na nie miały kolejne zmiany narzędzia – od rylca, przez pędzel, po pióro. Pokaże, że stopniowa zmiana kształtów liter nie wynikała z chęci łatwiejszego pisania nowymi narzędziami: Jeszcze w IV wieku pisane piórem litery pokazują, że skryba nie zamierzał wynajdować form odpowiednich do pisania piórem, ale po prostu tak dobrze, jak potrafił, oddawał za pomocą pióra formy, które uważał za zwyczajne liternictwo. Czy trzymał pióro tak, czy inaczej (tak że grubsze pociągnięcia wypadały pionowo albo poziomo), nie ma znaczenia wobec pierwotnej intencji skryby. On nie wynajdywał liter, ale pisał formy już wynalezione. Książkę ilustrują ryciny obrazujące omawiane zagadnienia – czy to zmianę kształtu litery A na przestrzeni wieków, czy to dobre i niedobre wersje litery R. Która wariacja jest dobra, a która nie – i dlaczego? Co jest formą normalną, co przejaskrawieniem, a co zwykłym bezguściem? Jak ewoluowało na przestrzeni wieków G? Dlaczego? O tym w Eseju. Będzie też o samej typografii, będzie o przygotowaniu stempli – dla nas już zupełnie egzotycznym. Przeczytamy o papierze i farbie; zastanowimy się, czy więcej nie znaczy w istocie – mniej? Dla Erica Gilla fabryka dostarczająca gotowe farby i papiery wcale nie wspomoże rzemieślnika; ba, tego, kto z usług fabryki nie korzysta, autor nazwie rzemieślnikiem, który nie zajmuje się unikaniem pracy i doda: Chochlik, który opanował umysły racjonalizatorów obmyślających narzędzia i maszyny pozwalające uniknąć pracy, z pewnością zaciera ręce, widząc komplikacje i zmartwienia, których przysparzają te wynalazki. Rozważymy dobór kroju pisma do książki (Prostacka typografia „Daily Mail Year Book” z pewnością jest nieodpowiednia dla Biblii; elegancka kursywa może być odpowiednia dla Miltona, ale nie nadawać się do powieści Wellsa; której bezszeryfowy może się nadawać do przekładów Jeana Cocteau, ale nie pasować do kieszonkowego modlitewnika). Książkę kończy dość dziwny rozdział traktujący o możliwości czy wręcz: potrzebie znieniesia ortografii, którą to już w latach 30. ubiegłego wieku Eric Gill uważał za przeżytek i niepotrzebne utrudnienie.
Dużo w tej maleńkiej (cztery arkusze wydawnicze) książeczce treści. Eric Gill mierzy się z przełomem, mierzy się z industrializacją. Choć twierdzi kilkukrotnie, że Wszystko to wypowiadane jest z życzliwością i bez goryczy czy (…) nie chcemy przekonywać, że wszystkie maszynowo wytworzone rzeczy są złe, taka ocena nie wynika z całości tekstu, zawierającego określenia gorzkie i mocne. Dla Erica Gilla zmiana świata na uprzemysłowiony to właściwie rozpad całego dotychczas istniejącego świata; to nie zmiana nośnika, sposobu, modelu – to zmiana o wiele głębsza. Czy na pewno jednak na gorsze? Gill pisze: Potworność, która sprawia, że nasze czasy są przeciwne naturze, to rozmyślna i niesłabnąca determinacja, by uczynić zarówno czas pracy człowieka, jak i to, co w tym czasie wytworzy, mechanicznie doskonałymi, a zarazem zepchnąć wszystko, co jest z natury ludzkie, w obszar czasu wolnego, gdy nie przebywa się w pracy. Cały dzień – to dzień pracy. Eric Gill jest wstrząśnięty tym, że (…) godziny pracy, zarówno dla szefostwa, jak i dla robotników, zredukowane [są] do kilku godzin dziennie i długi czas wolny przeznaczony [jest] na rozrywki i miłość, a nawet na zajmowanie się tym, co nazywają sztuką, tym, że (…) świat sklepikarzy, drobnych rzemieślników, pracowni i miejsc spotkań z klientem – [to] świat, w którym pojęcie wolnego czasu właściwie nie istnieje, bo mało kto wie, co to jest, i tego pożąda; świat, w którym praca jest życiem, a towarzyszy jej miłość.
Czy jednak taki świat – świat, w którym praca wykonywana jest z miłością, w którym nie ma potrzeby czasu wolnego, w którym wszyscy są szczęśliwi, pracując od rana do nocy – naprawdę istniał? Czy każdy sklepikarz naprawdę odbierał świat tak, jak Eric Gill…?
Ciekawe, co powiedziałby Eric Gill o dzisiejszym świecie.
Książka traktuje o typografii, więc nie sposób nie wspomnieć o tym, jak została wydana. A została wydana z wyjątkową dbałością przez wydawnictwo d2d.pl, które z jednej strony odwzorowało dość dokładnie pierwotne, angielskie wydanie, nad którym czuwał sam Eric Gill, a z drugiej – subtelnie tę koncepcję unowocześniło. Tekst złożony jest pismem Joanna Nova, oddającym charakter oryginalnej czcionki Joanna – zaprojektowanej przez autora i wykorzystanej po raz pierwszy właśnie przy druku tej książki. Dodano przypisy, bardzo cenne dla czytelnika polskiego, mającego książkę w ręku blisko sto lat po wydaniu. Książka jest wydana wręcz minimalistycznie, ale z wielką elegancją i dbałością o formę edytorską. Tak, jak spodobałoby się zapewne Ericowi Gillowi.